Dramat na granicy: Pielgrzymka zostawiła babcię z wnuczką w obcym kraju
Pani Grażyna z Działoszyna (woj. łódzkie) przeżyła prawdziwy koszmar podczas pielgrzymki do Medjugorie. Kobieta, wraz ze swoim synem i 2,5-letnią wnuczką Krysią, wyruszyła w podróż z biurem „Totus Tuus — Cały Twój”, aby prosić o cud dla swojej rodziny. Niestety, na granicy z Bośnią i Hercegowiną ich marzenia legły w gruzach.
Pomimo wcześniejszych zapewnień biura podróży, okazało się, że dokumenty, które posiadała pani Grażyna, nie były wystarczające, aby kontynuować podróż z wnuczką. Zgodnie z relacją kobiety, pilotka wycieczki kazała im wysiąść z autokaru, pozostawiając ich bez środków do życia i znajomości języka w obcym kraju.
Pasażerowie autokaru próbowali pomóc, oferując zbiórkę pieniędzy na tymczasowy paszport dla Krysi, jednak pilotka odmówiła. W końcu chorwacki celnik zlitował się nad rodziną i zadzwonił po swoją żonę, która zabrała ich do znajomego wynajmującego pokoje. Dzięki pomocy lokalnych sióstr zakonnych udało im się przetrwać do powrotu autokaru.
Po powrocie do Polski pani Grażyna postanowiła nagłośnić sprawę. W odpowiedzi na pytania dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, pilotka wycieczki zgłosiła na policję rzekome zaniedbanie wnuczki przez panią Grażynę. Policja jednak nie potwierdziła tych zarzutów, a kobieta ma nieposzlakowaną opinię.
Biuro podróży „Totus Tuus” nie odpowiedziało na próby kontaktu ze strony redakcji.