Matka, której nie wybrałam – opowieść o rodzinnych więzach, które ranią najmocniej
Z trzaskiem drzwi i ciężkim westchnieniem weszłam do mieszkania, w którym od tygodni czułam się jak intruz. – Znowu wracasz po nocach? – usłyszałam głos matki, pani Barbary, zanim jeszcze zdążyłam zdjąć buty. – Może chociaż raz w życiu pomyślisz o kimś innym niż o sobie, Jagoda?
Nie odpowiedziałam. Po co? Wiedziałam, że każda próba rozmowy skończy się awanturą. Od dziecka byłam tą gorszą – nie tak ładną jak mój brat Michał, nie tak zdolną, nie tak posłuszną. Michał był oczkiem w głowie mamy. Dla niego gotowała najlepsze obiady, dla niego odkładała pieniądze na studia, dla niego była gotowa zrobić wszystko. Ja byłam… dodatkiem. Kimś, kto miał nie przeszkadzać.
Ojciec odszedł, gdy miałam dziesięć lat. Zostawił nas bez słowa wyjaśnienia. Pamiętam, jak mama przez tydzień nie wychodziła z łóżka, a potem nagle wstała i zaczęła traktować mnie jak powietrze. Michał miał wtedy piętnaście lat i stał się jej powiernikiem, partnerem do rozmów, niemal zastępcą ojca. Ja zostałam sama ze swoimi lękami.
– Jagoda, posprzątaj w kuchni! – krzyknęła mama z salonu. – I nie zapomnij wyprasować Michałowi koszuli na jutro!
Zacisnęłam zęby. Miałam dwadzieścia trzy lata, studiowałam zaocznie i pracowałam w sklepie spożywczym na osiedlu. Każdą złotówkę odkładałam na wynajem kawalerki, ale ceny w Warszawie były kosmiczne. Czułam się uwięziona w tym mieszkaniu i w tej roli wiecznej służącej.
Pewnego wieczoru wróciłam późno po pracy. W kuchni siedzieli mama i Michał. Śmiali się z czegoś, a gdy weszłam, zapadła cisza.
– Co się stało? – spytałam niepewnie.
– Michał dostał pracę w banku! – wykrzyknęła mama z dumą. – W końcu ktoś z naszej rodziny będzie kimś!
Zabolało mnie to słowo: „kimś”. Czy ja byłam nikim?
– Gratuluję – powiedziałam cicho do brata.
– Dzięki – rzucił bez przekonania Michał i wyszedł do swojego pokoju.
Zostałyśmy same z mamą. Patrzyła na mnie z pogardą.
– Może ty też byś się w końcu za coś wzięła? Praca w sklepie to nie jest życie.
– Studiuję…
– Zaocznie! I co z tego będziesz miała? Zobacz na Michała…
Wybiegłam z kuchni ze łzami w oczach. Ile razy można słuchać tego samego? Ile razy można być porównywaną do kogoś, kto zawsze będzie lepszy?
Następnego dnia po pracy spotkałam się z moją przyjaciółką, Zuzą.
– Jagoda, musisz się stamtąd wyrwać – powiedziała stanowczo. – Twoja matka cię niszczy.
– Nie mogę jej zostawić samej…
Zuza spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Przecież masz brata! Nie jesteś za nią odpowiedzialna sama!
Wróciłam do domu późno. Mama czekała na mnie w przedpokoju.
– Gdzie byłaś?
– U Zuzy.
– Aha… Pewnie obgadywałyście mnie całą noc.
– Mamo…
– Nie mów do mnie tym tonem! – wrzasnęła nagle. – Przez ciebie ojciec odszedł! Byłaś trudnym dzieckiem od początku!
Te słowa uderzyły mnie jak policzek. Stałam przez chwilę nieruchomo, a potem wybiegłam z mieszkania. Siedziałam na ławce pod blokiem i płakałam jak dziecko. Po raz pierwszy poczułam prawdziwą nienawiść do własnej matki.
