Między matką a żoną: Kiedy mój mąż wybrał swoją matkę zamiast mnie

— Znowu wracasz późno, Michał? — zapytałam, patrząc na zegar, który już dawno wybił dwudziestą drugą. W kuchni pachniało jeszcze obiadem, który przygotowałam specjalnie dla niego, choć wiedziałam, że pewnie znowu zje u swojej mamy.

Michał westchnął ciężko, zdejmując buty w przedpokoju. — Mama źle się czuje, musiałem jej pomóc. Wiesz, że nie ma nikogo oprócz mnie.

— A ja? — nie wytrzymałam. — Ja też tu jestem. Jesteśmy małżeństwem, Michał. Czy to się w ogóle dla ciebie liczy?

Nie odpowiedział od razu. Przeszedł do kuchni, spojrzał na zimny już talerz i tylko wzruszył ramionami. — Nie rób scen, Aniu. To tylko kolacja.

Ale to nie była tylko kolacja. To był kolejny raz, kiedy czułam się jak powietrze. Kiedyś myślałam, że miłość wystarczy, że wspólne życie to kompromisy i wsparcie. Ale od dnia naszego ślubu miałam wrażenie, że jestem tylko dodatkiem do jego życia – dodatkiem, który zawsze przegrywa z jego matką.

Pani Teresa była kobietą silną i dominującą. Od początku dawała mi do zrozumienia, że nikt nie jest wystarczająco dobry dla jej syna. — Michałek zawsze lubił moją zupę ogórkową — mówiła z uśmiechem, kiedy próbowałam nauczyć się jej przepisu. — Ale nie martw się, Aniu, nie każdy musi umieć gotować.

Starałam się. Naprawdę się starałam. Przynosiłam jej kwiaty na imieniny, pomagałam w sprzątaniu mieszkania, nawet znosiłam jej drobne złośliwości. Ale im bardziej się starałam, tym bardziej czułam się niewidzialna.

Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez przypadek. Michał mówił cicho przez telefon:

— Tak, mamo, wiem… Tak, przyjdę jutro… Nie, Ania nie będzie miała nic przeciwko…

Zacisnęłam pięści. Ile jeszcze razy miałam być tą drugą? Ile razy miałam udawać, że wszystko jest w porządku?

W pracy coraz trudniej było mi się skupić. Koleżanki pytały:

— Coś się stało? Wyglądasz na zmęczoną.

— Wszystko w porządku — kłamałam. Bo jak powiedzieć komuś, że twój mąż woli spędzać czas z matką niż z tobą?

W końcu postanowiłam porozmawiać z Michałem szczerze. Usiadłam naprzeciwko niego przy stole.

— Michał, musimy porozmawiać. Czuję się samotna w naszym małżeństwie. Twoja mama jest dla ciebie ważna, rozumiem to. Ale ja też powinnam być ważna.

Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

— Aniu, nie rozumiesz… Mama jest sama od śmierci taty. Nie mogę jej zostawić.

— Ale zostawiasz mnie! — wybuchłam.

Wtedy pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach cień wątpliwości. Ale zaraz potem wróciła obojętność.

— Przesadzasz — powiedział tylko i wyszedł do drugiego pokoju.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie słowa pani Teresy: „Michałek zawsze będzie mój”.

Z czasem zaczęłam unikać wspólnych spotkań rodzinnych. Czułam się tam jak intruz. Nawet podczas świąt siedziałam cicho przy stole, słuchając opowieści o tym, jak to „kiedyś było lepiej”.

Pewnego dnia dostałam telefon od mamy:

— Aniu, co się dzieje? Jesteś smutna nawet przez telefon.

Nie wytrzymałam i rozpłakałam się.

— Mamo… ja już nie wiem, co robić…

Mama przyjechała następnego dnia. Usiadłyśmy razem przy herbacie.

— Musisz pomyśleć o sobie — powiedziała cicho. — Nie możesz być zawsze na drugim miejscu.

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

W końcu postanowiłam postawić sprawę jasno. Kiedy Michał wrócił późnym wieczorem po kolejnej wizycie u mamy, czekałam na niego spakowana.

— Wyjeżdżam na kilka dni do mamy — powiedziałam spokojnie. — Muszę przemyśleć nasze małżeństwo.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

— Aniu…

— Nie chcę być już tą drugą — przerwałam mu. — Albo coś się zmieni, albo…

Nie dokończyłam zdania. Wyszłam z mieszkania z ciężkim sercem i łzami w oczach.

U mamy poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Przez kilka dni zastanawiałam się nad wszystkim: nad sobą, nad naszym małżeństwem, nad tym, czego naprawdę chcę od życia.

Michał dzwonił codziennie. Najpierw był zły, potem błagał o rozmowę. W końcu przyszedł do mnie osobiście.

— Aniu… przepraszam. Nie wiedziałem, że aż tak cię ranię.

Patrzyłam na niego długo w milczeniu.

— Michał… kocham cię, ale nie mogę żyć w trójkącie z twoją mamą. Musisz wybrać: albo budujemy nasze życie razem, albo zostajesz z mamą.

To była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Michał długo milczał. W końcu wyszedł bez słowa.

Minęły tygodnie ciszy i niepewności. W końcu dostałam od niego wiadomość: „Chcę spróbować jeszcze raz. Dla nas.”

Zaczęliśmy powoli odbudowywać naszą relację – z trudem i bólem, ale też z nadzieją na lepsze jutro. Michał zaczął stawiać granice swojej mamie; ja nauczyłam się walczyć o siebie.

Czasem jednak zastanawiam się: czy można naprawdę odbudować coś, co tyle razy zostało złamane? Czy miłość wystarczy tam, gdzie zabrakło szacunku i wsparcia?

Może ktoś z was zna odpowiedź na to pytanie?