Odziedziczyłam dom po babci. W piwnicy znalazłam listy, które zburzyły wszystko, co wiedziałam o mojej rodzinie…

— Nie zostawiaj mnie tu samej, mamo! — krzyknęłam za plecami mamy, kiedy zamykała za sobą drzwi starego domu babci. Jej wzrok był chłodny, jakby to miejsce już dawno przestało dla niej istnieć. — Musisz się tym zająć, Marto. To twój dom teraz — rzuciła przez ramię i zniknęła w deszczu.

Zostałam sama w korytarzu pachnącym kurzem i lawendą. Przez chwilę słyszałam jeszcze echo jej kroków na żwirowej ścieżce. Wzięłam głęboki oddech. To miał być zwykły weekend — posprzątać, przejrzeć rzeczy, może powspominać dzieciństwo. Nie miałam pojęcia, że wszystko, co wiedziałam o sobie i swojej rodzinie, rozpadnie się na kawałki.

Skrzypiące schody prowadziły mnie do piwnicy, gdzie babcia trzymała słoiki z kompotami i stare narzędzia dziadka. Zawsze bałam się tego miejsca — ciemność, wilgoć i ten dziwny zapach starego drewna. Ale teraz czułam się zobowiązana. Przecież to ja byłam tą „najbliższą”, tą „najbardziej sentymentalną”.

Znalazłam je przypadkiem. Kartonowe pudełko, ukryte za regałem z narzędziami. Na wieczku ktoś napisał „Nie otwierać”. Oczywiście, że otworzyłam. W środku były listy — dziesiątki kopert, niektóre pożółkłe, inne jeszcze pachnące atramentem. Wszystkie zaadresowane do mojej babci, Anny Nowak.

Drżącymi dłońmi wyjęłam pierwszy list. „Anno, nie mogę już dłużej milczeć…” — zaczynał się. Pismo było męskie, eleganckie. Czytałam dalej i z każdą linijką czułam, jak serce bije mi coraz szybciej.

„Twój syn nie jest moim synem. Wiem o wszystkim. Proszę, nie każ mi wybierać między tobą a prawdą…”

Zamarłam. Syn? Przecież babcia miała tylko jednego syna — mojego ojca. Co to miało znaczyć? Przewracałam kolejne kartki, szukając odpowiedzi. Listy były pełne bólu, żalu i… miłości? Ktoś pisał do mojej babci przez lata, błagał o spotkanie, wybaczenie, prawdę.

Wróciłam na górę z naręczem listów i usiadłam przy kuchennym stole. Zegar tykał głośniej niż zwykle. W głowie miałam mętlik. Czy mój ojciec nie był tym, za kogo go uważałam? Czy babcia przez całe życie ukrywała przed nami coś tak ważnego?

Zadzwoniłam do mamy.

— Mamo… znalazłam coś w piwnicy.
— Co znowu? — westchnęła zniecierpliwiona.
— Listy. Ktoś pisał do babci przez lata… Tam są rzeczy o tacie…
— Nie grzeb w tym! — przerwała mi ostro. — To stare sprawy. Lepiej zostaw to w spokoju.

Ale nie mogłam przestać myśleć o tym, co przeczytałam. Przez całą noc przewracałam się w łóżku babci, słuchając ulewnego deszczu za oknem i próbując poukładać sobie wszystko w głowie.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z ciotką Zosią — młodszą siostrą mojego ojca. Zawsze była bardziej otwarta niż reszta rodziny.

— Ciociu… czy tata był naprawdę synem babci i dziadka?
Zosia spojrzała na mnie długo i ciężko westchnęła.
— Wiedziałam, że kiedyś ktoś zapyta…
— Co masz na myśli?
— Twój tata… był adoptowany. Babcia nigdy nie chciała o tym mówić. Bała się skandalu. Wtedy takie rzeczy były nie do pomyślenia.

Poczułam się tak, jakby ktoś wyciągnął mi ziemię spod nóg.

— Ale dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
— Bo wszyscy bali się prawdy. Babcia była dumna i uparta. Dziadek… on nigdy się z tym nie pogodził.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Przeglądałam listy jeszcze raz — teraz już wiedziałam, kto je pisał: biologiczny ojciec mojego taty. Pisał do babci przez lata, prosił o kontakt z synem, ale ona nigdy nie odpowiedziała.

W niedzielę przyjechała rodzina na wspólne sprzątanie domu przed sprzedażą. Atmosfera była napięta od samego rana.

— Po co te wszystkie pytania? — burknął mój brat Paweł.
— Marta zawsze musi coś rozgrzebywać — dodała kuzynka Kasia.
— Może lepiej zostawić przeszłość w spokoju? — rzuciła mama.

Ale ja już nie mogłam udawać, że nic się nie stało.

— Chcę wiedzieć prawdę! — wybuchłam nagle przy stole. — Chcę wiedzieć, kim naprawdę jesteśmy!

Zapadła cisza. Każdy unikał mojego wzroku.

Wyszłam na ganek i usiadłam na schodach, patrząc na ogród babci zarosły chwastami. Czułam się zdradzona przez wszystkich — przez babcię, mamę, nawet przez siebie samą za to, że tak długo wierzyłam w tę rodzinną sielankę.

Wieczorem zostałam sama w pustym domu. Przeglądałam zdjęcia z dzieciństwa i próbowałam znaleźć w nich ślady tej tajemnicy. Czy naprawdę niczego nie zauważyłam? Czy wszyscy wokół mnie tylko udawali?

Dziś wiem jedno: rodzina to nie zawsze więzy krwi ani piękne wspomnienia z dzieciństwa. To także tajemnice, kłamstwa i wybory, które ranią na pokolenia.

Czy powinnam wybaczyć babci? Czy mam prawo domagać się prawdy od tych, którzy chcieli ją przede mną ukryć? A może lepiej zostawić przeszłość w spokoju i zacząć budować własną przyszłość?

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze takich tajemnic kryją nasze rodziny? I czy naprawdę chcemy je wszystkie poznać?