Uciekaj, zanim będzie za późno… Historia Magdy z podwarszawskiego osiedla

– Magda! – wrzasnął Adam, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zadrżały szyby w oknach. – Ile razy mam ci mówić, żebyś nie zostawiała butów w przedpokoju?!

Stałam w kuchni z nożem w ręku, krojąc marchewkę do zupy dla naszej córki. Ręka mi zadrżała. Znowu. Zawsze drżała, gdy Adam podnosił głos. Wtedy czułam się jak dziecko, które zaraz dostanie karę. Ale przecież miałam już trzydzieści dwa lata i własne dziecko. Czy tak powinna wyglądać dorosłość?

Adam wszedł do kuchni, rzucił mi krótkie spojrzenie i mruknął:
– Dziś wracam późno. I nie chcę tu widzieć twojej matki.

Moja mama… Odkąd pamiętam, Adam jej nie znosił. Twierdził, że się wtrąca. A ona po prostu widziała więcej niż ja. Widziała, jak bardzo się zmieniłam przez te lata.

Ale zacznijmy od początku. Bo przecież nie zawsze tak było.

Poznałam Adama na studiach w Warszawie. Był przystojny, pewny siebie, miał plan na życie. Ja – dziewczyna z małego miasta pod Radomiem – byłam nim oczarowana. Moje koleżanki mówiły: „Magda, uważaj, on jest zbyt idealny”. Ale kto by ich słuchał? Wtedy świat był prosty: zakochać się, wyjść za mąż, mieć dzieci.

Adam oświadczył mi się na moich urodzinach, przy wszystkich znajomych. Było jak w filmie: klęknął, wyciągnął pierścionek i powiedział: „Chcę z tobą spędzić resztę życia”. Płakałam ze szczęścia. Mama płakała ze wzruszenia. Tata był dumny.

Ślub był piękny – biały kościółek na Mazowszu, wesele do białego rana. Adam tańczył ze mną walca i szeptał do ucha: „Jesteś moją królową”.

Pierwsze miesiące po ślubie były jak sen. Wynajęliśmy mieszkanie na nowym osiedlu pod Warszawą. Adam dostał pracę w korporacji, ja kończyłam studia pedagogiczne i dorabiałam jako niania. Wieczorami oglądaliśmy seriale, śmialiśmy się z głupot, planowaliśmy przyszłość.

A potem… coś zaczęło się psuć.

Najpierw były drobiazgi: Adam coraz częściej wracał zmęczony i rozdrażniony. Przestał mnie przytulać na powitanie. Zamiast „jak minął dzień?” słyszałam: „Dlaczego nie ma obiadu?”.

Potem pojawiły się pierwsze kłótnie o pieniądze. Adam zarabiał dobrze, ale twierdził, że wydaję za dużo na „bzdury” – a to pieluchy dla córki, a to nowe buty na zimę.

Najgorsze przyszło po narodzinach naszej córki, Julki. Adam był dumny tylko przez chwilę. Potem zaczął narzekać: „Nie śpisz po nocach? To twoja sprawa! Ja muszę być wyspany do pracy!”.

Mama przyjeżdżała pomagać mi przy dziecku. Adam był coraz bardziej opryskliwy:
– Pani Zofia znowu tu siedzi? Może od razu się tu wprowadzi?

Pewnego dnia usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:
– Panie Adamie, Magda jest zmęczona. Może by pan czasem ją wyręczył?
– Proszę się nie wtrącać! To moje małżeństwo!

Mama wyszła wtedy z płaczem. A ja? Ja przepraszałam Adama za jej zachowanie.

Z czasem przestałam zapraszać mamę. Przestałam spotykać się z koleżankami – Adam twierdził, że „mężatka nie powinna się szlajać po kawiarniach”.

Zamknęłam się w domu jak w klatce.

Adam coraz częściej wracał późno z pracy. Pachniał damskimi perfumami. Gdy pytałam:
– Gdzie byłeś?
Odpowiadał:
– Pracuję! Ktoś musi utrzymać ten dom!

