Miłość, która zabolała: Historia Kasi i Włodka

„Dziękuję ci, Włodeczku! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła ❤️” — powiadomienie rozbłysło na ekranie smartfona. Telefon męża zadrżał właśnie w mojej dłoni. Przez chwilę nie wiedziałam, co zrobić. To był zwykły wieczór, dzieci już spały, a ja chciałam tylko sprawdzić godzinę, bo mój telefon się rozładował. Włodek zostawił swój na stole w kuchni. Zawsze ufałam, że nie mamy przed sobą tajemnic. Ale ta wiadomość… Nadawcą była jakaś Marysia. Marysia? Włodeczku? Serduszko na końcu? Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.

Przez kilka minut siedziałam nieruchomo, wpatrując się w ekran. W głowie miałam mętlik. Może to jakaś daleka kuzynka? Może koleżanka z pracy? Ale dlaczego „Włodeczku”? Nikt poza mną tak do niego nie mówił. I to serduszko…

Włodek wszedł do kuchni z kubkiem herbaty. — Kasiu, wszystko w porządku? — zapytał, widząc moją minę.

— Kto to jest Marysia? — zapytałam cicho, pokazując mu telefon.

Zamarł. Przez sekundę widziałam w jego oczach strach, potem szybko przybrał maskę obojętności.

— To tylko koleżanka z pracy. Pomogłem jej z raportem, jest wdzięczna — odpowiedział zbyt szybko.

— Koleżanka? — powtórzyłam powoli. — Dlaczego pisze do ciebie „Włodeczku” i wysyła serduszka?

Włodek wzruszył ramionami, próbując się uśmiechnąć. — Ona tak do wszystkich mówi. Taka jest… trochę dziwna.

Nie uwierzyłam mu. Znam go od piętnastu lat. Zawsze był kiepskim kłamcą.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. W głowie przewijały mi się obrazy z naszego wspólnego życia: ślub w kościele w mojej rodzinnej wsi pod Lublinem, narodziny naszych dzieci, wspólne wakacje nad Bałtykiem. Czy to wszystko było kłamstwem? Czy przez cały ten czas byłam ślepa?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z moją przyjaciółką, Anią. Spotkałyśmy się w kawiarni na Starym Mieście.

— Kasia, musisz z nim szczerze pogadać — powiedziała Ania, ściskając moją dłoń. — Może to nic poważnego? Może tylko flirt?

— Ale po co mu flirt? — zapytałam rozpaczliwie. — Przecież mamy rodzinę! Dzieci!

Ania milczała przez chwilę. — Czasem ludzie robią głupie rzeczy, nawet jeśli kochają swoje rodziny — powiedziała cicho.

Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Włodek był już w domu, bawił się z naszym synkiem, Jasiem. Patrzyłam na nich i czułam narastającą złość i żal.

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole.

— Musimy porozmawiać — zaczęłam stanowczo.

Włodek spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

— O czym?

— O Marysi. O tym, co się dzieje między wami.

Westchnął ciężko i spuścił głowę.

— Kasia… To nie jest tak, jak myślisz…

— A jak jest? — przerwałam mu. — Powiedz mi prawdę.

Milczał przez dłuższą chwilę. W końcu powiedział:

— Poznałem ją pół roku temu na szkoleniu w Warszawie. Było mi wtedy ciężko… Miałem problemy w pracy, czułem się samotny… Ona była miła, słuchała mnie… To był tylko jeden raz… Przepraszam.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Jeden raz? Czy mogę mu uwierzyć?

— Dlaczego mi to zrobiłeś? — wyszeptałam przez łzy.

— Nie wiem… Byłem głupi… Kocham cię, Kasiu… Proszę, wybacz mi…

Nie odpowiedziałam. Wyszłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Płakałam długo, aż zabrakło mi łez.

Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Dzieci niczego nie zauważyły, ale ja czułam się jak cień samej siebie. Nie mogłam jeść ani spać. Każda myśl o Włodku bolała mnie coraz bardziej.

Po tygodniu postanowiłam pojechać do mamy na wieś. Potrzebowałam czasu i przestrzeni, żeby wszystko przemyśleć.

Mama przyjęła mnie bez pytań. Wiedziała, że coś jest nie tak, ale nie naciskała. Siedziałyśmy razem przy kuchennym stole, piłyśmy herbatę i patrzyłyśmy przez okno na ogród pełen kwiatów.

— Czasem trzeba wybaczyć — powiedziała cicho mama. — Ale czasem trzeba też pomyśleć o sobie.

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

Po kilku dniach zadzwonił Włodek.

— Kasiu… Proszę, wróć do domu… Dzieci za tobą tęsknią… Ja też…

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Wróciłam do miasta po tygodniu. W domu panowała dziwna cisza. Dzieci rzuciły mi się na szyję, a Włodek stał w progu i patrzył na mnie niepewnie.

Usiedliśmy razem wieczorem.

— Chcę spróbować jeszcze raz — powiedział cicho Włodek. — Pójdziemy na terapię, zrobię wszystko…

Patrzyłam na niego długo. Czy potrafię mu wybaczyć? Czy nasza miłość przetrwa tę próbę?

Minęły miesiące. Chodziliśmy razem na terapię małżeńską, rozmawialiśmy więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Było ciężko, ale powoli zaczynaliśmy odbudowywać zaufanie.

Czasem jednak budzę się w nocy i pytam siebie: czy można naprawdę zapomnieć zdradę? Czy miłość wystarczy, żeby uleczyć złamane serce?

Może nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania. Ale wiem jedno: życie nigdy nie jest czarno-białe. Każdy z nas może popełnić błąd… Ale czy każdy zasługuje na drugą szansę?