Zawsze mówił, że zdrada to koniec. A kiedy sam mnie zdradził, oczekiwał wybaczenia…
Któregoś dnia, gdy zostawił komputer otwarty, coś mnie tknęło. To nie była podejrzliwość – raczej cichy niepokój, który narastał od miesięcy. Michał zawsze był zasadniczy. Powtarzał: „Zdrada to koniec. Jeśli ktoś zdradza, to znaczy, że już nie kocha”. Właśnie ta jego pryncypialność była dla mnie gwarancją bezpieczeństwa. A jednak…
Przesunęłam palcem po gładziku laptopa. Na ekranie migała ikonka Messengera. Zobaczyłam jej imię – Agnieszka. Znałam ją tylko z opowieści Michała: „Taka koleżanka z pracy, nic ważnego”. Kliknęłam. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. „Tęsknię za tobą”, „Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania”, „Kiedy znowu będziemy tylko we dwoje?”.
W jednej chwili świat przestał istnieć. Siedziałam na kanapie w naszym salonie, patrząc na zdjęcia dzieci na ścianie i czułam, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod nóg. Michał wszedł do pokoju, zobaczył mnie z jego laptopem i zbladł.
– Co robisz? – zapytał cicho.
– To ja powinnam pytać – odpowiedziałam drżącym głosem. – Kim jest Agnieszka?
Przez chwilę milczał. Potem usiadł naprzeciwko mnie i spuścił głowę.
– To nic nie znaczyło… – zaczął.
– Nic nie znaczyło? – przerwałam mu. – Michał, dziesięć lat powtarzałeś mi, że zdrada to koniec! Że nigdy byś tego nie zrobił!
– Wiem… Przepraszam… To był błąd… – mówił coraz ciszej.
Nie pamiętam reszty tej rozmowy. Pamiętam tylko ból i wstyd. Jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Przez kolejne dni chodziłam po domu jak cień. Michał próbował rozmawiać, tłumaczyć się, prosić o wybaczenie. Ale ja nie mogłam przestać słyszeć jego własnych słów: „Zdrada to koniec”.
Moja mama zadzwoniła wieczorem:
– Coś się stało? Słychać po głosie…
Nie chciałam jej mówić. W końcu jednak pękłam:
– Michał mnie zdradził.
Zapadła cisza.
– Kochanie… – zaczęła ostrożnie. – Może to tylko chwilowe zaćmienie? Może warto spróbować wybaczyć?
– On sam mówił, że zdrada to koniec! – krzyknęłam przez łzy.
Mama westchnęła:
– Ludzie czasem mówią różne rzeczy… Ale czy ty go jeszcze kochasz?
Nie wiedziałam. Wszystko we mnie było rozbite na kawałki.
Dzieci niczego nie rozumiały. Siedmioletni Kuba przytulał się do mnie wieczorem:
– Mamo, dlaczego tata śpi na kanapie?
– Tata jest zmęczony, kochanie – kłamałam.
Michał chodził po domu jak cień. Próbował gotować obiad, sprzątać, zabierać dzieci na spacery. Czasem łapałam go na tym, że płacze w łazience.
Pewnego wieczoru usiadł obok mnie na łóżku.
– Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę – powiedział cicho. – Ale błagam cię… Nie chcę stracić rodziny.
Spojrzałam na niego i zobaczyłam człowieka złamanego, przestraszonego, żałującego. Ale też kogoś, kto sam sobie zaprzeczył.
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Ania, zauważyła moje rozkojarzenie:
– Wszystko w porządku?
Pokręciłam głową.
– Michał mnie zdradził…
Ania przytuliła mnie mocno:
– To straszne… Ale pamiętaj, że masz prawo być wściekła. I masz prawo nie wybaczyć.
Wieczorami przeglądałam fora internetowe dla kobiet po zdradzie. Jedne pisały: „Wybacz, dla dzieci”, inne: „Nie pozwól się upokarzać”. Każda historia była inna, ale każda bolała tak samo.
Po miesiącu Michał zaproponował terapię małżeńską.
– Chcę walczyć o nas – powiedział stanowczo.
Poszliśmy razem do psychologa. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w ciasnym gabinecie na warszawskim Mokotowie. Psycholożka pytała o nasze dzieciństwo, o początki związku, o marzenia i lęki.
– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam w końcu Michała.
Zawahał się.
– Czułem się niewidzialny… W pracy wszyscy mnie doceniali, a w domu byłem tylko od rachunków i naprawiania kranów… Agnieszka słuchała mnie…
Zrobiło mi się niedobrze ze złości i żalu.
– A ja? Ja cię nie słuchałam?
Michał spuścił wzrok:
– Może za bardzo się oddaliliśmy…
Psycholożka powiedziała wtedy coś ważnego:
– Zdrada to często objaw problemów w związku, a nie ich przyczyna. Ale decyzja o wybaczeniu należy tylko do pani.
Wróciłam do domu jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej. Przez kolejne tygodnie próbowaliśmy rozmawiać bez krzyków i łez. Michał starał się jak nigdy wcześniej: pisał liściki z przeprosinami, zabierał mnie na spacery po Łazienkach, gotował moją ulubioną zupę pomidorową.
Ale ja nie umiałam zapomnieć tych wiadomości do Agnieszki. Nie umiałam zapomnieć jego własnych słów o zdradzie.
Pewnego dnia spotkałam Agatę – moją dawną przyjaciółkę ze studiów.
– Wyglądasz na zmęczoną życiem – powiedziała bez ogródek.
Opowiedziałam jej wszystko przy kawie w zatłoczonej kawiarni na Nowym Świecie.
– Wiesz co? – powiedziała Agata. – Ludzie popełniają błędy. Ale jeśli on naprawdę żałuje i ty go jeszcze kochasz… Może warto spróbować? Ale jeśli nie potrafisz mu już zaufać – masz prawo odejść.
Wróciłam do domu i długo patrzyłam na śpiące dzieci. Na zdjęcia z naszych wakacji nad Bałtykiem. Na Michała śpiącego na kanapie z Kubą wtulonym w ramię.
Następnego dnia powiedziałam mu:
– Chcę spróbować jeszcze raz. Ale jeśli jeszcze raz mnie okłamiesz – to będzie naprawdę koniec.
Michał rozpłakał się jak dziecko.
Minął rok od tamtego dnia. Nadal czasem budzę się w nocy i myślę o Agnieszce. Nadal czasem boli. Ale uczymy się siebie od nowa. Rozmawiamy więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Czasem myślę: czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy można odbudować zaufanie? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?