Przez kolejne dni unikałam jej jak ognia. Michał był zajęty nową pracą i dziewczyną, więc w domu panowała cisza. Pewnego wieczoru mama przyszła do mojego pokoju.
– Jagoda…
Spojrzałam na nią nieufnie.
– Co?
– Potrzebuję twojej pomocy…
Okazało się, że zachorowała. Lekarz podejrzewał początki cukrzycy. Musiała zmienić dietę, brać leki, regularnie mierzyć cukier.
– Michał nie ma czasu…
– A ja mam? – wybuchłam.
Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Jesteś moją córką!
Te słowa powtarzała zawsze wtedy, gdy czegoś ode mnie chciała. Nigdy wtedy, gdy potrzebowałam wsparcia czy miłości.
Przez kilka tygodni opiekowałam się nią jak mogłam najlepiej. Gotowałam dietetyczne obiady, pilnowałam leków, chodziłam z nią do lekarza. Michał pojawiał się rzadko i tylko wtedy, gdy trzeba było coś załatwić urzędowo lub pochwalić się nowym samochodem.
Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej i usłyszałam rozmowę mamy z sąsiadką przez telefon:
– Tak, Jagoda pomaga… Ale co z tego? Zawsze była taka nieudolna… Gdyby nie Michał, nie wiem, co by ze mną było…
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Tego wieczoru podjęłam decyzję: muszę odejść.
Znalazłam pokój do wynajęcia na Bielanach u starszej pani. Było ciasno i skromnie, ale miałam własny klucz i święty spokój. Spakowałam rzeczy pod nieobecność mamy i zostawiłam jej list:
„Mamo,
Nie potrafię już dłużej żyć w cieniu twoich oczekiwań i wyrzutów sumienia. Potrzebuję własnego życia. Jeśli kiedyś będziesz chciała porozmawiać jak matka z córką – jestem gotowa.
Jagoda”
Przez kilka tygodni nie odbierała moich telefonów ani nie odpisywała na wiadomości. Michał zadzwonił raz:
– Co ty jej zrobiłaś? Mama jest załamana!
– Może czasem warto pomyśleć o kimś innym niż o sobie – odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Zaczęłam żyć własnym życiem. Pracowałam więcej, skończyłam studia i dostałam pracę w wydawnictwie. Poznałam Pawła – czułego, spokojnego chłopaka z Podlasia. Po raz pierwszy ktoś patrzył na mnie z podziwem i troską.
Minęły dwa lata zanim mama odezwała się ponownie. Zadzwoniła późnym wieczorem:
– Jagoda…
Jej głos był słaby i drżący.
– Mamo?
– Mogłabyś przyjechać? Jestem w szpitalu…
Pojechałam bez wahania. Leżała blada na szpitalnym łóżku. Spojrzała na mnie inaczej niż zwykle – bez pogardy, bez pretensji.
– Przepraszam…
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Nie umiałam być dobrą matką…
Łzy popłynęły jej po policzkach.
Usiadłam obok i chwyciłam ją za rękę.
– Ja też nie byłam idealną córką…
Wyszłyśmy ze szpitala razem kilka dni później. Pomogłam jej wrócić do domu i przez kilka tygodni opiekowałam się nią na zmianę z Michałem (który nagle znalazł czas). Nasze relacje nigdy nie były idealne, ale nauczyłyśmy się rozmawiać bez krzyku i wyrzutów.
Dziś mam trzydzieści lat, własną rodzinę i mieszkanie na obrzeżach Warszawy. Z mamą widuję się rzadko – wystarczająco często, by nie zapomnieć o przeszłości i wystarczająco rzadko, by nie pozwolić jej znów zranić mojego serca.
Czasem patrzę na Pawła i naszą córeczkę Hanię i zastanawiam się: czy można nauczyć się być dobrą matką bez dobrego wzorca? Czy da się przerwać łańcuch rodzinnych ran?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć swojej matce wszystko tylko dlatego, że jest matką?