Zaczęłam podejrzewać zdradę. Ale nie miałam dowodów.

Któregoś dnia znalazłam w jego kurtce paragon z hotelu w centrum Warszawy. Konfrontacja była krótka:
– Co to jest?
– Przeszukujesz mi kieszenie? Jesteś chora!

Wtedy pierwszy raz mnie popchnął.

Pamiętam ten moment jak dziś: upadłam na podłogę, a Julka zaczęła płakać w łóżeczku. Adam wyszedł trzaskając drzwiami.

Następnego dnia przyniósł kwiaty i przepraszał:
– Przepraszam, Magda… Nerwy mi puściły… To się więcej nie powtórzy.

Wybaczyłam mu. Bo przecież miałam rodzinę. Bo bałam się samotności.

Ale to się powtarzało coraz częściej.

Z czasem Adam przestał przepraszać. Zaczął mnie ignorować albo wyśmiewać:
– Jesteś beznadziejna! Nawet obiadu nie umiesz ugotować!
– Kto by cię chciał poza mną?

Moja samoocena spadła do zera.

Julka rosła i coraz częściej pytała:
– Mamusiu, dlaczego tata krzyczy?
Nie umiałam jej odpowiedzieć.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie siostra Adama – Aneta:
– Magda… Wiem, że Adam nie jest łatwy. Ale może powinnaś z nim porozmawiać? On zawsze był nerwowy…
– Aneta, on mnie popycha… Wyzywa…
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Magda… Moja mama też to znosiła przez lata…

Wtedy dotarło do mnie, że Adam powiela wzorce z domu rodzinnego.

Zaczęłam szukać pomocy w internecie. Trafiłam na forum dla kobiet doświadczających przemocy psychicznej i fizycznej. Czytałam historie podobne do mojej i płakałam nad losem innych – i swoim.

Zadzwoniłam do mamy:
– Mamo… Nie daję już rady…
Mama przyjechała natychmiast. Gdy zobaczyła moje podbite oko (Adam rzucił we mnie pilotem), powiedziała tylko:
– Pakuj rzeczy. Zabieram cię i Julkę do siebie.

Adam wrócił wcześniej niż zwykle i zobaczył walizki w przedpokoju:
– Co ty wyprawiasz?!
– Odchodzę.
– Nigdzie nie pójdziesz! Julka zostaje ze mną!

Wtedy pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach strach.

Mama stanęła między nami:
– Panie Adamie, jeśli pan podniesie rękę na moją córkę jeszcze raz, dzwonię na policję!
Adam wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami.

Wyprowadziłyśmy się tej nocy do mamy do Radomia. Przez pierwsze tygodnie nie mogłam spać – bałam się, że Adam przyjedzie i zabierze mi dziecko.

Ale on nie przyjechał. Przysłał tylko SMS-a: „Zrujnowałaś mi życie”.

Zaczęły się sprawy sądowe o alimenty i opiekę nad Julką. Adam próbował mnie oczernić przed sądem:
– Pani Magda jest niestabilna emocjonalnie! Nie nadaje się na matkę!
Na szczęście miałam wsparcie mamy i siostry Adama.

Po roku rozwód stał się faktem.

Zaczęłam nowe życie – znalazłam pracę jako nauczycielka w przedszkolu, wynajęłam małe mieszkanie na obrzeżach miasta. Julka chodziła do szkoły i powoli odzyskiwała radość życia.

Czasem spotykam Adama na ulicy – jest coraz bardziej zgorzkniały i samotny.

Dziś wiem jedno: trzeba mieć odwagę odejść, zanim będzie za późno.

Czasem pytam siebie: ile kobiet jeszcze tkwi w takich relacjach jak ja? Dlaczego tak trudno nam uwierzyć, że zasługujemy na coś lepszego? Czy Wy też kiedyś baliście się zrobić ten pierwszy krok?