Nowy początek: Kiedy babcia Zofia zamieszkała z nami – historia o miłości, stracie i rodzinnych konfliktach

– Znowu jej nie ma! – krzyknęłam, wbiegając do kuchni, gdzie Tomek nerwowo przeglądał szuflady. – Tomek, ona wyszła! Drzwi były otwarte!

Mój głos drżał. W tej chwili wszystko inne przestało mieć znaczenie – praca, dzieci, nawet własne zmęczenie. Liczyło się tylko jedno: znaleźć babcię Zofię zanim coś jej się stanie.

Tomek spojrzał na mnie z wyrzutem. – Mówiłem ci, żebyś zamknęła drzwi na klucz! – wybuchnął.

– Przecież zamknęłam! – odparłam z płaczem. – Może klucz został w zamku…

Wybiegliśmy na klatkę schodową. Sąsiadka z drugiego piętra już czekała na nas z niepokojem w oczach.

– Widziałam panią Zofię na przystanku. Mówiła coś o powrocie do domu…

Serce mi zamarło. Babcia Zofia od kilku miesięcy coraz częściej zapominała, gdzie jest. Czasem myliła mnie z własną córką, czasem nie poznawała Tomka. Lekarz powiedział jasno: to początek choroby Alzheimera.

Kiedy Tomek pierwszy raz zaproponował, żeby jego mama zamieszkała z nami, byłam przeciwna. Mieliśmy dwójkę dzieci, kredyt na mieszkanie i ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Ale kiedy zobaczyłam Zofię siedzącą samotnie w pustym mieszkaniu po śmierci męża, nie potrafiłam odmówić.

Początki były trudne. Babcia Zofia była uparta i nie chciała przyznać się do choroby. – Ja sobie świetnie radzę! – powtarzała. – Nie jestem żadnym ciężarem!

Ale potem zaczęły się kłopoty: przypalony garnek na kuchence, znikające klucze, niekończące się pytania o to samo. Najgorsze były noce – budziła się i chodziła po mieszkaniu, szukając „dzieci”, które dawno już dorosły.

Tomek próbował wszystko tłumaczyć dzieciom: – Babcia jest chora, musicie być cierpliwi.

Ale nasza córka Ola miała tylko dziesięć lat i nie rozumiała, dlaczego babcia czasem na nią krzyczy albo płacze bez powodu.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Tomka z jego siostrą Magdą przez telefon:

– Magda, ja już nie daję rady… Może ty byś ją wzięła na jakiś czas?

– Tomek, przecież wiesz, że mam dwójkę małych dzieci i pracuję na dwa etaty! – odpowiedziała Magda zirytowana. – Poza tym mama zawsze była bliżej ciebie.

Zacisnęłam pięści. Zawsze wszystko spadało na nas. Magda potrafiła przyjechać raz w miesiącu z ciastem i dobrymi radami, a potem znikała na kolejne tygodnie.

Z czasem zaczęliśmy się kłócić coraz częściej. Tomek był rozdrażniony, ja płakałam po nocach ze zmęczenia. Dzieci zamykały się w swoich pokojach.

Najgorszy był dzień, kiedy babcia Zofia uciekła z domu po raz pierwszy. Znalazła ją policja kilka kilometrów dalej – szła boso w piżamie, powtarzając imię swojego zmarłego męża.

Po tym incydencie musieliśmy podjąć decyzję: albo opieka całodobowa w domu, albo dom opieki. Tomek był rozdarty:

– Obiecałem tacie, że nigdy jej tam nie oddam…

– Ale my już nie dajemy rady! – krzyczałam przez łzy. – To nie jest życie!

Przez kilka tygodni żyliśmy jak na bombie zegarowej. Każdy dzień był walką o przetrwanie: pilnowanie leków, gotowanie specjalnych posiłków, tłumaczenie dzieciom dlaczego babcia nie pamięta ich imion.

Pewnego wieczoru usiadłam przy łóżku Zofii. Patrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem.

– Kim jesteś? – zapytała cicho.

Zacisnęłam powieki, żeby nie płakać.

– Jestem Ania… twoja synowa.

Nagle uśmiechnęła się łagodnie.

– Masz takie dobre oczy… Jak moja córka Magda.

Wtedy coś we mnie pękło. Przestałam walczyć z losem i zaczęłam szukać pomocy: grupy wsparcia dla opiekunów osób chorych na Alzheimera, psycholog dla dzieci, opiekunka na kilka godzin dziennie.

Z czasem nauczyliśmy się żyć inaczej: wolniej, uważniej. Dzieci zaczęły pomagać w drobnych sprawach. Tomek częściej rozmawiał ze mną o swoich uczuciach. Nawet Magda zaczęła przyjeżdżać częściej i zabierać mamę na spacery.

Babcia Zofia coraz rzadziej poznawała nas wszystkich. Ale czasem patrzyła na mnie i mówiła: „Dziękuję”. I to wystarczało.

Dziś wiem jedno: opieka nad bliskim chorym to najtrudniejsza lekcja życia. Ale też najważniejsza.

Czy można kochać kogoś nawet wtedy, gdy ta osoba już cię nie poznaje? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy też codzienny trud i przebaczenie? Może wy też macie podobne doświadczenia? Podzielcie się swoją historią…