„Oddaj mi swoją działkę, bo moja jest do niczego!” – historia rodzinnego konfliktu po śmierci mamy
– Ty chyba żartujesz, Anka! – krzyknęłam, czując jak w gardle rośnie mi gula. Stałyśmy na środku ogródków działkowych, wśród przekwitłych tulipanów i sterty starych narzędzi po mamie. Słońce paliło mi kark, ale to nie upał sprawiał, że cała się trzęsłam.
– Nie żartuję, Magda. Dobrze wiesz, że mama zawsze dbała o twoją część. U mnie ziemia jest jak beton, nic nie chce rosnąć. To niesprawiedliwe! – Anka zacisnęła pięści i spojrzała na mnie z wyrzutem.
Wiedziałam, że to nie będzie łatwa rozmowa. Od pogrzebu minęły dopiero trzy miesiące. Wciąż czułam zapach mamy w starym domku na działce, jej fartuch wisiał na haczyku przy drzwiach. Przez całe dzieciństwo spędzałyśmy tu wakacje – ja zawsze z mamą przy grządkach, Anka raczej z książką pod drzewem albo na rowerze z koleżankami.
– To nie moja wina, że mama bardziej dbała o tę część – powiedziałam cicho. – Każda z nas dostała po równo.
Anka prychnęła.
– Po równo? Ty masz czarnoziem, a ja piach! Nawet truskawki mi tu nie chcą rosnąć. Magda, proszę cię…
Zacisnęłam dłonie na łopacie. W głowie kotłowały mi się wspomnienia: jak mama uczyła mnie sadzić marchewki, jak razem podlewałyśmy pomidory. Wiedziałam, ile pracy włożyła w tę ziemię. To był jej świat – i mój świat z nią.
– Nie oddam ci mojej działki – powiedziałam stanowczo. – Możemy razem popracować nad twoją ziemią, poprawić ją…
– Nie chcę twojej litości! – Anka podniosła głos. – Zawsze byłaś tą lepszą córką, zawsze bliżej mamy. Teraz nawet po jej śmierci nie możesz się podzielić!
Poczułam łzy pod powiekami. To nie była prawda. Próbowałam być sprawiedliwa, ale czy to znaczyło, że mam oddać wszystko, co dla mnie ważne?
– Anka…
– Nie! – przerwała mi. – Albo zamieniamy się działkami, albo nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę furtki. Zostałam sama pośród chwastów i ciszy.
Wieczorem zadzwonił tata.
– Co się stało? Anka płakała przez telefon – powiedział z troską.
Opowiedziałam mu wszystko. Słuchał długo, milcząc.
– Wiesz, Magda… Twoja siostra zawsze czuła się trochę na uboczu. Może warto jej pomóc?
– Ale ja chcę pomóc! Tylko nie oddając jej wszystkiego…
Tata westchnął.
– Czasem trzeba coś odpuścić dla świętego spokoju.
Ale czy naprawdę powinnam? Czy to ja mam zawsze ustępować? Przez kolejne dni Anka nie odbierała telefonu. W pracy byłam rozkojarzona, a wieczorami chodziłam na działkę i patrzyłam na grządki mamy. Znalazłam jej stary notes ogrodniczy – pełen zapisków o nawożeniu, podlewaniu, planach na przyszły rok.
Pewnej nocy śniła mi się mama. Stała przy grządkach i uśmiechała się do mnie smutno.
– Nie kłóćcie się o ziemię – powiedziała cicho. – Najważniejsze to być razem.
Obudziłam się z mokrą poduszką od łez.
Następnego dnia pojechałam do Anki. Otworzyła mi drzwi z opuchniętymi oczami.
– Przepraszam – powiedziałam od razu. – Nie chcę się z tobą kłócić. Ale ta działka… to wszystko, co mi zostało po mamie.
Anka spuściła wzrok.
– Ja też przepraszam. Po prostu… czuję się taka bezradna. Wszystko mi się sypie od śmierci mamy. Nawet ta głupia ziemia nie chce ze mną współpracować.
Usiadłyśmy razem przy kuchennym stole.
– Może spróbujemy razem? – zaproponowałam cicho. – Ja ci pomogę z twoją działką. Pokażę ci wszystko, co wiem od mamy.
Anka popatrzyła na mnie przez łzy i skinęła głową.
Od tamtej pory co weekend spotykamy się na jej działce. Uczymy się razem: jak przekopywać ziemię, jak sadzić cebulę i jak radzić sobie z mszycami. Czasem się śmiejemy, czasem płaczemy za mamą. Ale jesteśmy razem.
Czasami jednak wraca do mnie pytanie: czy naprawdę musimy walczyć o rzeczy po tych, których kochaliśmy? Czy nie lepiej byłoby nauczyć się dzielić tym, co zostało – nawet jeśli to tylko kawałek ziemi?
A wy? Czy też mieliście kiedyś rodzinny konflikt o spadek? Jak sobie z tym poradziliście?