Miłość, która boli: Historia Alicji, Wojtka i Marysi
„Dziękuję ci, Wojtusiu! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła ❤️” – wiadomość rozświetliła ekran telefonu. Telefon mojego męża zadrżał w mojej dłoni, gdy szukałam numeru do hydraulika. Przez chwilę nie rozumiałam, co widzę. Nadawcą była jakaś Marysia. Serduszko na końcu. Wojtusiu? Marysia? Poczułam, jak serce zaczyna mi walić, a w gardle rośnie gula.
Mogłabym pomyśleć, że to daleka krewna albo koleżanka z pracy, gdyby nie jedno: nigdy wcześniej nie słyszałam o żadnej Marysi. A już na pewno nikt z rodziny nie pisałby do mojego męża z takim czułym zdrobnieniem i serduszkiem. Przez sekundę miałam ochotę odłożyć telefon i udawać, że nic się nie stało. Ale nie mogłam. Przewinęłam rozmowę wyżej. „Tęsknię za tobą”, „Nie mogę się doczekać naszego spotkania”, „Pamiętasz naszą noc w Krakowie?” – czytałam kolejne wiadomości, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
Usiadłam na podłodze w kuchni, ściskając telefon jak ostatnią deskę ratunku. W głowie miałam mętlik. Przecież Wojtek zawsze był taki czuły, taki obecny. Ostatnio był trochę bardziej zamyślony, ale tłumaczył to pracą. Mówił, że szef go ciśnie, że musi zostawać po godzinach. A ja? Ja wierzyłam. Zawsze mu wierzyłam.
Drzwi do mieszkania otworzyły się z trzaskiem. Usłyszałam znajomy stukot kluczy i głos Wojtka: „Ala? Jesteś?” Wstałam powoli, czując jak nogi mam z waty. Wyszedł do kuchni i spojrzał na mnie zdziwiony.
– Co się stało? – zapytał, widząc moją zapłakaną twarz.
– Kim jest Marysia? – zapytałam cicho, pokazując mu telefon.
Zbladł. Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu, jakby szukał słów. Potem spuścił wzrok.
– To nie tak, jak myślisz…
– A jak? – przerwałam mu ostro. – Bo wygląda na to, że masz romans!
Wojtek usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach. Przez długą chwilę żadne z nas się nie odzywało. Słyszałam tylko własny oddech i bicie serca.
– To była pomyłka… – zaczął w końcu. – Spotkałem ją przypadkiem na konferencji w Krakowie. Byliśmy kiedyś razem na studiach…
– I co? – przerwałam mu znowu. – I od razu wróciły stare uczucia?
– Nie! To nie tak… Po prostu… Ona przeżywa trudny czas, jej mąż ją zostawił… Chciałem tylko pomóc…
Zaśmiałam się gorzko.
– Pomóc? W hotelowym pokoju?
Wojtek milczał. Wiedziałam już wszystko.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Ja spałam w pokoju córki, on na kanapie w salonie. Nasza siedmioletnia Zosia pytała, dlaczego mama i tata się kłócą. Nie umiałam jej odpowiedzieć.
W pracy byłam cieniem samej siebie. Koleżanki pytały, czy wszystko w porządku, ale nie miałam siły udawać. W domu unikaliśmy się wzrokiem. Każdy gest Wojtka wydawał mi się fałszywy.
Pewnego wieczoru usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
– Alicja… Przepraszam cię. Wiem, że zawiodłem twoje zaufanie. Nie wiem, co mam zrobić…
Patrzyłam na niego długo.
– Chcesz być z nią?
Pokręcił głową.
– Nie. To był błąd. Chcę być z tobą i Zosią.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam tysiące myśli: czy można wybaczyć zdradę? Czy da się odbudować coś, co pękło tak boleśnie?
Następnego dnia zadzwoniła do mnie Marysia.
– Alicjo… Przepraszam, że dzwonię, ale musimy porozmawiać.
Nie chciałam jej słuchać, ale coś kazało mi zostać na linii.
– Nie chciałam tego wszystkiego… Wojtek mówił o tobie tylko dobrze… Byłam wtedy bardzo samotna…
Zacisnęłam pięści.
– To nie tłumaczy tego, co zrobiliście.
Marysia rozpłakała się po drugiej stronie słuchawki.
– Wiem… Przepraszam cię…
Rozłączyłam się bez słowa.
Wieczorem usiadłam sama w kuchni z kubkiem herbaty. Przypomniałam sobie nasze początki z Wojtkiem: pierwszą randkę nad Wisłą, ślub w małym kościele pod Warszawą, narodziny Zosi… Czy to wszystko miało teraz przestać istnieć przez jeden błąd?
Wojtek próbował wszystko naprawić: przynosił kwiaty, gotował obiady, zabierał Zosię do kina. Ale ja nie umiałam zapomnieć tamtych słów: „Tęsknię za tobą”.
Minęły tygodnie pełne rozmów i łez. Poszliśmy razem do terapeuty rodzinnego. Tam po raz pierwszy odważyłam się powiedzieć głośno o swoim bólu i strachu przed przyszłością.
– Boję się, że już nigdy ci nie zaufam – powiedziałam podczas jednej z sesji.
Wojtek płakał razem ze mną.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię wybaczyć. Ale wiem jedno: zdrada boli bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Niszczy wszystko to, co budowaliśmy przez lata.
Czasem patrzę na Wojtka i zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy miłość wystarczy, żeby posklejać rozbite serce?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?