Znalazłam pamiętnik męża w piwnicy. Po jego przeczytaniu nie mogę już patrzeć mu w oczy…
— Mamo, a mogę zabrać te stare bombki do pokoju? — zapytała Zosia, stojąc w drzwiach piwnicy z ramionami pełnymi kolorowych pudełek.
— Poczekaj chwilę, kochanie. Najpierw muszę tu trochę ogarnąć — odpowiedziałam, próbując nie kaszleć od kurzu, który unosił się w powietrzu. Zosia wróciła na górę, a ja zostałam sama w półmroku, otoczona zapachem wilgoci i wspomnień.
To miał być zwykły sobotni poranek. Planowałam tylko przejrzeć stare kartony, posegregować książki po rodzicach i może znaleźć coś, co przyda się na święta. Lubię takie porządki — zawsze przynoszą trochę nostalgii, czasem śmiechu przy starych zdjęciach. Ale tego dnia znalazłam coś, co zmieniło wszystko.
Na dnie jednego z kartonów leżał stary zeszyt w twardej oprawie. Rozpoznałam charakter pisma — to był pamiętnik Marka, mojego męża. Przez chwilę się wahałam. Przecież każdy ma prawo do swoich tajemnic… Ale ciekawość była silniejsza. Usiadłam na zimnym betonie i zaczęłam czytać.
Już pierwsze strony sprawiły, że serce zaczęło mi bić szybciej. „Czasem myślę, że nie potrafię być szczery nawet sam ze sobą” — napisał Marek dwadzieścia lat temu. Opisywał swoje życie przed naszym poznaniem: studia w Krakowie, pierwsze miłości, rozczarowania. Były tam imiona kobiet, o których nigdy mi nie wspominał. Ale to nie one sprawiły, że zamarłam.
„Nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafił powiedzieć jej prawdę” — przeczytałam na stronie z datą sprzed piętnastu lat. To był rok, kiedy się pobraliśmy.
Im dalej czytałam, tym bardziej czułam, jakby ktoś ściskał mnie za gardło. Marek pisał o swojej samotności, o tym, że czasem czuje się obcy nawet we własnym domu. O tym, że nie potrafi zapomnieć o kimś z przeszłości. „Kiedy patrzę na Magdę, widzę jej dobroć i ciepło. Ale czasem tęsknię za czymś innym… Za kimś innym.”
Z każdą kolejną stroną narastała we mnie złość i smutek. Były tam fragmenty o naszej córce — o tym, jak bardzo ją kocha, ale też o tym, jak boi się być ojcem. „Czasem myślę, że nie jestem wystarczająco dobry dla nich obu” — napisał kilka miesięcy po narodzinach Zosi.
Najgorsze przyszło na końcu zeszytu. Ostatnie wpisy były sprzed kilku lat. „Spotkałem ją przypadkiem na dworcu. Wszystko wróciło — uczucia, których nie powinienem mieć. Wiem, że to zdrada nawet jeśli tylko w myślach.” Potem jeszcze kilka stron pełnych wyrzutów sumienia i prób usprawiedliwienia samego siebie.
Zamknęłam zeszyt z trzaskiem. Przez chwilę siedziałam w ciszy, słysząc tylko własny oddech i bicie serca. Nie wiem ile czasu minęło zanim wróciłam do rzeczywistości.
Wieczorem Marek wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Siedziałam przy stole w kuchni z pamiętnikiem przed sobą.
— Co to jest? — zapytał cicho, widząc zeszyt.
— Powiedz mi prawdę — wyszeptałam drżącym głosem. — Czy ty kiedykolwiek mnie kochałeś?
Spojrzał na mnie tak, jakby nagle zobaczył obcą osobę.
— Magda… To było dawno temu… Nie chciałem cię ranić.
— Ale raniłeś mnie przez całe nasze życie — przerwałam mu ze łzami w oczach. — Nawet jeśli nic nie zrobiłeś…
Marek usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę milczeliśmy oboje. Widziałam w jego oczach strach i żal.
— Próbowałem być dobrym mężem i ojcem… Ale czasem człowiek nie potrafi uciec przed własną przeszłością — powiedział cicho.
— A ja przez tyle lat wierzyłam, że jesteśmy szczęśliwi…
Nie wiem kiedy Zosia weszła do kuchni. Stała w drzwiach i patrzyła na nas zdezorientowana.
— Mamo? Tato? Co się stało?
Szybko otarłam łzy i uśmiechnęłam się do niej blado.
— Nic kochanie… Po prostu rozmawiamy.
Ale wiedziałam już wtedy, że nic nie będzie takie samo. Przez kolejne dni unikałam Marka wzrokiem. Każde jego słowo brzmiało inaczej niż dotąd — jakby za każdym razem kryło się za nim coś więcej.
Zastanawiałam się: czy powinnam mu wybaczyć? Czy można budować przyszłość na kłamstwach i niedopowiedzeniach? Czy nasze życie było tylko iluzją?
Czasem łapię się na tym, że analizuję każdą wspólną chwilę od nowa. Szukam znaków, których wcześniej nie widziałam. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa?
Wieczorami leżę w łóżku obok Marka i czuję między nami mur nie do przeskoczenia. On próbuje rozmawiać, tłumaczyć się, ale ja nie potrafię już słuchać bez bólu.
Może każdy ma swoje tajemnice? Może lepiej było nigdy nie zaglądać do tego pamiętnika? Ale czy można żyć obok kogoś przez tyle lat i nie znać jego prawdziwego „ja”?
Dziś patrzę na Marka i zastanawiam się: czy jeszcze kiedyś będziemy rodziną? Czy można odbudować zaufanie po czymś takim? A może lepiej odejść i zacząć wszystko od nowa?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taką tajemnicę? Czy lepiej żyć w nieświadomości niż znać całą prawdę?