Zdrada w cieniu rodzinnych tajemnic: Historia Magdy z Bydgoszczy
Drzwi trzasnęły z hukiem, a ja stałam na klatce schodowej, ściskając w dłoni klucze i czując, jak serce wali mi w piersi. W powietrzu unosił się zapach pieczonego chleba z piekarni na dole, ale dla mnie wszystko było jakby za szybą. To był dzień, w którym wróciłam z delegacji o dzień wcześniej – i dzień, w którym moje życie rozpadło się na kawałki.
Weszłam do mieszkania. W salonie panował nieład: rozrzucone dziecięce zabawki, kubek po kawie na stole, a na kanapie – obca torebka. Nie mojej córki, nie mojej siostry. Zamarłam. Z kuchni dobiegły mnie śmiechy – głos mojego męża, Pawła, i kobiety, której nie znałam.
– Magda?! – Paweł wybiegł z kuchni, blady jak ściana. Za nim pojawiła się ona – młoda, długowłosa brunetka w moim szlafroku.
– Co tu się dzieje? – zapytałam, głos mi się łamał.
– To nie tak… – zaczął Paweł, ale nie dokończył. Brunetka rzuciła mi spojrzenie pełne pogardy i wyszła bez słowa, trzaskając drzwiami.
Zostałam sama z Pawłem. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. W końcu usiadłam ciężko na krześle.
– Od jak dawna? – zapytałam cicho.
– Magda… Proszę cię… – próbował mnie dotknąć, ale odsunęłam się gwałtownie.
– Od jak dawna?!
– Pół roku. Poznałem ją w pracy. Było mi ciężko… Ty ciągle w biegu, dom na twojej głowie… Ja… – jąkał się.
– Więc to moja wina? – przerwałam mu. – Bo pracuję, bo ogarniam wszystko sama?
Nie odpowiedział. Wstałam i wyszłam do sypialni. Zamknęłam się na klucz i pierwszy raz od lat płakałam tak, że aż bolało mnie całe ciało.
Następnego dnia zadzwoniła moja matka.
– Magda, musisz być silna. Ale… może nie powinnaś była tyle pracować? Paweł to dobry chłopak, może mu czegoś brakowało?
Zatkało mnie. Nawet własna matka nie stanęła po mojej stronie. Wtedy zadzwoniła moja siostra, Iwona.
– Magda, słyszałam… Mama mówiła, że Paweł był ostatnio jakiś inny. Ale nie martw się, przejdzie mu. Może powinnaś mu wybaczyć? Dla dzieci?
Dla dzieci? Dla dzieci miałabym udawać przed sobą i nimi, że nic się nie stało?
Wieczorem Paweł wrócił do domu spakować rzeczy.
– Magda, ja… Przepraszam. Nie wiem, co mi odbiło. Ale ona jest w ciąży.
Poczułam, jak świat wiruje.
– Wyjdź – powiedziałam tylko.
Zostałam sama z dwójką dzieci: siedmioletnią Zosią i czteroletnim Antkiem. Zosia patrzyła na mnie wielkimi oczami.
– Mamusiu, tata już nie wróci?
Przytuliłam ją mocno.
– Nie wiem, kochanie. Ale ja zawsze będę przy tobie.
Przez kolejne tygodnie walczyłam o każdy dzień. Praca w szkole podstawowej w Bydgoszczy była moją jedyną odskocznią od bólu. Dzieci były coraz bardziej niespokojne – Antek zaczął moczyć się w nocy, Zosia zamknęła się w sobie.
Pewnego dnia odebrałam telefon od teściowej.
– Magdo, Paweł jest głupi. Ale ta dziewczyna… ona jest taka miła! Może dasz jej szansę? Dzieci powinny ją poznać…
Zamknęłam oczy ze złości.
– Pani Halino, proszę nie dzwonić więcej z takimi propozycjami.
Rodzina Pawła przestała się odzywać. Moja matka przychodziła tylko wtedy, gdy musiała odebrać dzieci z przedszkola. Czułam się coraz bardziej samotna.
Któregoś wieczoru usiadłam przy stole z Iwoną.
– Wiesz, że mama wiedziała o tej dziewczynie? Paweł jej powiedział miesiąc temu. Ale poprosiła go tylko, żeby był dyskretny i nie robił ci wstydu przed sąsiadami.
Zamarłam.
– Czyli wszyscy wiedzieliście? Tylko ja byłam ostatnia?
Iwona spuściła wzrok.
– Bałyśmy się ci powiedzieć. Mama mówiła, że przesadzasz z reakcjami…
Wybuchłam płaczem. Czułam się zdradzona przez wszystkich – przez męża, rodzinę, nawet przez własną matkę.
Przez kilka miesięcy żyłam jak cień samej siebie. Praca, dom, dzieci – wszystko mechanicznie. Paweł odwiedzał dzieci coraz rzadziej. Jego nowa partnerka urodziła dziecko i nagle przestał mieć czas dla Zosi i Antka.
Pewnego dnia Zosia wróciła ze szkoły zapłakana.
– Mamusiu, pani powiedziała mi na świetlicy: „Twój tata ma nową rodzinę”. Dlaczego tata nas już nie kocha?
Nie umiałam odpowiedzieć. Przytuliłam ją tylko i płakałyśmy razem.
W końcu postanowiłam: dość tego upokorzenia. Sprzedałam mieszkanie po babci i wynajęłam małe dwupokojowe na Fordonie. Zaczęłam terapię u psychologa i powoli wracałam do życia.
Po roku Paweł zadzwonił:
– Magda… Przepraszam za wszystko. Ona mnie zostawiła. Mogę wrócić?
Zaśmiałam się przez łzy.
– Nie ma już do czego wracać, Paweł. Zniszczyłeś wszystko.
Dziś minęły dwa lata od tamtego dnia na klatce schodowej. Mam nowych znajomych, dzieci śmieją się coraz częściej. Czasem jeszcze boli – zwłaszcza gdy widzę szczęśliwe rodziny na placu zabaw czy słyszę śmiech par spacerujących po Wyspie Młyńskiej.
Ale wiem jedno: jestem silniejsza niż kiedykolwiek sądziłam. I choć rana po zdradzie nigdy się całkiem nie zagoi, nauczyłam się żyć dla siebie i dzieci.
Czy można jeszcze kiedyś zaufać drugiemu człowiekowi? Czy wy też byliście kiedyś zdradzeni przez najbliższych? Jak sobie z tym poradziliście?