Złamałem się… Zdradziłem żonę. Historia o winie, żalu i poszukiwaniu przebaczenia

— Michał, nie możesz tak po prostu wracać do domu i udawać, że nic się nie dzieje! — głos Magdy drżał, a jej oczy były pełne łez i gniewu. Stała w kuchni, trzymając w ręku ścierkę, jakby to była jej jedyna broń przed światem. Ja stałem w progu, z kluczami w dłoni, czując jak pot spływa mi po plecach. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż krzyk.

Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy urodził się nasz drugi syn, Kuba, a Magda coraz częściej zamykała się w sobie. Może wtedy, gdy ja zacząłem zostawać dłużej w pracy, bo tam przynajmniej czułem się potrzebny. Nasz dom stał się miejscem, gdzie tylko się mijaliśmy — ona z dziećmi, ja z laptopem i wiecznym zmęczeniem. Rozmowy ograniczały się do pytań: „Kupiłeś mleko?”, „Odebrałeś Antka z przedszkola?”, „Zrobiłeś przelew za prąd?”.

Pewnej nocy leżałem obok Magdy w łóżku. Słyszałem jej cichy oddech, czułem ciepło jej ciała, ale między nami była przepaść. Chciałem ją dotknąć, powiedzieć coś ważnego, ale nie miałem odwagi. Zamiast tego przewróciłem się na bok i udawałem, że śpię.

W pracy pojawiła się ona — Marta. Nowa dziewczyna z działu marketingu. Miała w sobie coś świeżego, energię, której mi brakowało. Zaczęliśmy rozmawiać przy kawie, potem coraz częściej wychodziliśmy razem na lunch. Opowiadała mi o swoich pasjach, śmiała się z moich żartów. Przy niej czułem się znowu młody i ważny.

Wszystko wydarzyło się szybko. Pewnego wieczoru zostaliśmy dłużej w biurze. Marta pochyliła się nade mną, poprawiając włosy, a ja poczułem zapach jej perfum. Nie pamiętam już dokładnie, kto zrobił pierwszy krok. Wiem tylko, że nagle znalazłem się w sytuacji, której nigdy nie planowałem. Po wszystkim patrzyłem na sufit i czułem pustkę większą niż kiedykolwiek.

Przez kilka dni żyłem jak w transie. W domu byłem jeszcze bardziej nieobecny. Magda patrzyła na mnie podejrzliwie, ale nic nie mówiła. Dzieci biegały po mieszkaniu, a ja miałem wrażenie, że jestem tylko cieniem samego siebie.

W końcu nie wytrzymałem. Pewnego wieczoru usiadłem naprzeciwko Magdy przy kuchennym stole. — Muszę ci coś powiedzieć — zacząłem drżącym głosem. Spojrzała na mnie uważnie, jakby już wiedziała.

— Zdradziłeś mnie? — zapytała cicho.

Nie potrafiłem skłamać. Kiwnąłem głową. Widziałem, jak jej twarz blednie, jakby ktoś wyssał z niej całe życie. Przez chwilę myślałem, że zemdleje.

— Dlaczego? — wyszeptała.

— Nie wiem… Było mi źle… Byliśmy daleko od siebie… Przepraszam…

Nie odpowiedziała. Wstała od stołu i zamknęła się w łazience na godzinę. Siedziałem sam w kuchni i słuchałem ciszy przerywanej tylko szumem pralki.

Następne dni były piekłem. Magda nie rozmawiała ze mną prawie wcale. Dzieci wyczuwały napięcie i stawały się coraz bardziej niespokojne. Ja chodziłem jak struty, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

Pewnej nocy usłyszałem płacz Magdy za ścianą. Chciałem wejść do sypialni, przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałem, że to nieprawda.

W pracy Marta próbowała ze mną rozmawiać, ale unikałem jej wzroku. Zrozumiałem, że to był błąd — chwilowa ucieczka od problemów, która wszystko tylko pogorszyła.

Po tygodniu Magda poprosiła mnie o rozmowę.

— Michał… Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć — powiedziała spokojnie, ale jej głos był pusty.

— Kocham cię… Nie chcę cię stracić… Zrobię wszystko…

— Muszę mieć czas… I ty też powinieneś się zastanowić, czego naprawdę chcesz — odpowiedziała i wyszła z pokoju.

Zostałem sam ze swoimi myślami. Próbowałem przypomnieć sobie momenty szczęścia: nasz ślub w małym kościele pod Warszawą, narodziny Antka i Kuby, wspólne wakacje nad morzem. Gdzie to wszystko się podziało? Jak mogłem to zaprzepaścić?

Przez kolejne tygodnie próbowałem naprawić to, co zepsułem. Pomagałem w domu, spędzałem więcej czasu z dziećmi, rozmawiałem z Magdą o wszystkim — nawet o najtrudniejszych sprawach. Chodziliśmy razem na spacery po parku i czasem widziałem w jej oczach cień dawnej bliskości.

Ale rany goją się powoli. Każdego dnia budziłem się z lękiem: czy dziś Magda powie mi, że odchodzi? Czy dzieci będą musiały wybierać między mamą a tatą?

Czasami myślę o tym wszystkim jak o złym śnie. Ale wiem, że to rzeczywistość — konsekwencja moich wyborów i słabości.

Dziś siedzę przy tym samym kuchennym stole i patrzę na Magdę, która przygotowuje kolację dla chłopców. Jest cicha i zamyślona. Czasem uśmiecha się do mnie nieśmiało — jakby sprawdzała, czy jeszcze może mi zaufać.

Czy można odbudować coś tak kruchego jak zaufanie? Czy człowiek zasługuje na drugą szansę po takim błędzie? Nie wiem… Ale wiem jedno: nigdy więcej nie chcę widzieć łez w oczach kobiety, którą kocham.