„Moja synowa mnie wykańczała, więc uciekłam do córki. Ale ona nie chciała mnie widzieć…”
— Mamo, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wchodziła do naszej sypialni bez pukania?! — krzyknęła na mnie Aneta, moja synowa, kiedy tylko przekroczyłam próg ich mieszkania z kubkiem herbaty dla mojego syna, Pawła.
Zamarłam. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i wybiec z tego mieszkania. Ale przecież to mój dom — przynajmniej tak mi się wydawało. Po śmierci męża Paweł zaprosił mnie do siebie, żebym nie była sama. Wierzyłam, że będziemy rodziną, że będę mogła pomagać im w codziennych sprawach, opiekować się wnukiem, być potrzebna. Tymczasem od pierwszego dnia czułam się jak intruz.
Aneta patrzyła na mnie z pogardą. Każdy mój gest był komentowany, każda rada odbierana jako krytyka. — My robimy to inaczej — powtarzała z naciskiem, kiedy próbowałam podpowiedzieć coś przy małym Antosiu. Paweł milczał. Zawsze był cichy, nie lubił konfliktów. Ale widziałam w jego oczach zmęczenie i bezradność. Czułam się coraz bardziej zbędna.
Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez cienką ścianę.
— Nie mogę już z nią wytrzymać! — syknęła Aneta. — Wtrąca się we wszystko, nawet jak gotuję zupę!
— Daj spokój, mama chce dobrze… — próbował tłumaczyć Paweł.
— To niech wraca do siebie! Ja mam dość!
Zacisnęłam pięści pod kołdrą i poczułam łzy napływające do oczu. Całą noc nie zmrużyłam oka. Rano podjęłam decyzję: muszę wyjechać. Przypomniałam sobie o mojej córce, Magdzie. Mieszkała w Krakowie, miała własne mieszkanie i dobrą pracę w banku. Zawsze była moją dumą — samodzielna, zaradna, nigdy nie prosiła o pomoc. Może tam znajdę spokój?
Spakowałam walizkę i zostawiłam Pawłowi kartkę: „Synku, muszę odpocząć. Jadę do Magdy na kilka dni.”
Podróż pociągiem dłużyła się niemiłosiernie. W głowie kłębiły mi się myśli: Czy dobrze robię? Czy Magda mnie przyjmie? Przecież zawsze mówiła: „Mamo, ja sobie radzę sama.” Ale przecież jestem jej matką!
Kiedy stanęłam pod jej drzwiami, serce waliło mi jak młotem. Zadzwoniłam dzwonkiem.
— Mamo? Co ty tu robisz? — Magda stała w progu w szlafroku, z mokrymi włosami i wyraźnym zdziwieniem na twarzy.
— Córciu… Musiałam wyjechać od Pawła. Mogę zostać u ciebie kilka dni?
Magda westchnęła ciężko.
— Wchodź… Ale uprzedzam, mam dużo pracy i nie będę miała czasu na rozmowy.
Weszłam do środka i od razu poczułam się obco. Wszędzie leżały papiery, laptop na stole, kubki po kawie. Magda biegała od komputera do telefonu, co chwilę odbierała jakieś służbowe maile.
Próbowałam być pomocna: ugotowałam obiad, posprzątałam kuchnię. Ale Magda tylko rzuciła:
— Nie musisz tego robić. Ja mam swój system.
Wieczorem usiadłyśmy razem przy stole.
— Mamo… — zaczęła niepewnie Magda. — Ja wiem, że ci ciężko po śmierci taty i że z Anetą się nie dogadujesz. Ale ja naprawdę nie mam teraz głowy na rodzinne sprawy. Mam awans na głowie, projekty… Potrzebuję spokoju.
Poczułam się jak zbędny mebel. Przez całe życie byłam dla nich — gotowa rzucić wszystko, żeby pomóc dzieciom. A teraz? Nie ma dla mnie miejsca ani u syna, ani u córki.
W nocy długo patrzyłam w sufit. Przypominały mi się czasy, gdy dzieci były małe — jak tuliły się do mnie po koszmarach sennych, jak czekały na mnie z przedszkola z rysunkami w rękach. Gdzie się podziały te chwile? Czy naprawdę tak bardzo się zmieniłam? Czy to świat się zmienił?
Rano Magda wybiegła do pracy bez słowa pożegnania. Zostałam sama w pustym mieszkaniu.
Zadzwonił Paweł:
— Mamo… Aneta pyta, kiedy wrócisz.
— Nie wiem, synku — odpowiedziałam cicho. — Może już nie wrócę.
Po południu Magda wróciła zmęczona.
— Mamo… Może lepiej będzie ci u siebie? Albo pojedź gdzieś na kilka dni? Ja naprawdę nie mam czasu…
Zrozumiałam wtedy coś bolesnego: moje dzieci już mnie nie potrzebują. A może nigdy nie nauczyłam ich tego, jak być razem wtedy, gdy już nie jestem im potrzebna jako opiekunka czy kucharka?
Spakowałam walizkę i wyszłam na klatkę schodową. Łzy płynęły mi po policzkach.
Czy naprawdę tak wygląda starość? Czy każda matka musi kiedyś poczuć się zbędna? A może to ja popełniłam gdzieś błąd?
Może powinnam nauczyć się żyć dla siebie? Czy ktoś z was też czuje się czasem tak samotny wśród najbliższych?