– Co dzisiaj muszę cię ratować? – Historia o rodzinnych tajemnicach, zdradzie i przebaczeniu
– Co dzisiaj muszę cię ratować? – zapytał mój brat, Paweł, przygotowując drugą miskę zupy pomidorowej. Stał w naszej ciasnej kuchni na warszawskim Bródnie, a ja siedziałem przy stole, wpatrzony w telefon, próbując nie myśleć o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy.
– Od siebie samego – odpowiedziałem cicho, ale Paweł usłyszał. Zawsze słyszał więcej niż chciałem.
– Znowu pokłóciłeś się z Martą? – rzucił, stawiając przede mną parującą miskę. – Ile można, Bartek? Przecież ona cię kocha.
Zacisnąłem pięści pod stołem. Gdybym tylko mógł mu powiedzieć prawdę… Ale jak powiedzieć bratu, że żona, z którą jestem od dziesięciu lat, zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem? Że wczoraj widziałem ich razem w kawiarni na Nowym Świecie, śmiejących się tak, jakby byli jedynymi ludźmi na świecie?
– Nie rozumiesz – mruknąłem. – To nie jest takie proste.
Paweł westchnął i usiadł naprzeciwko mnie. – Bartek, ja wiem, że masz ciężko w pracy, że dzieciaki dają popalić… Ale nie możesz się tak poddawać. Marta jest dobrą kobietą.
Zacząłem jeść zupę, choć smakowała jak popiół. W głowie miałem tylko obraz Marty i Tomka. Ich spojrzenia, dotyk dłoni pod stołem. Przysięgałem sobie, że nigdy nie będę zazdrosny, że zaufam jej do końca. A teraz?
Telefon zawibrował. Wiadomość od Marty: „Musimy porozmawiać. Proszę, wróć dziś wcześniej”.
– Coś się stało? – Paweł patrzył na mnie uważnie.
– Nic ważnego – skłamałem. – Po prostu muszę wrócić do domu.
– Chcesz, żebym został z dzieciakami? – zapytał cicho. – Wiesz, że możesz na mnie liczyć.
Pokiwałem głową. Paweł był starszy ode mnie o trzy lata i zawsze próbował mnie chronić – nawet wtedy, gdy sam ledwo trzymał się na nogach po rozwodzie i walczył o kontakt ze swoją córką.
Wróciłem do domu wcześniej niż zwykle. W mieszkaniu panowała cisza; dzieci były u teściowej. Marta siedziała przy stole w salonie, blada i spięta.
– Bartek… – zaczęła, ale przerwałem jej gestem.
– Wiem o wszystkim – powiedziałem szorstko. – Widziałem was wczoraj.
Zbladła jeszcze bardziej. Przez chwilę myślałem, że zemdleje.
– To nie tak… – wyszeptała. – Bartek, ja… To był błąd. Jeden raz. Przysięgam.
Zaśmiałem się gorzko. – Jeden raz? Marta, znam Tomka od liceum! Byliśmy jak bracia!
– Wiem! I właśnie dlatego… Bo czułam się samotna! Ty ciągle w pracy, wiecznie zmęczony! Ja tu sama z dziećmi, z problemami! On po prostu był… blisko.
Wstałem gwałtownie. – Więc to moja wina? Że pracuję po dwanaście godzin dziennie, żebyśmy mogli spłacać kredyt? Że nie mam siły na rozmowy o pierdołach?
Marta zaczęła płakać. – Nie chciałam cię zranić… Kocham cię!
Przez chwilę miałem ochotę wyjść i już nigdy nie wracać. Ale wtedy przypomniałem sobie twarze naszych dzieci: Julki i Kuby. Jak patrzą na nas z nadzieją, jak wierzą, że rodzice zawsze będą razem.
– Co teraz? – zapytałem cicho.
Marta otarła łzy. – Chcę spróbować jeszcze raz. Dla nas… dla dzieci.
Usiadłem ciężko na krześle. W głowie miałem mętlik: gniew mieszał się z żalem i bezsilnością.
Wieczorem zadzwonił Tomek. Nie odbierałem przez kilka minut, ale w końcu podniosłem słuchawkę.
– Bartek… Musimy pogadać.
– Nie mamy o czym – syknąłem.
– Proszę cię… To był błąd. Straszny błąd! Straciłem głowę po rozwodzie… Ty byłeś jedynym przyjacielem, jakiego miałem! Przepraszam…
Milczałem długo.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek ci wybaczę – powiedziałem w końcu i rozłączyłem się.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak na bombie zegarowej. Dzieci niczego nie podejrzewały; Marta starała się być idealną matką i żoną. Ja chodziłem do pracy jak automat i coraz częściej nocowałem u Pawła.
Pewnego wieczoru Paweł zapytał:
– Zamierzasz jej wybaczyć?
Nie odpowiedziałem od razu. W głowie miałem słowa ojca: „Rodzina to świętość”. Ale czy można odbudować coś, co zostało tak boleśnie zniszczone?
Paweł poklepał mnie po ramieniu. – Wiesz… Ja też zawaliłem swoje małżeństwo przez dumę i milczenie. Może warto spróbować jeszcze raz?
Minęły miesiące. Z Martą chodziliśmy na terapię dla par. Było ciężko; czasem miałem ochotę rzucić wszystko i zacząć od nowa gdzieś daleko stąd. Ale dzieci trzymały mnie przy życiu.
Pewnego dnia Julka zapytała:
– Tato, dlaczego jesteś taki smutny?
Zatkało mnie. Usiadłem obok niej na łóżku i przytuliłem ją mocno.
– Bo czasem dorośli też się boją i smucą – odpowiedziałem szczerze.
Julka pocałowała mnie w policzek i wyszeptała: – Ale ja cię kocham najbardziej na świecie!
Wtedy zrozumiałem, że nie mogę pozwolić, by gniew zniszczył wszystko to, co budowaliśmy przez lata.
Dziś mija rok od tamtego dnia. Z Martą jesteśmy razem – nie idealni, ale prawdziwi. Czasem jeszcze boli; czasem budzę się w nocy zlany potem i pytam siebie: „Czy dobrze zrobiłem?” Ale potem widzę uśmiech dzieci i wiem, że warto było walczyć.
Czasami życie stawia nas pod ścianą i zmusza do najtrudniejszych wyborów. Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć zdradę? Czy rodzina jest ważniejsza niż własna duma? Może właśnie o to chodzi w miłości: żeby umieć przebaczać nawet wtedy, gdy serce krzyczy inaczej.