„Nie chcę być mamą! Chcę się bawić i żyć swoim życiem” – wyznanie mojej córki, które rozdarło naszą rodzinę na strzępy

– Mamo, ja nie chcę być mamą! – krzyknęła Ola, a jej głos rozdarł ciszę naszego mieszkania jak grom z jasnego nieba. Stała w progu mojego pokoju, z rozmazanym tuszem pod oczami i drżącymi rękami. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wpatrywałam się w nią, jakby była kimś obcym, a przecież to moja córka, moja mała dziewczynka, którą jeszcze niedawno tuliłam do snu.

– Co ty mówisz? – wyszeptałam w końcu, czując jak serce wali mi w piersi. – O czym ty mówisz, Olu?

– Jestem w ciąży – powiedziała cicho, spuszczając wzrok. – Ale ja nie chcę tego dziecka. Nie chcę być mamą. Chcę się bawić, chcę żyć swoim życiem…

W tej chwili świat przestał istnieć. Wszystkie moje plany, marzenia o jej maturze, studiach, pierwszej pracy – wszystko rozsypało się jak domek z kart. Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi grunt spod nóg.

Ola miała siedemnaście lat. Była zawsze tą rozsądną, odpowiedzialną. Nigdy nie sprawiała większych problemów. Owszem, czasem wracała później z imprezy, czasem kłóciłyśmy się o bałagan w pokoju czy oceny z matematyki, ale nigdy nie sądziłam, że stanie przed tak poważnym wyborem.

– Kto jest ojcem? – zapytałam po dłuższej chwili ciszy.

– Bartek… Ale on nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Powiedział, że to mój problem.

Zacisnęłam pięści. Bartek – chłopak z jej klasy, którego widywałam kilka razy na szkolnych apelach. Zawsze wydawał mi się sympatyczny, trochę nieśmiały. Jak mogłam być tak ślepa?

– I co zamierzasz zrobić? – spytałam ostrożnie.

Ola spojrzała na mnie z rozpaczą w oczach.

– Nie wiem… Boję się. Nie chcę tego dziecka. Nie chcę być taka jak ty…

Te słowa zabolały mnie bardziej niż wszystko inne. Przez lata starałam się być dla niej dobrą matką. Poświęcałam się, rezygnowałam z własnych marzeń, żeby miała lepiej niż ja. A teraz ona mówi mi prosto w twarz, że nie chce powielać mojego życia?

Przez kolejne dni w domu panowała napięta atmosfera. Mój mąż, Tomek, dowiedział się o wszystkim dopiero wieczorem. Zareagował inaczej niż ja – zamknął się w sobie, chodził po domu jak cień.

– To nasza wina – powiedział w końcu któregoś wieczoru. – Może za bardzo ją kontrolowaliśmy? Może za mało rozmawialiśmy?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się winna i bezradna jednocześnie.

Ola zamknęła się w swoim pokoju. Przestała wychodzić do szkoły, przestała odbierać telefony od przyjaciółek. Próbowałam do niej dotrzeć – bez skutku.

Pewnego dnia usłyszałam płacz zza drzwi jej pokoju. Weszłam bez pukania. Siedziała na łóżku skulona w kłębek.

– Olu…

– Mamo, ja naprawdę nie chcę tego dziecka… Boję się wszystkiego. Boję się ludzi w szkole, boję się tego, co powiedzą sąsiedzi… Boję się ciebie.

Usiadłam obok niej i przytuliłam ją mocno.

– Cokolwiek postanowisz, będę przy tobie – powiedziałam drżącym głosem.

Przez kolejne tygodnie rozmawiałyśmy godzinami. O tym, co znaczy być matką. O moich błędach i marzeniach, które musiałam porzucić. O tym, że życie nie zawsze układa się tak, jak byśmy chcieli.

Ola była rozdarta. Z jednej strony czuła presję rodziny – moja mama powtarzała jej przez telefon: „Dziecko to dar! Nie możesz go oddać!”. Z drugiej strony jej przyjaciółki mówiły: „Masz prawo decydować o swoim życiu!”.

W pewnym momencie zaczęły się plotki na osiedlu. Sąsiadka z naprzeciwka patrzyła na mnie z politowaniem i szeptała coś do swojej córki. W sklepie ekspedientka rzucała mi dziwne spojrzenia.

Tomek coraz częściej znikał z domu pod pretekstem nadgodzin w pracy. Ja próbowałam trzymać wszystko w ryzach – gotowałam obiady, sprzątałam, chodziłam do pracy jak automat.

Pewnego wieczoru Ola przyszła do kuchni i usiadła naprzeciwko mnie.

– Mamo… Chcę usunąć ciążę.

Zamarłam. Wiedziałam, że to możliwe tylko za zgodą rodziców i lekarza. Wiedziałam też, jak bardzo to wszystko ją przerasta.

– Jesteś pewna? – zapytałam cicho.

– Tak… Nie jestem gotowa na bycie mamą. Nie chcę zmarnować sobie życia…

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Myślałam o tym, jak bardzo zmieniło się nasze społeczeństwo – kiedyś takie rzeczy były tematem tabu, dziś młodzi ludzie coraz częściej mówią o swoich prawach i wyborach.

Następnego dnia pojechałyśmy razem do lekarza. Rozmowa była trudna i bolesna. Lekarz tłumaczył procedury, pytał o powody decyzji. Ola płakała przez całą wizytę.

Wróciłyśmy do domu wyczerpane psychicznie i fizycznie.

Tomek nie odezwał się do mnie przez dwa dni.

Po wszystkim Ola długo dochodziła do siebie. Była cicha, zamknięta w sobie. Ja też czułam się pusta i wypalona.

Minęły miesiące zanim zaczęłyśmy znowu normalnie rozmawiać. Nasza relacja już nigdy nie będzie taka sama jak kiedyś.

Często zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam wspierając jej decyzję. Czy powinnam była walczyć o to dziecko? Czy bycie matką polega na narzucaniu własnych wartości czy na akceptacji wyborów dziecka?

Czasem patrzę na Olę i widzę w jej oczach cień smutku i żalu. Ale widzę też siłę – siłę młodej kobiety, która odważyła się zawalczyć o swoje życie.

A Wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można być dobrą matką wspierając decyzje dziecka nawet wtedy, gdy łamią nam serce?