Nowy Rok, który zmienił wszystko: Opowieść o rodzinnych sekretach i drugiej szansie
Już od rana czułam, że coś wisi w powietrzu. W kuchni pachniało barszczem i pieczonym schabem, a ja – Agnieszka Majewska – z trudem powstrzymywałam łzy. Mama krzątała się przy stole, tata znowu narzekał na politykę w telewizji, a mój mąż, Krzysiek, siedział w kącie i pisał coś na telefonie. Zegar wskazywał 17:00, a ja wiedziałam, że za kilka godzin wszystko się zmieni.
– Agnieszko, podaj śledzie! – zawołała mama, nie patrząc na mnie. – I sprawdź, czy dzieci nie rozniosły salonu.
– Zaraz, mamo – odpowiedziałam cicho, wycierając dłonie o fartuch. Spojrzałam na moją córkę Zosię i syna Michała, którzy kłócili się o pilota do telewizora. – Zosiu, Michał, dajcie spokój! Dziadek zaraz się zdenerwuje.
– To on zawsze się denerwuje! – burknęła Zosia.
Wiedziałam, że to będzie trudny wieczór. Od tygodni czułam napięcie między mną a Krzyśkiem. Odkąd stracił pracę w fabryce i zaczął coraz częściej wychodzić z kolegami „na piwo”, oddaliliśmy się od siebie. Próbowałam rozmawiać, ale on zamykał się w sobie. A teraz jeszcze te święta u moich rodziców – wszyscy pod jednym dachem, jak za dawnych lat.
O 18:00 przyszła moja siostra Marta z mężem Pawłem i ich synem Kubą. Marta zawsze była tą „lepszą” – piękna, zadbana, z własną firmą i domem pod Warszawą. Mama od razu rzuciła się jej na szyję.
– Martusia! Jak dobrze cię widzieć! – wykrzyknęła mama. – Pawełku, rozgośćcie się! Kuba, chodź do babci!
Patrzyłam na to z zazdrością i żalem. Ja byłam tą „gorszą” – po studiach zostałam w rodzinnym mieście, pracowałam w szkole i ledwo wiązałam koniec z końcem. Nawet tata czasem rzucał kąśliwe uwagi:
– No i co tam w tej szkole? Znowu podwyżek nie dali? – zapytał przy kolacji.
– Nie dali – odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
– A Krzysiek? Co tam u ciebie? – tata spojrzał na mojego męża.
– Szukam czegoś nowego – odburknął Krzysiek.
– Może byś się za robotę wziął, a nie tylko szukał…
Wiedziałam, że zaraz wybuchnie kłótnia. Krzysiek spojrzał na mnie z wyrzutem. Marta przewróciła oczami. Mama próbowała ratować sytuację:
– Dajcie spokój! Nowy Rok przed nami! Niech będzie lepszy niż ten stary!
Ale już było za późno. Krzysiek wstał od stołu i wyszedł na balkon. Michał pobiegł za nim. Ja zostałam przy stole z poczuciem porażki.
Po północy zaczęły się życzenia. Wszyscy składali sobie uściski i całusy, ale czułam chłód. Kiedy przyszła kolej na mnie i Krzyśka, spojrzał mi prosto w oczy:
– Chciałem ci powiedzieć coś ważnego…
Zamarłam. Wszyscy patrzyli na nas.
– Wyprowadzam się – powiedział cicho. – Od jutra będę u Tomka.
Mama upuściła kieliszek. Marta zakryła usta dłonią. Michał zaczął płakać.
– Co ty wygadujesz?! – krzyknęła mama.
– Przepraszam… Nie mogę już tak żyć – dodał Krzysiek i wybiegł z mieszkania.
Zrobiło się cicho jak nigdy wcześniej. Tata spojrzał na mnie z wyrzutem:
– To twoja wina! Zawsze byłaś uparta!
Marta próbowała mnie objąć:
– Aga…
Odepchnęłam ją i pobiegłam do łazienki. Tam po raz pierwszy od lat pozwoliłam sobie na głośny płacz. Czułam się upokorzona, zdradzona i samotna.
Następne dni były koszmarem. Mama dzwoniła codziennie:
– Agnieszko, musisz walczyć o rodzinę! Dzieci potrzebują ojca!
Ale ja nie miałam już siły walczyć. Michał zamknął się w sobie, Zosia zaczęła sprawiać problemy w szkole. Marta przysyłała mi wiadomości:
– Przyjedź do nas na weekend. Odpoczniesz.
Nie chciałam nikogo widzieć.
Po miesiącu przyszły papiery rozwodowe. Krzysiek nie wrócił. Okazało się, że już od dawna spotykał się z kimś innym – koleżanką z pracy. Poczułam się jak idiotka.
Pewnego dnia tata przyszedł do mnie bez zapowiedzi.
– Aga… Przepraszam za tamto wtedy. Nie powinienem był tak mówić.
Spojrzałam na niego przez łzy.
– Tato… Ja już nie wiem, co robić.
Usiadł obok mnie i pierwszy raz od lat mnie przytulił.
– Jesteś silniejsza niż myślisz. Dasz radę.
To był początek mojej drogi do nowego życia. Zaczęłam terapię, wróciłam do pracy z nową energią. Dzieci powoli odzyskiwały spokój. Marta pomogła mi znaleźć lepszą pracę w Warszawie – przeprowadziłam się tam z dziećmi po wakacjach.
Dziś mijają dwa lata od tamtego Nowego Roku. Nadal boli mnie to wszystko, ale wiem jedno: czasem trzeba stracić wszystko, by odnaleźć siebie na nowo.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy rodzina to tylko wspólne święta przy stole? A może prawdziwa rodzina to ci, którzy zostają przy tobie nawet wtedy, gdy świat wali ci się na głowę?