Ograniczyłam kontakt ze swoją mamą i teraz lepiej układa nam się z mężem: Jak mogłam być taka ślepa na jej manipulacje
– Znowu do niej dzwonisz? – głos Pawła był cichy, ale wibrował napięciem. Stał w progu kuchni, opierając się o framugę drzwi, a ja ścisnęłam telefon mocniej, jakby miał mnie ochronić przed jego wzrokiem.
– Muszę jej powiedzieć, że wrócimy później. – Odpowiedziałam niemal automatycznie, nie patrząc mu w oczy. W słuchawce słyszałam już znajome kliknięcie – mama odebrała po pierwszym sygnale.
– Cześć, mamo! – powiedziałam z przesadnym entuzjazmem, który od lat był moją drugą naturą.
– No wreszcie! Już myślałam, że coś się stało. Gdzie wy się podziewacie? – Jej głos był ciepły, ale podszyty niepokojem, który zawsze sprawiał, że czułam się winna.
– Wracamy później, byliśmy na zakupach… – zaczęłam tłumaczyć, ale mama już przejęła rozmowę.
– Zakupy? Znowu? Przecież mówiłam ci, żebyś nie wydawała tyle pieniędzy. Paweł cię do tego namawia? – Jej ton zmienił się na oskarżycielski.
Zamknęłam oczy. Paweł westchnął głośno i wyszedł z kuchni. Słyszałam jeszcze, jak pod nosem mruczy: „To już przesada”.
Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęłam żyć według jej zasad. Może wtedy, gdy w podstawówce przyniosłam do domu czwórkę z matematyki i usłyszałam: „Gdybyś się bardziej postarała, byłaby piątka”. Może wtedy, gdy nie pozwoliła mi pojechać na zieloną szkołę, bo „nie wiadomo, z kim tam będziesz”.
Przez lata byłam przekonana, że mama wie lepiej. Wybierała mi ubrania, przyjaciółki, nawet studia. Gdy poznałam Pawła na uczelni, pierwsze co zrobiłam po randce to zadzwoniłam do niej i opowiedziałam wszystko ze szczegółami. Była zachwycona – do czasu.
– Informatyk? – zapytała z wyraźnym rozczarowaniem. – Myślałam, że znajdziesz sobie kogoś z ambicjami. Lekarza albo prawnika.
Wtedy jeszcze się śmiałam. Paweł był czuły, zabawny i kochał mnie taką, jaka byłam. Ale im bliżej ślubu, tym bardziej mama zaczynała ingerować w nasze życie.
– Suknia powinna być skromniejsza. – mówiła podczas przymiarek.
– Nie zapraszaj tej koleżanki, ona ci tylko zazdrości.
– Paweł powinien poprosić mnie o twoją rękę jeszcze raz, tak jak należy.
Zgodziłam się na wszystko. Chciałam ją uszczęśliwić. Chciałam być dobrą córką.
Po ślubie zamieszkaliśmy w małym mieszkaniu na Pradze. Mama dzwoniła codziennie rano i wieczorem. Pytała o wszystko: co jadłam na śniadanie, czy Paweł pomaga mi w domu, czy nie za późno wraca z pracy. Gdy nie odbierałam telefonu, potrafiła przyjechać bez zapowiedzi.
Paweł początkowo był wyrozumiały. Ale z czasem zaczął się buntować.
– Twoja mama traktuje mnie jak intruza! – wybuchł pewnego wieczoru po kolejnej niezapowiedzianej wizycie.
– Przesadzasz… Ona po prostu się o nas martwi – próbowałam go uspokoić.
– Nie! Ona chce nami rządzić! A ty jej na to pozwalasz!
Nie umiałam mu odpowiedzieć. Czułam się rozdarta między nim a mamą. Każda kłótnia kończyła się moimi łzami i telefonem do niej. Mama zawsze wiedziała, co powiedzieć:
– Widzisz? Mówiłam ci, że on nie jest dla ciebie odpowiedni. Powinnaś była mnie posłuchać.
Zaczęłam coraz częściej zostawać u niej na noc po kłótniach z Pawłem. Wracałam do mieszkania pełna poczucia winy i żalu. Paweł milczał godzinami.
Pewnego dnia znalazłam go siedzącego na podłodze w kuchni. Trzymał w ręku mój telefon.
– Przeczytałem twoje wiadomości z mamą – powiedział cicho.
Zamarłam.
– Wiesz co ona o mnie pisze? Że jestem leniem i pasożytem. Że cię unieszczęśliwiam. Że powinnaś wrócić do domu.
Nie mogłam oddychać.
– To nieprawda… Ona po prostu się martwi…
Paweł spojrzał na mnie ze łzami w oczach:
– Albo wybierzesz nas, albo ją.
Przez kilka dni chodziłam jak we śnie. Mama dzwoniła coraz częściej. W końcu odebrałam:
– Mamo… muszę trochę odpocząć od tych rozmów. Chcę spróbować sama rozwiązywać swoje problemy.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Jak chcesz – powiedziała chłodno. – Ale pamiętaj: matka zawsze wie lepiej.
To był początek najtrudniejszego okresu w moim życiu. Mama przestała dzwonić. Przestała pisać. Czułam się winna i samotna jak nigdy wcześniej. Ale Paweł był przy mnie. Zaczęliśmy rozmawiać – naprawdę rozmawiać – o tym, czego chcemy od życia i od siebie nawzajem.
Z czasem zaczęło być lepiej. Nauczyłam się gotować bez telefonicznych instrukcji mamy. Sama wybierałam ubrania i przyjaciółki. Zaczęliśmy z Pawłem planować wspólne wakacje bez konsultacji z nikim innym.
Po kilku miesiącach mama zadzwoniła:
– Widzę, że świetnie sobie radzisz beze mnie – powiedziała z wyrzutem.
– Mamo… Chciałabym po prostu być twoją córką, a nie projektem do poprawiania – odpowiedziałam drżącym głosem.
Rozłączyła się bez słowa.
Dziś widujemy się rzadko. Nasze rozmowy są krótkie i powierzchowne. Czasem tęsknię za dawną bliskością, ale wiem już, że była ona iluzją – opartą na kontroli i manipulacji.
Z Pawłem jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Uczymy się siebie na nowo – bez trzeciej osoby w naszym małżeństwie.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: Jak mogłam być taka ślepa? Czy naprawdę można kochać kogoś tak bardzo, że przestaje się widzieć własne życie?
A wy? Czy też musieliście kiedyś postawić granicę najbliższej osobie? Jak to przetrwaliście?