Dwie babcie i jedna wnuczka: Jak dorosłe kobiety mogą tak się zachowywać? Moja walka o spokój mojej córki
– Zosiu, a kto ci kupił tę piękną sukienkę? – zapytała moja mama, patrząc z ukosa na teściową.
– Babcia Basia! – odpowiedziała moja córka z dumą, nieświadoma, że właśnie rozpoczyna się kolejna runda rodzinnej wojny.
– No widzisz, kochanie, babcia Basia zawsze wie, co ci się spodoba – wtrąciła teściowa, uśmiechając się triumfalnie.
Siedziałam przy stole, z kubkiem zimnej już kawy w dłoni, i czułam, jak narasta we mnie bezsilność. Od miesięcy obserwowałam tę dziwną rywalizację. Każda z nich chciała być „tą lepszą babcią”, a Zosia była tylko pionkiem w ich grze. Mój mąż, Tomek, próbował bagatelizować sprawę:
– Daj spokój, to tylko babcie. Każda chce być ważna.
Ale ja widziałam więcej. Widziałam, jak Zosia zaczyna się jąkać, kiedy ma powiedzieć, do której babci chce jechać na weekend. Jak chowa rysunki, żeby żadna nie poczuła się urażona. Jak pyta mnie szeptem: „Mamo, czy mogę kochać obie babcie?”
Pamiętam dzień, kiedy wszystko we mnie pękło. Była niedziela, obie babcie przyszły na obiad. Zosia bawiła się w salonie, a ja szykowałam deser w kuchni. Usłyszałam podniesione głosy:
– Ty zawsze ją rozpieszczasz! – syknęła moja mama.
– Przynajmniej nie straszę jej opowieściami o złych wilkach! – odparowała teściowa.
Zosia wbiegła do kuchni z płaczem:
– Mamo, dlaczego babcie się kłócą przez mnie?
Przytuliłam ją mocno i poczułam łzy na policzku. To nie była już tylko ich sprawa. To była sprawa mojej córki.
Wieczorem usiadłam z Tomkiem.
– Musimy coś zrobić – powiedziałam stanowczo. – Zosia cierpi przez ich zachowanie.
– Ale co? Przecież nie zabronisz im widywać wnuczki.
– Nie, ale mogę postawić granice.
Następnego dnia zadzwoniłam do obu babć i zaprosiłam je na rozmowę. Spotkały się u nas w domu, obie spięte i pełne pretensji.
– Chciałam porozmawiać o Zosi – zaczęłam spokojnie. – Wasza rywalizacja ją krzywdzi. Ona nie rozumie, dlaczego musi wybierać między wami. To nie jest konkurs.
Moja mama spojrzała na mnie zaskoczona:
– Ale ja tylko chcę dla niej jak najlepiej!
Teściowa prychnęła:
– A ja nie?
– Wiem, że obie ją kochacie – przerwałam im. – Ale wasze komentarze są dla niej trudne. Ona czuje się winna za wasze kłótnie. Proszę was: przestańcie ją wciągać w swoje spory.
Zapadła cisza. Widziałam, jak obie walczą ze sobą – z dumą, ze złością i z własnymi lękami.
– Może rzeczywiście przesadziłyśmy… – odezwała się cicho moja mama.
Teściowa spuściła wzrok:
– Ja też nie chcę jej krzywdzić.
To był pierwszy krok. Ustaliłyśmy jasne zasady: żadnych porównań, żadnych komentarzy przy Zosi. Każda z nich miała swój dzień na spotkania z wnuczką – osobno. Początkowo było trudno. Czułam napięcie w powietrzu za każdym razem, gdy się widziały. Ale Zosia zaczęła się uśmiechać częściej. Przestała pytać, czy może kochać obie babcie.
Pewnego dnia wróciłam z pracy i zobaczyłam ją rysującą dwa serca – jedno dla babci Basi, drugie dla babci Jadzi.
– Mamo, mogę dać im oba? – zapytała z nadzieją w oczach.
Przytuliłam ją mocno.
– Oczywiście, kochanie. Masz prawo kochać obie babcie tak mocno, jak tylko chcesz.
Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: jak to możliwe, że dorośli ludzie potrafią być tak dziecinni? Czy naprawdę potrzeba było łez pięcioletniej dziewczynki, żeby dorosłe kobiety zrozumiały, co jest najważniejsze?
Czy wy też musieliście kiedyś stanąć między bliskimi dla dobra swojego dziecka? Jak postawilibyście granice w takiej sytuacji?