Zmęczona byciem niewygodną żoną – historia Kasi

— Kasia, możemy na słowo? — westchnął Tomek, kiedy po raz setny tego wieczoru krążyłam między kuchnią, barem a stołem, przygotowując sałatki i przekąski na przyjazd jego gości. Zatrzymałam się na chwilę, wycierając ręce w fartuch. Czułam już zmęczenie, ale wiedziałam, że jeszcze wiele pracy przede mną. — Oczywiście, co się stało? — zapytałam, starając się ukryć irytację.

Tomek spojrzał na mnie z tym swoim wyuczonym spokojem, który zawsze wywoływał we mnie poczucie winy. — Znowu to samo, Kasia. Goście zaraz przyjdą, a ty biegasz jak szalona. Nie możesz po prostu usiąść i wyglądać jak gospodyni? — powiedział cicho, ale stanowczo.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez lata słyszałam podobne uwagi. Zawsze coś było nie tak: za dużo mówię, za mało się uśmiecham, nie jestem wystarczająco elegancka albo zbyt głośno śmieję się przy stole. Zawsze niewygodna. Nigdy nie taka, jakiej oczekiwał Tomek i jego matka.

Wróciłam do kuchni i przez chwilę patrzyłam na swoje odbicie w oknie. Widziałam zmęczoną kobietę z podkrążonymi oczami i włosami związanymi w niedbały kok. Kiedyś miałam marzenia — chciałam być nauczycielką, podróżować po świecie, pisać książki. Teraz moim światem była kuchnia i niekończące się listy zakupów.

Goście przyszli punktualnie. Siedziałam przy stole, słuchając rozmów o polityce i biznesie. Tomek opowiadał anegdoty z pracy, a ja miałam wrażenie, że jestem przezroczysta. Nikt nie pytał mnie o zdanie. Kiedy próbowałam wtrącić się do rozmowy, Tomek uciszał mnie wzrokiem lub delikatnym dotknięciem dłoni pod stołem.

Po kolacji teściowa podeszła do mnie w kuchni. — Kasiu, powinnaś bardziej dbać o siebie. Kobieta powinna być ozdobą domu — powiedziała z uśmiechem, który miał być życzliwy, ale czułam w nim ukrytą krytykę.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Leżałam obok Tomka i patrzyłam w sufit. Przypomniałam sobie nasze początki — jak bardzo byłam zakochana, jak wierzyłam, że razem stworzymy coś wyjątkowego. Ale z czasem zaczęłam czuć się jak mebel w jego życiu. Byłam potrzebna tylko wtedy, gdy trzeba było coś ugotować, posprzątać lub zrobić dobre wrażenie na rodzinie.

Rano Tomek wyszedł do pracy bez słowa. Zostawił na stole kartkę: „Zrób zakupy na weekend. Mama przyjedzie.” Poczułam narastającą złość i bezsilność. Czy naprawdę tak ma wyglądać moje życie?

Zadzwoniła do mnie Magda, moja przyjaciółka jeszcze z liceum. — Kasia, co u ciebie? Dawno się nie widziałyśmy! — usłyszałam jej ciepły głos.

— Magda… ja już nie wiem, kim jestem — powiedziałam przez łzy. — Czuję się jak służąca we własnym domu.

— Musisz coś zmienić — odpowiedziała stanowczo. — Przyjedź do mnie na weekend. Odpoczniesz, pogadamy.

Zebrałam się w sobie i powiedziałam Tomkowi o wyjeździe. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. — Ty? Na weekend? A kto zajmie się domem? Przecież mama przyjeżdża!

— Tomek, ja też mam prawo do odpoczynku — odpowiedziałam cicho.

— Nie przesadzaj, Kasiu. Zawsze robisz z igły widły — rzucił zirytowany.

Pojechałam do Magdy mimo jego sprzeciwu. Tam pierwszy raz od lat poczułam się sobą. Rozmawiałyśmy godzinami o wszystkim: o marzeniach z młodości, o tym, jak bardzo życie potrafi rozczarować. Magda pokazała mi swoje obrazy — zaczęła malować po rozwodzie i odnalazła w tym sens.

— Kasia, ty też możesz zacząć od nowa — powiedziała pewnego wieczoru. — Nie musisz być niewygodna dla siebie tylko po to, żeby komuś było wygodnie.

Wróciłam do domu z nową energią i postanowieniem: muszę coś zmienić. Próbowałam rozmawiać z Tomkiem o swoich uczuciach. O tym, że czuję się samotna i niedoceniana.

— Przesadzasz — powtarzał tylko. — Inne kobiety marzą o takim życiu jak twoje.

Ale ja już nie chciałam być jedną z „innych kobiet”. Chciałam być sobą.

Dziś rano spakowałam walizkę. Napisałam Tomkowi list:

„Tomek,

Odchodzę, bo zmęczyło mnie bycie niewygodną żoną. Przez lata próbowałam dopasować się do twoich oczekiwań i wymagań twojej rodziny. Zapomniałam o sobie i swoich marzeniach. Chcę znów poczuć się ważna – dla siebie samej.

Kasia”

Wyszłam z mieszkania i poczułam ulgę pomieszaną ze strachem. Nie wiem jeszcze, co przyniesie przyszłość. Może będę żałować tej decyzji? Może spotkam kogoś, kto pokocha mnie taką, jaka jestem?

Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę sobie być niewygodną tylko dlatego, że ktoś inny tego oczekuje.

Czy naprawdę trzeba poświęcać własne szczęście dla czyjegoś spokoju? Ile jeszcze kobiet tkwi w takich relacjach – niewidzialnych i zmęczonych? Może czas zacząć mówić głośno o tym, co czujemy.