Oddałam męża przyjaciółce – a ona bez wahania przyjęła. Moje życie po zdradzie i decyzji, której nie da się cofnąć
Siedziałam na zimnych kafelkach w łazience, oparta o pralkę, z telefonem w dłoni. Drżały mi ręce. Za drzwiami słyszałam śmiech mojej córki, a w kuchni stukały naczynia – to mój mąż, Paweł, szykował kolację. Wtedy zadzwoniła do mnie Marta. „Musimy pogadać. Teraz.” – powiedziała, a ja wiedziałam, że nie mogę już dłużej uciekać przed prawdą.
Marta była moją przyjaciółką od liceum. Razem przeżyłyśmy pierwsze miłości, rozstania, studenckie imprezy i dramaty rodzinne. Była dla mnie jak siostra. Ale od kilku miesięcy czułam, że coś się zmieniło. Częściej pisała do Pawła niż do mnie. Zaczęłam zauważać ich spojrzenia podczas wspólnych spotkań. Z początku tłumaczyłam sobie wszystko – przecież Paweł jest przystojny, zabawny, a Marta zawsze była otwarta i serdeczna. Ale w środku narastał we mnie niepokój.
Kiedy weszłam do kuchni, Paweł spojrzał na mnie z troską:
– Wszystko w porządku, Aniu?
– Tak… Muszę wyjść na chwilę do Marty. – odpowiedziałam cicho.
– O tej porze? – zdziwił się.
– To ważne.
Wyszłam z domu, czując jakby ktoś ściskał mnie za gardło. Marta czekała na mnie pod blokiem, oparta o swój czerwony samochód. Miała na sobie dres i rozmazany makijaż – wyglądała na wykończoną.
– Chodź do mnie – powiedziała bez powitania.
W jej mieszkaniu panował bałagan. Puste kubki po kawie, sterta prania na kanapie, niedokończony serial na ekranie telewizora. Usiadłyśmy naprzeciwko siebie.
– Anka… Nie umiem już tego ukrywać. Zakochałam się w Pawle – powiedziała nagle, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
– Co ty wygadujesz? – wyszeptałam.
– Próbowałam walczyć z tym uczuciem. Wiem, że to chore… Ale on też coś do mnie czuje. Wiem to. – jej głos drżał.
Zrobiło mi się słabo. Przez chwilę miałam ochotę wybiec i nigdy więcej nie wracać. Ale zamiast tego zapytałam:
– Spałaś z nim?
Marta spuściła wzrok.
– Nie… Jeszcze nie. Ale… Anka, ja go kocham. I wiem, że on jest nieszczęśliwy przy tobie.
Te słowa bolały bardziej niż wszystko inne. Przypomniałam sobie wszystkie nasze kłótnie z Pawłem o pieniądze, o wychowanie Zosi, o jego matkę, która wiecznie się wtrącała. Ostatnio coraz częściej milczeliśmy przy kolacji.
– Chcesz mi go zabrać? – zapytałam bezbarwnym głosem.
– Nie… Ja… Chcę tylko być szczęśliwa. I chcę, żeby on też był szczęśliwy.
Wstałam gwałtownie.
– To sobie go weź! – krzyknęłam przez łzy. – Sama ci go oddaję! Może ty potrafisz go uszczęśliwić!
Wybiegłam z mieszkania Marty i długo błąkałam się po osiedlu. W głowie miałam mętlik: gniew na Martę, żal do Pawła, ale też poczucie winy – bo przecież sama byłam już zmęczona tym małżeństwem. Czułam się pusta i przegrana.
Następnego dnia Paweł wrócił późno z pracy. Zosia już spała.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
Usiadł naprzeciwko mnie przy stole w kuchni.
– Wiem o wszystkim – zaczęłam cicho. – O tobie i Marcie.
Paweł zbladł.
– To nie tak…
– Nie tłumacz się. Jeśli ją kochasz… Idź do niej. Ja już nie mam siły walczyć o coś, co dawno umarło.
Milczał długo. Potem tylko skinął głową i wyszedł z domu bez słowa. Zosia obudziła się w nocy i pytała o tatę. Skłamałam jej wtedy pierwszy raz: „Tata musiał wyjechać na kilka dni”.
Przez kolejne tygodnie żyłam jak automat: praca, przedszkole, zakupy, domowe obowiązki. Marta przestała się odzywać. Paweł pojawiał się tylko po to, by zabrać Zosię na spacer albo oddać alimenty. Moja matka dzwoniła codziennie:
– Aniu, co się dzieje? Czemu Paweł nie odbiera telefonu?
– Mamo, proszę cię…
– To przez tę twoją Martę? Wiedziałam! Zawsze była fałszywa!
Nie miałam siły tłumaczyć jej wszystkiego od nowa.
Najgorsze były święta Bożego Narodzenia. Siedziałam przy stole z rodzicami i Zosią, patrząc na puste miejsce po Pawle. Wszyscy udawali, że nic się nie stało, ale atmosfera była ciężka jak ołów.
Po Nowym Roku zadzwoniła do mnie Marta:
– Anka… Przepraszam cię za wszystko. Paweł odszedł ode mnie po miesiącu. Powiedział, że nie potrafi żyć bez Zosi… ani bez ciebie.
Zatkało mnie.
– Co ty teraz chcesz? Żebym mu wybaczyła?
– Nie wiem… Chciałam tylko powiedzieć ci prawdę.
Wieczorem Paweł pojawił się pod moimi drzwiami z bukietem tulipanów i butelką wina.
– Aniu… Popełniłem błąd. Wiem to teraz. Proszę cię… spróbujmy jeszcze raz.
Patrzyłam na niego długo. Widziałam w jego oczach żal i strach przed samotnością.
– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć – powiedziałam szczerze.
Usiadł obok mnie na kanapie i złapał mnie za rękę:
– Kocham cię…
Zaczęłam płakać jak dziecko.
Przez kolejne tygodnie próbowaliśmy poukładać nasze życie na nowo. Było ciężko – brakowało zaufania, bolały wspomnienia zdrady i upokorzenia. Zosia cieszyła się z powrotu taty do domu, ale ja każdej nocy budziłam się zlana potem ze strachu przed kolejnym rozczarowaniem.
Marta wyprowadziła się z miasta. Napisała mi długi list:
„Aniu, nigdy nie chciałam cię skrzywdzić… Ale wiem, że już nigdy nie będziemy przyjaciółkami.”
Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Nasze małżeństwo przetrwało burzę, ale już nigdy nie będzie takie samo jak dawniej. Czasem patrzę na Pawła i zastanawiam się: czy naprawdę można wybaczyć zdradę? Czy można odbudować coś, co samemu się rozbiło?
A może są decyzje w życiu, których nie da się cofnąć? Co wy byście zrobili na moim miejscu?