Moje kolczyki! Jak trafiły na aukcję? – Prawdziwa historia zdrady w rodzinie
„To niemożliwe! Przecież jeszcze wczoraj były w szkatułce!” – krzyknęłam, przeszukując szuflady w sypialni. Serce waliło mi jak młot. Moje kolczyki – te jedyne, które dostałam od babci na osiemnaste urodziny, z białego złota i szmaragdami – zniknęły. Przez chwilę stałam bez ruchu, próbując sobie przypomnieć, czy mogłam je gdzieś przełożyć. Ale nie. Zawsze odkładałam je w to samo miejsce.
Wbiegłam do kuchni, gdzie mój mąż, Krzysiek, szykował sobie kawę przed wyjściem do pracy.
– Krzysiek, widziałeś moje kolczyki? – zapytałam z niepokojem.
– Kolczyki? Nie, przecież nie noszę twojej biżuterii – odpowiedział z lekkim rozbawieniem.
– Nie żartuj. Zniknęły. Przeszukałam już wszystko.
– Może znowu schowałaś je tak dobrze, że sama nie możesz znaleźć? – mruknął, nawet nie podnosząc wzroku znad telefonu.
Zignorowałam jego docinki. Ostatnio coraz częściej miałam wrażenie, że rzeczy giną z naszego mieszkania. Najpierw drobiazgi – tusz do rzęs, potem portfelik z drobnymi. Teraz kolczyki. Przez głowę przemknęła mi myśl: może ktoś nas okrada?
Ale kto? Nie mamy dzieci, nie zapraszamy gości. Tylko moja siostra Marta czasem wpada na kawę i teściowa, pani Halina, która zawsze narzeka na wszystko i wszystkich.
Zadzwoniłam do Marty.
– Cześć, byłaś ostatnio u mnie? Nie widziałaś moich kolczyków?
– Nie, a co się stało?
– Zniknęły. Jestem pewna, że były w szkatułce.
– Może po prostu się gdzieś zawieruszyły? – próbowała mnie uspokoić.
Wieczorem przeglądałam internet i nagle… serce mi stanęło. Na Allegro pojawiła się aukcja: „Kolczyki białe złoto ze szmaragdami, stan idealny”. Zdjęcie było identyczne jak moje kolczyki! Nawet rysa na jednym z kamieni była widoczna.
Zadzwoniłam do Marty jeszcze raz.
– Marta, musisz to zobaczyć! Ktoś sprzedaje moje kolczyki w internecie!
– Jesteś pewna?
– Na sto procent! Nawet rysa się zgadza!
Marta przyjechała natychmiast. Siedziałyśmy przy stole, patrząc na zdjęcia w internecie.
– Sprawdźmy numer telefonu sprzedającego – zaproponowała Marta.
Wybrałam numer podany na aukcji. Po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos:
– Halo?
– Dzień dobry, dzwonię w sprawie kolczyków z Allegro…
– Tak, są jeszcze dostępne – odpowiedziała kobieta.
Ten głos… był dziwnie znajomy. Ale nie mogłam go od razu skojarzyć.
– Czy mogłabym zobaczyć je na żywo? – zapytałam.
– Oczywiście. Proszę przyjechać na ulicę Słoneczną 17/4.
Spojrzałyśmy na siebie z Martą. To adres mojej teściowej! Poczułam zimny dreszcz na plecach.
– Marta, jedziemy tam natychmiast – powiedziałam stanowczo.
Pod blokiem pani Haliny czułam się jak detektyw w tanim kryminale. Zadzwoniłyśmy do drzwi. Otworzyła nam moja szwagierka – Justyna. Była wyraźnie zaskoczona naszym widokiem.
– O, cześć… Co wy tu robicie?
– Przyszłyśmy zobaczyć kolczyki wystawione na Allegro – powiedziałam spokojnie, choć w środku wszystko we mnie wrzało.
Justyna pobladła.
– To… to nie są twoje kolczyki…
– Justyna, nie żartuj sobie ze mnie! To pamiątka po babci! Skąd je masz?
W tym momencie zza drzwi wyjrzała pani Halina.
– Co tu się dzieje?
– Mamo, powiedz jej prawdę! – krzyknęła Justyna przez łzy.
Pani Halina spojrzała na mnie chłodno:
– Przecież ty masz tyle biżuterii… Justynie są bardziej potrzebne pieniądze niż tobie te kolczyki!
Zatkało mnie. Stałam jak sparaliżowana.
– Ukradłyście mi je? Po prostu zabrałyście z mojego domu?
Pani Halina wzruszyła ramionami:
– Przesadzasz. To tylko kolczyki. Justyna ma dwójkę dzieci i długi po mężu hazardziście. Ty masz wszystko: mieszkanie po rodzicach, dobrą pracę…
Marta aż się zagotowała:
– To nie powód, żeby okradać własną rodzinę!
Justyna zaczęła płakać:
– Przepraszam… Ja nie chciałam… Mama powiedziała, że nawet nie zauważysz…
Wybiegłam z mieszkania teściowej bez słowa. W głowie miałam mętlik: gniew, żal, niedowierzanie. Jak mogły mi to zrobić? Przecież traktowałam Justynę jak siostrę!
Wróciłam do domu i opowiedziałam wszystko Krzyśkowi. Spodziewałam się wsparcia, ale on tylko westchnął:
– Daj spokój, to rodzina… Po co robić aferę o kolczyki?
Poczułam się zdradzona przez wszystkich. Przez własnego męża też. Czy naprawdę bycie uczciwym nic już dziś nie znaczy? Czy rodzina może bezkarnie przekraczać granice tylko dlatego, że „to rodzina”?
Następnego dnia Justyna przyszła do mnie z kolczykami i łzami w oczach:
– Przepraszam… Oddaję ci je… Proszę, nie zgłaszaj tego na policję…
Patrzyłam na nią długo i ciężko było mi uwierzyć w jej skruchę. W końcu powiedziałam:
– Oddaj mi też klucz do mojego mieszkania. I lepiej już nigdy nie próbuj przekraczać tej granicy.
Od tamtej pory relacje w rodzinie są chłodne jak lód. Krzysiek udaje, że nic się nie stało. Pani Halina przestała się do mnie odzywać. A ja? Nauczyłam się zamykać drzwi na dwa zamki i nie ufać nikomu bezgranicznie.
Czasem patrzę na te kolczyki i zastanawiam się: czy naprawdę warto poświęcać rodzinne więzi dla kilku stówek? A może to ja jestem naiwna i świat już dawno przestał być sprawiedliwy? Co wy byście zrobili na moim miejscu?