Pomóżcie! Mój mąż przyprowadził kochankę do domu, gdy byłam w szpitalu – nie wiem, co robić, a mama mnie nie wspiera

– Co ty tu robisz?! – mój głos zadrżał, gdy zobaczyłam ją w naszym salonie. Stała przy stole, trzymając w dłoni mój ulubiony kubek z napisem „Najlepsza Mama na świecie”. Mój mąż, Paweł, stał obok niej, jakby to była najnormalniejsza sytuacja na świecie.

Jeszcze kilka dni temu leżałam w szpitalu po operacji wyrostka. Paweł odwiedził mnie tylko raz – przyniósł kwiaty i powiedział, że wszystko w domu jest pod kontrolą. Uwierzyłam mu. Chciałam wierzyć. Ale kiedy wróciłam do naszego mieszkania na warszawskim Ursynowie, poczułam, że coś jest nie tak. Drzwi były otwarte, a w powietrzu unosił się zapach obcych perfum.

– To jest… – zaczął Paweł, ale nie dokończył. Spojrzałam na kobietę – młodszą ode mnie o jakieś dziesięć lat, z długimi blond włosami i sztucznym uśmiechem.

– Przepraszam… ja już pójdę – powiedziała cicho i wybiegła z mieszkania. Paweł patrzył na mnie bez słowa.

– To twoja kochanka? – zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.

Nie odpowiedział. Po prostu spuścił głowę.

Wtedy poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy mówił, że musi zostać dłużej w pracy. Wszystkie te weekendy, które spędzał „u kolegi”.

– Dlaczego? – wyszeptałam. – Dlaczego mi to zrobiłeś?

Paweł wzruszył ramionami. – Nie wiem… Po prostu… wszystko się zmieniło. Ty ciągle byłaś zmęczona, zajęta dzieckiem, domem…

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nasza córka, Zosia, miała dopiero pięć lat. Była całym moim światem. Dla niej znosiłam wszystko – nawet samotność i wieczne pretensje Pawła.

Wyszłam z mieszkania i zadzwoniłam do mamy. Potrzebowałam wsparcia, ciepłego słowa. Zawsze powtarzała: „Rodzina jest najważniejsza”.

– Mamo… Paweł mnie zdradził – wyszeptałam przez łzy.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Może powinnaś się bardziej postarać? – usłyszałam w końcu jej głos. – Mężczyźni mają swoje potrzeby. Może za bardzo się poświęciłaś dziecku?

Nie wierzyłam własnym uszom.

– Mamo! On przyprowadził ją do naszego domu! Do mojego łóżka!

– Nie rób sceny. Pomyśl o Zosi. Rozwód to nie jest rozwiązanie.

Rozłączyłam się i osunęłam na ławkę przed blokiem. Czułam się kompletnie sama. Nawet własna matka nie chciała mnie zrozumieć.

Przez kolejne dni Paweł unikał rozmów. Wracał późno, zamykał się w pokoju gościnnym. Zosia pytała: „Mamusiu, dlaczego tata już się z nami nie bawi?”. Nie umiałam jej odpowiedzieć.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Ania, zauważyła moje rozkojarzenie.

– Coś się stało? – zapytała delikatnie.

Opowiedziałam jej wszystko. Po raz pierwszy ktoś mnie wysłuchał bez oceniania.

– Musisz pomyśleć o sobie – powiedziała Ania stanowczo. – I o Zosi. Nie możesz pozwolić, żeby on cię tak traktował.

Wieczorem długo patrzyłam na śpiącą córkę. Zasługiwała na szczęśliwą mamę. Ale jak mam być szczęśliwa, skoro czuję się zdradzona przez wszystkich?

Pewnego dnia Paweł przyszedł wcześniej do domu.

– Musimy porozmawiać – powiedział chłodno.

Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.

– Chcę rozwodu – oznajmił bez emocji.

Poczułam ulgę i strach jednocześnie.

– A Zosia? – zapytałam cicho.

– Będziemy się nią dzielić – odpowiedział krótko.

Nie walczył o naszą rodzinę. Nie przeprosił nawet za to, co zrobił.

Kiedy powiedziałam o wszystkim mamie, usłyszałam tylko:

– Sama tego chciałaś.

Zostałam sama z dzieckiem i tysiącem pytań bez odpowiedzi. Każdego dnia walczyłam o normalność dla Zosi i dla siebie. Czasem miałam ochotę krzyczeć ze złości i rozpaczy. Innym razem chciało mi się płakać nad własną naiwnością.

Minęły tygodnie. Powoli zaczynałam odzyskiwać siły dzięki wsparciu Ani i kilku innych przyjaciółek. Zosia coraz częściej się uśmiechała. Ja też zaczynałam wierzyć, że jeszcze mogę być szczęśliwa – bez Pawła i bez akceptacji mamy.

Czasem jednak wraca pytanie: czy naprawdę można zacząć od nowa po takim upokorzeniu? Czy wybaczenie sobie własnej naiwności jest możliwe? Może wy też kiedyś musieliście wybierać między lojalnością wobec rodziny a szacunkiem do samej siebie?