Mój mąż zostawił mnie dla innej. Po piętnastu latach stanął w moich drzwiach i poprosił o pomoc. Czy można wybaczyć zdradę?

— Nie wierzę, że to robisz, Adam! — krzyknęłam, czując, jak łzy palą mnie pod powiekami. Stał w progu naszego mieszkania z walizką w ręku i spojrzeniem spuszczonym w podłogę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to ostatni raz, kiedy zobaczę go jako mojego męża.

Piętnaście lat temu Adam zostawił mnie dla Magdy — młodszej koleżanki z pracy. Byliśmy małżeństwem od dziesięciu lat, mieliśmy dwójkę dzieci: Olę i Michała. Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi. Pracowałam jako nauczycielka polskiego w liceum, Adam był inżynierem budowlanym. Nasze życie było zwyczajne, pełne codziennych trosk i małych radości. Nigdy nie przypuszczałam, że mogłabym zostać sama.

Pamiętam ten wieczór jak przez mgłę. Siedzieliśmy przy stole, dzieci już spały. Adam nagle powiedział: — Muszę ci coś powiedzieć. Zakochałem się w kimś innym. Wyprowadzam się.

Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że żartuje. Ale on był poważny. Wstał, spakował kilka rzeczy i wyszedł. Zostawił mnie z dwójką dzieci, kredytem na mieszkanie i sercem rozbitym na milion kawałków.

Przez pierwsze miesiące funkcjonowałam jak automat. Rano budziłam Olę i Michała, szykowałam śniadanie, odprowadzałam do szkoły, potem szłam do pracy. Wieczorami płakałam w poduszkę, żeby dzieci nie słyszały. Czułam się upokorzona i zdradzona. Najgorsze były plotki sąsiadek i współpracowników — wszyscy wiedzieli, że Adam zostawił mnie dla młodszej.

Dzieci długo nie mogły się pogodzić z jego odejściem. Michał zamknął się w sobie, Ola zaczęła mieć problemy w szkole. Musiałam być silna dla nich, choć sama miałam ochotę zniknąć. Moja mama powtarzała: — Dasz radę, Aniu. Jesteś silniejsza niż myślisz.

Minęły lata. Powoli zaczęłam układać sobie życie na nowo. Skupiłam się na pracy i dzieciach. Z czasem przestało boleć tak bardzo. Poznałam nawet kogoś — Marka, wdowca z sąsiedztwa. Był czuły i troskliwy, ale nigdy nie zdecydowałam się na kolejny ślub. Bałam się zaufać.

Adam przez te wszystkie lata widywał się z dziećmi sporadycznie. Magda nie chciała mieć z nimi kontaktu, a on był zbyt zajęty nowym życiem. Ola przestała do niego dzwonić po tym, jak zapomniał o jej osiemnastych urodzinach.

Aż pewnego listopadowego wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Adama — starszego, zmęczonego życiem, z siwymi włosami i oczami pełnymi żalu.

— Aniu… — zaczął niepewnie — Wiem, że nie mam prawa tu być… Ale nie mam dokąd pójść.

Stał przede mną człowiek złamany. Okazało się, że Magda go zostawiła dla innego mężczyzny. Stracił pracę po redukcji etatów, a jego rodzina odwróciła się od niego po tamtej zdradzie.

— Potrzebuję pomocy… Chociaż na kilka dni… — głos mu się załamał.

W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli. Przypomniałam sobie wszystkie noce spędzone na płaczu przez niego, wszystkie upokorzenia i samotność. Ale zobaczyłam też człowieka, który kiedyś był moją miłością i ojcem moich dzieci.

— Dzieci są już dorosłe — powiedziałam chłodno — Nie wiem, czy chcą cię widzieć.

— Wiem… Ale muszę spróbować to naprawić… Proszę cię tylko o kilka dni pod dachem.

Zgodziłam się niechętnie. Przez kolejne dni Adam spał na kanapie w salonie. Rozmawialiśmy mało — głównie o dzieciach i sprawach codziennych. Czułam w nim skruchę, ale też ogromny smutek.

Pewnego wieczoru usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.

— Aniu… Przepraszam za wszystko. Wiem, że nie zasługuję na wybaczenie… Ale chciałem ci powiedzieć, że żałuję każdego dnia bez was.

Patrzyłam na niego długo w milczeniu. Widziałam łzy w jego oczach — pierwszy raz od lat.

— Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć — odpowiedziałam cicho — Ale nie chcę już żyć nienawiścią.

Ola i Michał przyszli następnego dnia. Spotkanie było trudne i pełne łez. Michał długo milczał, Ola płakała i krzyczała na ojca za wszystkie lata nieobecności.

Adam został u mnie tydzień. Potem znalazł pokój do wynajęcia niedaleko miasta i zaczął szukać pracy jako kierowca autobusu.

Nie wiem jeszcze, czy potrafię mu wybaczyć całkowicie. Ale wiem jedno: nienawiść niszczy przede wszystkim tego, kto ją nosi w sercu.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa po takim bólu? Czy wybaczenie jest możliwe? A może są rany, które nigdy się nie zabliźnią?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś taką zdradę?