To nie były tylko kolczyki. To była zdrada, której nigdy się nie spodziewałam.
„To są moje kolczyki! Jakim cudem trafiły na aukcję?” – krzyknęłam, wpatrując się w ekran laptopa, a serce waliło mi jak młot. Był piątkowy wieczór, dzieci już spały, a ja przeglądałam OLX z zamiarem kupienia używanego roweru dla syna. Zamiast roweru zobaczyłam zdjęcie moich własnych kolczyków – tych z białego złota z granatami, które dostałam od mamy na trzydzieste urodziny. Zrobiło mi się słabo.
Nazywam się Kinga Majewska. Mam 36 lat, dwójkę dzieci i męża – Pawła. Mieszkamy w bloku na warszawskim Ursynowie. Do tej pory myślałam, że moje życie jest zwyczajne, może nawet szczęśliwe. Ale tej nocy wszystko zaczęło się walić.
– Paweł! – zawołałam męża z kuchni. – Chodź tu na chwilę!
Przyszedł z irytacją na twarzy, bo właśnie oglądał mecz.
– Co się stało?
– Zobacz to – pokazałam mu zdjęcie na ekranie.
– No i?
– To są moje kolczyki! Te od mamy!
– Przesadzasz. Może podobne.
– Nie! Zobacz ten rysunek na zapięciu! Sama go zrobiłam pilnikiem, jak byłam dzieckiem!
Paweł wzruszył ramionami.
– Może gdzieś je zgubiłaś i ktoś znalazł?
– Przecież one leżały w mojej szkatułce! – prawie krzyczałam.
Ostatnio rzeczywiście miałam wrażenie, że giną mi drobiazgi. Najpierw zniknął pierścionek po babci, potem srebrna bransoletka. Myślałam, że to roztargnienie albo dzieci coś przestawiły. Ale teraz byłam pewna: ktoś mnie okradał.
Przez głowę przelatywały mi obrazy z ostatnich tygodni. Kto miał dostęp do naszej sypialni? Dzieci są za małe. Paweł? Nie wierzyłam, żeby był do tego zdolny. Zostawała jeszcze jedna osoba: teściowa, która przychodziła do nas dwa razy w tygodniu „pomóc przy dzieciach”.
Nie spałam całą noc. Rano zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.
– Magda, muszę ci coś powiedzieć…
Opowiedziałam jej wszystko.
– Kinga, musisz to sprawdzić. Może ktoś się włamał?
– Nie ma śladów włamania. Poza mną i Pawłem tylko teściowa ma klucze.
– Myślisz, że…?
– Sama nie wiem…
Tego dnia byłam rozkojarzona w pracy. Wróciłam do domu wcześniej i zaczęłam przeszukiwać szafki. Szkatułka była pusta. Zniknął też zegarek po tacie i złoty łańcuszek chrzcielny syna.
Wieczorem przyszła teściowa – Halina. Przyniosła ciasto i zachowywała się jak zawsze: serdeczna, troskliwa, trochę nadopiekuńcza.
– Kingo, wyglądasz na zmęczoną. Wszystko w porządku?
– Nie bardzo… Zginęły mi kolczyki i kilka innych rzeczy.
Zamarła na ułamek sekundy.
– Może dzieci gdzieś schowały?
– Szukałam wszędzie.
– A może sprzątaczka?
– Nie mamy sprzątaczki.
Patrzyła mi prosto w oczy, ale coś w jej spojrzeniu mnie zaniepokoiło. Postanowiłam działać.
Następnego dnia napisałam do sprzedającej na OLX:
„Dzień dobry, czy kolczyki są jeszcze dostępne? Chciałabym obejrzeć je osobiście.”
Odpowiedź przyszła szybko: „Tak, zapraszam jutro po południu na ul. Dereniową 14/7.”
Zamarłam – to adres mojej szwagierki, siostry Pawła!
Nie mogłam uwierzyć. Zadzwoniłam do Magdy:
– Magda, to mieszkanie Agaty! Co mam robić?
– Jedź tam ze mną. Musisz to zobaczyć na własne oczy.
Następnego dnia pojechałyśmy pod wskazany adres. Drzwi otworzyła Agata – blada i wyraźnie spięta.
– Cześć Kinga… nie spodziewałam się ciebie…
– Przyszłam obejrzeć kolczyki wystawione na OLX.
Agata zbladła jeszcze bardziej.
– To… prezent od mamy…
– Od Haliny? Mojej teściowej?
Agata spuściła wzrok.
Weszłyśmy do środka. Na stole leżały moje kolczyki i kilka innych rzeczy należących do mnie – pierścionek babci, zegarek taty…
– Agata, powiedz prawdę – powiedziałam cicho. – Skąd masz te rzeczy?
Zaczęła płakać.
– Mama przyniosła mi je kilka dni temu… Powiedziała, że to jej i żebym sprzedała, bo potrzebuje pieniędzy na dentystę…
– Ale przecież ona wie, że to moje!
Agata tylko szlochała.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Paweł wrócił późno z pracy.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
Opowiedziałam mu wszystko: o OLX, o Agacie, o rzeczach znalezionych u niej w mieszkaniu.
Paweł był w szoku.
– To niemożliwe… Mama nigdy by czegoś takiego nie zrobiła!
– A jednak zrobiła!
Następnego dnia zaprosiłam Halinę do siebie.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.
– Halino, znalazłam moje rzeczy u Agaty. Ona powiedziała mi prawdę.
Teściowa przez chwilę milczała, potem zaczęła mówić cicho:
– Kingo… ja… nie miałam wyjścia…
– Jak to nie miałaś wyjścia?!
– Mam długi u komornika… Po śmierci męża wszystko się posypało… Nie chciałam nikogo prosić o pomoc…
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
– Ukradłaś mi rzeczy i kazałaś córce je sprzedać?!
Halina zaczęła płakać:
– Wiem, że źle zrobiłam… Ale nie miałam już siły walczyć sama…
W tym momencie wszedł Paweł. Zobaczył matkę zapłakaną i mnie roztrzęsioną.
– Co tu się dzieje?
Opowiedziałam mu całą rozmowę. Paweł był blady jak ściana.
– Mamo… jak mogłaś? Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?
Halina tylko płakała:
– Bałam się waszej reakcji… Wstydziłam się…
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak mgła nad Wisłą jesienią. Paweł nie odzywał się do matki przez tydzień. Ja czułam się zdradzona przez rodzinę męża i przez niego samego – bo nie zauważył niczego wcześniej.
Najgorsze było jednak to, co wydarzyło się później. Halina zadzwoniła do mnie po tygodniu:
– Kingo… czy mogę przyjść? Muszę ci coś powiedzieć…
Zgodziłam się niechętnie. Przyszła z podkrążonymi oczami i siatką pełną moich rzeczy.
– Oddaję wszystko… Przepraszam cię z całego serca… Wiem, że nie zasługuję na przebaczenie…
Patrzyłam na nią długo w milczeniu. Widziałam kobietę złamaną przez życie, samotną i zagubioną. Ale też kobietę, która mnie okradła i oszukała.
Nie wiem, czy potrafię jej wybaczyć. Paweł próbował mnie przekonać:
– Daj jej szansę… Jest moją matką…
Ale ja już nigdy nie spojrzę na nią tak samo jak kiedyś.
Dziś patrzę na szkatułkę z biżuterią i zastanawiam się: ile warte jest zaufanie? Czy można je odbudować po takiej zdradzie? Czy wy byście wybaczyli?