Była teściowa namawia mnie na alimenty: Mój syn ma szczęście, że ma taką babcię!

– Aniu, musisz coś z tym zrobić! – głos pani Haliny, mojej byłej teściowej, drżał od emocji. – Piotr nie może tak po prostu zniknąć z życia Franka. On jest jego ojcem!

Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Za oknem padał deszcz, a w pokoju obok mój ośmioletni syn układał klocki Lego, nieświadomy burzy, która właśnie przetaczała się przez nasze życie.

– Halinko, ja już nie mam siły walczyć – wyszeptałam. – Próbowałam wszystkiego. Pisałam, dzwoniłam… Piotr nie odpowiada. Nawet na urodziny Franka nie przysłał SMS-a.

– To nie jest w porządku! – przerwała mi stanowczo. – On musi płacić alimenty. Dla Franka. Nie dla ciebie, dla niego! – Jej głos złagodniał. – Wiem, że ci ciężko. Ale nie możesz być sama w tej walce.

Zawsze myślałam, że po rozwodzie kontakty z byłą teściową umrą śmiercią naturalną. Tymczasem Halina dzwoniła co tydzień, zabierała Franka na weekendy, piekła mu ulubione drożdżówki i opowiadała historie z dzieciństwa Piotra. Była jak skała – niewzruszona i wierna swojemu wnukowi.

Piotr… Kiedyś był moim całym światem. Poznaliśmy się na studiach w Krakowie, zakochaliśmy się bez pamięci. Szybko pojawił się Frank – nieplanowany, ale kochany od pierwszego USG. Ślub był skromny, mieszkanie wynajęte na obrzeżach miasta. Przez pierwsze lata byliśmy szczęśliwi. Potem Piotr zaczął coraz częściej wracać późno do domu, tłumacząc się pracą. W końcu wyznał, że zakochał się w innej kobiecie.

Rozwód był szybki i bolesny. Piotr wyprowadził się do nowej partnerki, a ja zostałam sama z Frankiem i kredytem na mieszkanie. Alimenty? Owszem, sąd je zasądził – 800 zł miesięcznie. Ale Piotr płacił tylko przez pierwsze dwa miesiące. Potem przestał odbierać telefony.

Frank długo pytał o tatę. Tłumaczyłam mu, że tata jest zajęty, że pracuje… W końcu przestał pytać. Zajął się swoimi sprawami: piłką nożną, grami komputerowymi i kolekcjonowaniem kart Pokemon.

Pewnego dnia Frank wrócił ze szkoły zamyślony.
– Mamo, Bartek mówił, że jego tata zabiera go na mecze Wisły…
Zamarłam.
– A ja… ja nie pamiętam już głosu taty.
Serce mi pękło na milion kawałków.

Wieczorem zadzwoniła Halina.
– Aniu, musisz iść do sądu po alimenty. Ja ci pomogę. Nie pozwolę, żeby Frank czuł się gorszy od innych dzieci.

Nie chciałam tego robić. Bałam się kolejnej walki z Piotrem, bałam się sądu i papierologii. Ale Halina była nieugięta.
– Pojadę z tobą na rozprawę. Znam prawnika, który ci pomoże za darmo. Piotr musi ponieść odpowiedzialność za swoje dziecko!

W końcu zgodziłam się. Halina była przy mnie na każdym kroku: pomagała pisać pozew, zbierała dokumenty, nawet opiekowała się Frankiem podczas moich wizyt w sądzie.

W dniu rozprawy trzęsły mi się ręce. Piotr pojawił się w towarzystwie swojej nowej żony – Magdy. Nie patrzył mi w oczy.
– Nie stać mnie na alimenty – powiedział sędziemu bez cienia wstydu.
Halina wstała z ławki dla publiczności.
– Panie sędzio! Mój syn zawsze miał pieniądze na nowe samochody i wakacje za granicą! Niech pan nie wierzy w te bajki!
Sędzia spojrzał na nią z uznaniem.

Po rozprawie Piotr podszedł do mnie na korytarzu.
– Po co to wszystko? Chcesz mnie zrujnować?
Poczułam gniew i żal.
– Chcę tylko, żebyś był ojcem dla swojego syna – odpowiedziałam cicho.
Magda spojrzała na mnie z pogardą.
– Może powinnaś sobie znaleźć nowego faceta zamiast wyciągać pieniądze od Piotra?
Halina stanęła między nami jak lwica broniąca młodego.
– To nie jest sprawa między dorosłymi kobietami! To jest sprawa dziecka!

Wyrok zapadł szybko: Piotr miał płacić zaległe alimenty i regularnie wpłacać pieniądze na konto Franka. Oczywiście próbował się wymigać – kombinował z umowami śmieciowymi, zmieniał pracę… Ale Halina nie odpuszczała. Dzwoniła do komornika, pisała pisma do sądu, pilnowała każdego terminu.

Frank coraz bardziej przywiązywał się do babci. Spędzał u niej weekendy, razem chodzili do kina i na lody do ulubionej cukierni przy Rynku Głównym.
– Babciu, czemu tata mnie nie chce? – zapytał kiedyś cicho.
Halina przytuliła go mocno.
– Twój tata pogubił się w życiu. Ale ja zawsze będę przy tobie.

Czasem patrzę na nich i myślę: jak to możliwe, że największym wsparciem po rozwodzie okazała się kobieta, która przez lata była dla mnie tylko „teściową”? Dziś jest moją przyjaciółką i sojuszniczką w walce o lepsze życie dla Franka.

Nie wiem, czy Piotr kiedyś zrozumie, ile stracił. Może kiedyś zatęskni za synem? Może kiedyś poprosi o wybaczenie?

A ja… Czasem zastanawiam się: czy można być szczęśliwą mimo wszystkiego? Czy rodzina to tylko więzy krwi? A może to ci, którzy zostają przy nas wtedy, gdy wszyscy inni odchodzą?