Kiedy otworzyłam ścianę w nowym domu, znalazłam lalkę i list, który zmienił wszystko…
— Mamo, czy ty słyszysz ten dźwięk? — zapytała mnie Zosia, moja dziesięcioletnia córka, kiedy po raz pierwszy weszłyśmy do naszego nowego mieszkania na Pradze. Stare deski skrzypiały pod naszymi stopami, a echo pustych ścian odbijało się w mojej głowie jak niepokojący refren. Byłam szczęśliwa, bo po latach wynajmowania wreszcie miałam coś swojego. Ale już pierwszego dnia coś nie dawało mi spokoju.
Wieczorem, kiedy rozpakowywałam kartony w salonie, usłyszałam dziwne stukanie dochodzące zza ściany. Zosia spała już w swoim pokoju, a ja próbowałam wmówić sobie, że to tylko rury albo szczury. Ale dźwięk był zbyt regularny, jakby ktoś próbował zwrócić moją uwagę. Wzięłam latarkę i zaczęłam opukiwać ścianę. W jednym miejscu dźwięk był głuchy — jakby za płytą gipsową coś się kryło.
Nie spałam tej nocy. Rano zadzwoniłam do mojego brata, Pawła, który zawsze miał smykałkę do majsterkowania.
— Przyjedź, proszę. Coś jest nie tak z tą ścianą — powiedziałam mu przez telefon, starając się ukryć drżenie głosu.
Paweł przyjechał po pracy. Razem zdjęliśmy kawałek płyty gipsowej. W środku, wśród kurzu i pajęczyn, leżała stara porcelanowa lalka o pękniętej twarzy i szklanych oczach, które zdawały się patrzeć prosto na mnie. Obok niej był złożony na pół pożółkły list.
— To chyba jakiś żart — mruknął Paweł, ale widziałam, że sam jest wyraźnie zaniepokojony.
Drżącymi rękami rozwinęłam kartkę. Pismo było koślawe, jakby pisało je dziecko albo ktoś bardzo zdenerwowany:
„Jeśli to czytasz, to znaczy, że dom nie jest już bezpieczny. Ta lalka widziała wszystko. Nie pozwól jej patrzeć na ciebie w nocy.”
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Paweł próbował żartować:
— Może to jakaś stara zabawa dzieciaków? Albo ktoś chciał nastraszyć nowych właścicieli?
Ale ja czułam, że to coś więcej. Od tamtej chwili nie mogłam spać spokojnie. Lalka leżała w kartonie na balkonie, ale miałam wrażenie, że jej obecność rozlewa się po całym mieszkaniu.
Zosia zaczęła się dziwnie zachowywać. Stała się cicha i zamknięta w sobie. Pewnej nocy usłyszałam jej szept:
— Mamo, ona patrzy na mnie przez okno.
Serce mi stanęło. Pobiegłam do jej pokoju — nikogo tam nie było poza moją córką skuloną pod kołdrą.
Następnego dnia poszłam do sąsiadki z naprzeciwka, pani Haliny. Mieszkała tu od zawsze.
— Pani Aniu — zaczęła ostrożnie — w tym mieszkaniu kiedyś mieszkała rodzina Nowaków. Ich córka… no cóż… zaginęła wiele lat temu. Mówili potem różne rzeczy… że była dziwna, że rozmawiała z lalkami…
Zrobiło mi się zimno. Czy to możliwe, że lalka należała do tej dziewczynki? Czy list napisała ona sama?
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
— Aniu, słyszałam od Haliny o tej lalce… Może powinnaś ją oddać do kościoła? Albo wyrzucić?
Ale ja nie mogłam tak po prostu pozbyć się czegoś, co wydawało się być kluczem do czyjejś tragedii. Zaczęłam szukać informacji o rodzinie Nowaków. W archiwum miejskim znalazłam stare wycinki gazet: „Zaginięcie dziewczynki na Pradze”, „Rodzina pogrążona w żałobie”. Nigdzie nie było wzmianki o lalce.
W tym czasie Zosia coraz częściej mówiła o „dziewczynce w białej sukience”, która przychodzi do niej nocami i prosi o pomoc. Zaczęłam się bać o zdrowie psychiczne córki — czy to możliwe, że przeprowadzka i stres wywołały u niej jakieś zaburzenia? A może to wszystko miało związek z tą przeklętą lalką?
Pewnej nocy obudził mnie płacz Zosi. Wbiegłam do jej pokoju — siedziała na łóżku blada jak ściana.
— Mamo, ona mówiła, że nie może odejść, dopóki lalka jest tutaj… Prosiła, żebym ją oddała komuś, kto ją pokocha.
Nie wytrzymałam. Wzięłam lalkę i poszłam z nią do kościoła na rogu ulicy. Ksiądz spojrzał na mnie dziwnie, ale zgodził się przyjąć lalkę i obiecał ją poświęcić.
Od tego dnia Zosia przestała mówić o dziewczynce. W mieszkaniu zrobiło się ciszej, jakby ktoś zdjął z nas ciężar.
Ale ja wciąż mam w głowie pytania: Kim była ta dziewczynka? Co naprawdę wydarzyło się w tym domu? I czy można zacząć nowe życie tam, gdzie stare historie nie zostały jeszcze opowiedziane do końca?
Czasem patrzę na ścianę, za którą znalazłam lalkę i myślę: czy naprawdę można uciec przed cudzymi sekretami? A może każdy dom ma swoją historię — i to od nas zależy, czy ją poznamy?