„Żniwa są takie, jakie były siewy”: Pomyślałam sobie, powstrzymując słowa do mojego męża

Alicja i ja siedziałyśmy naprzeciwko siebie w naszej ulubionej kawiarni na rogu, popijając letnią kawę, która jakoś smakowała zarówno pocieszeniem, jak i zmartwieniem. Para zamgliła moje okulary, gdy pochylałam się, opowiadając o najnowszym epizodzie, który stał się kolejnym rozdziałem w naszej domowej sadze.

„Zaczęło się od czegoś tak błahego,” zaczęłam, moim głosem targały frustracja i niedowierzanie. „Norbert stwierdził, że wydajemy za dużo na zakupy spożywcze. Powiedział: 'Wystarczy nam na cały miesiąc! Ludzie mogą żyć miesiącami na ryżu, więc teraz to będziemy jedli!’ Czy to nie niewiarygodne?”

Oczy Alicji się rozszerzyły, a jej łyżeczka zatrzymała się w pół ruchu. „Nie mówi poważnie, Agata. Tylko ryż? Przez cały miesiąc?”

Kiwnęłam głową, absurd sytuacji zaczął do mnie docierać. „Tak, i był w tym tak zdeterminowany. Pomyślałam sobie: 'Żniwa są takie, jakie były siewy’, ale nie powiedziałam tego na głos. Nie chciałam zaczynać kolejnej kłótni.”

Rozmowa wybuchła w zeszłą niedzielę wieczorem. Norbert natknął się na artykuł o ekstremalnym budżetowaniu i, zawsze entuzjastycznie nastawiony do nowych wyzwań, postanowił, że to właśnie tego potrzebujemy. Jego entuzjazm jednak nie był zaraźliwy.

„Próbowałam z nim rozmawiać,” kontynuowałam, palcami przejeżdżając po brzegu filiżanki. „Powiedziałam mu, że to niezdrowe, że potrzebujemy zrównoważonej diety. Ale on nie słuchał. Był przekonany, że to rozwiąże wszystkie nasze problemy finansowe.”

Alicja potrząsnęła głową, jej wyraz twarzy był mieszanką współczucia i zmartwienia. „I jak to idzie?”

Westchnęłam, ciężar ostatniego tygodnia był słyszalny w moim głosie. „To było trudne. Amelia i Kacper są nieszczęśliwi. Brakuje im różnorodności. Mnie też. Ale Norbert… on tylko bardziej się upiera.”

Pierwsze dni były pełne nowości; Norbert z entuzjazmem przygotowywał różne dania z ryżu. Ale z biegiem dni nowość przeminęła. Dzieci zaczęły narzekać, ich zwykle energiczne ja stało się ospałe i drażliwe. Czułam, jak moja energia słabnie, brak składników odżywczych dawał się we znaki.

„Norbert wygląda na równie wyczerpanego, ale nie przyzna się do tego,” wyznałam Alicji. „On ciągle mówi, że się dostosujemy.”

„Ale Agata, to nie tylko kwestia dostosowania. Chodzi o zdrowie. O zdrowie twoich dzieci, twoje zdrowie,” odpowiedziała Alicja, mówiąc poważnym tonem.

Wiedziałam, że ma rację. Sytuacja w domu pogarszała się. Kłótnie stawały się coraz częstsze, nie tylko o jedzenie, ale o wszystko. Atmosfera była napięta, dzieci chodziły jak na szpilkach wokół Norberta, a ja czułam się złapana w pułapkę, starając się utrzymać pokój.

Zeszłej nocy było najgorzej. Kacper, zwykle cichy, wybuchnął płaczem podczas kolacji, odsuwając miseczkę zwykłego ryżu. „Nie mogę tego już jeść,” zapłakał. Twarz Norberta stwardniała, a on wyszedł od stołu bez słowa.

„Nie wiem, jak długo jeszcze możemy tak żyć,” przyznałam Alicji, ledwo słyszalnym głosem.

Alicja sięgnęła przez stół, ściskając moją dłoń. „Musisz z nim porozmawiać, Agata. Naprawdę porozmawiać. To nie tylko kwestia jedzenia. Chodzi o dobrostan waszej rodziny.”

Kiwnęłam głową, wiedząc, że ma rację. Ale gdy wychodziłam z kawiarni, mroźne powietrze szczypało mnie w policzki, nie mogłam pozbyć się uczucia niepokoju. Co jeśli Norbert odmówi zrozumienia? Co jeśli ta upartość będzie ostatnią kroplą, która przepełni czarę?

Idąc do domu, słowa, które powstrzymałam, odbijały się echem w mojej głowie: „Żniwa są takie, jakie były siewy.” I zastanawiałam się, nie po raz pierwszy, co właściwie siejemy i co ostatecznie zbierzemy.