„Nie wstydzisz się?” – Moja walka o prawo do bycia matką w polskim parku
– Nie wstydzisz się? – usłyszałam nagle, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Siedziałam na ławce w parku Skaryszewskim, słońce przebijało się przez liście, a moja Zosia ssała spokojnie pierś. Byłam przekonana, że nikomu nie przeszkadzam. Ale ta kobieta – może pięćdziesiątka, włosy spięte w ciasny kok, spojrzenie jak brzytwa – stała nade mną i patrzyła z pogardą.
– Przepraszam? – zapytałam cicho, czując jak policzki mi płoną.
– Tu są dzieci! – syknęła. – Nie możesz tego robić w domu? To jest miejsce publiczne!
Zosia przestała ssać i spojrzała na mnie wielkimi oczami. Poczułam, jak narasta we mnie złość, ale też wstyd. Przez chwilę miałam ochotę się schować, zasłonić, uciec. Ale potem przypomniałam sobie bezsenne noce, ból piersi, łzy bezsilności i dumę, że daję mojemu dziecku to, co najlepsze.
– Proszę pani – powiedziałam drżącym głosem – moje dziecko jest głodne. Karmię ją tak, jak natura to przewidziała. Jeśli to pani przeszkadza, może pani odejść.
Kobieta prychnęła i odeszła, ale jej słowa zostały ze mną na długo. Siedziałam jeszcze chwilę, próbując się uspokoić. Zosia znów zaczęła ssać, a ja czułam się jakby wszyscy w parku patrzyli tylko na mnie. Wróciłam do domu roztrzęsiona.
Wieczorem opowiedziałam o wszystkim mężowi. Michał spojrzał na mnie z troską:
– Kochanie, zrobiłaś dobrze. Nie daj się zastraszyć.
Ale ja nie mogłam przestać myśleć o tej sytuacji. Czy naprawdę zrobiłam coś złego? Czy powinnam była się ukryć? Zadzwoniłam do mamy. Zawsze była dla mnie wsparciem, ale tym razem jej reakcja mnie zaskoczyła.
– Wiesz, kiedyś to było nie do pomyślenia – powiedziała powoli. – Ale czasy się zmieniają. Może jednak warto być dyskretną?
Poczułam się zdradzona. Czy nawet moja mama uważa, że powinnam się wstydzić? Przez kolejne dni unikałam parków i miejsc publicznych. Karmiłam Zosię w samochodzie, w toalecie galerii handlowej, byle nikt nie widział.
Ale Zosia była coraz bardziej niespokojna. Ja też. Czułam się jak więzień własnego macierzyństwa. Pewnego dnia zobaczyłam w internecie zdjęcie kobiety karmiącej piersią na ławce w centrum Warszawy. Pod zdjęciem setki komentarzy: jedni ją wspierali, inni wyzywali od ekshibicjonistek.
Coś we mnie pękło. Napisałam własny post:
„Dziś w parku obca kobieta kazała mi przestać karmić piersią moje dziecko. Poczułam się upokorzona i winna. Ale czy naprawdę powinnam się wstydzić tego, że jestem matką? Czy to ja powinnam się chować?”
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Mój post udostępniły setki osób. Kobiety pisały do mnie wiadomości:
„Miałam to samo! W tramwaju starsza pani zwróciła mi uwagę!”
„Nie daj się! To twoje prawo!”
„Jestem z tobą!”
Ale były też inne głosy:
„To obrzydliwe! Są granice przyzwoitości!”
„Nie każdy chce to oglądać!”
Wciągnęło mnie to jak wir. Każdy komentarz bolał albo podnosił na duchu. Michał próbował mnie uspokoić:
– Nie przejmuj się hejtem. Ważne, że Zosia jest szczęśliwa.
Ale ja czułam, że to coś więcej niż tylko mój problem. To walka o prawo do bycia matką bez wstydu.
Kilka dni później spotkałam się z moją przyjaciółką, Kasią.
– Słyszałam o twoim poście – powiedziała cicho. – Jesteś odważna. Ja nigdy nie miałam odwagi karmić w miejscu publicznym.
– Ale dlaczego mamy się bać? – zapytałam z rozpaczą.
Kasia wzruszyła ramionami:
– Bo tak nas wychowano. Że ciało kobiety jest czymś do ukrycia, nawet gdy chodzi o dziecko.
Wróciłam do domu i długo patrzyłam na śpiącą Zosię. Przypomniałam sobie własne dzieciństwo – mama zawsze była silna, ale nigdy nie mówiła o swoich potrzebach. Może dlatego teraz tak trudno mi walczyć o swoje?
Następnego dnia znów poszłam do parku. Usiadłam na tej samej ławce co wtedy. Zosia była głodna, więc zaczęłam ją karmić. Czułam strach, ale też dumę. Kilka osób spojrzało na mnie ukradkiem, ale nikt nic nie powiedział.
Po chwili podeszła starsza pani i usiadła obok.
– Piękny widok – powiedziała cicho. – Tak rzadko już to widuję.
Uśmiechnęłam się przez łzy.
Dziś wiem jedno: nie chcę już więcej się chować ani wstydzić tego, że jestem matką. Chcę być przykładem dla mojej córki – żeby nigdy nie musiała wybierać między własnym komfortem a oczekiwaniami innych.
Czy naprawdę musimy wybierać: być sobą czy zadowalać innych? Czy Polska jest gotowa na to, by matki mogły być sobą bez strachu?