Po 20 latach spotkałam byłego męża. Jego wyznanie zburzyło mój świat – czy można wybaczyć po takim czasie?
– Anka? To naprawdę ty? – usłyszałam za plecami głos, który przez lata śnił mi się po nocach. Zamarłam w pół kroku, ściskając w dłoni plastikową torbę z zakupami. Dworzec Warszawa Centralna tętnił życiem, a ja nagle poczułam się, jakby czas się zatrzymał. Odwróciłam się powoli, nie wierząc własnym oczom.
Stał przede mną Marek. Starszy, siwiejący na skroniach, ale wciąż miał ten sam uśmiech, który kiedyś potrafił rozświetlić mi dzień. Przez sekundę chciałam udawać, że go nie poznaję, ale on już podszedł bliżej.
– Anka, to ja… Marek.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez dwadzieścia lat nie widzieliśmy się ani razu. Po rozwodzie zostawił mnie z naszym synem, Michałem, i wyjechał do Gdańska. Przez lata miałam w sobie tylko żal i gniew. Teraz te uczucia wróciły ze zdwojoną siłą.
– Czego chcesz? – zapytałam chłodno.
– Musimy porozmawiać. Proszę cię…
Chciałam odejść, ale coś w jego oczach mnie zatrzymało. Może ciekawość? Może stara rana, która nigdy się nie zagoiła?
Usiedliśmy w kawiarni na dworcu. Marek zamówił herbatę, ja tylko wodę. Przez chwilę milczeliśmy.
– Wiem, że nie masz ochoty mnie widzieć – zaczął w końcu. – Ale muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego.
Spojrzałam na niego z irytacją.
– Po dwudziestu latach? Naprawdę myślisz, że mnie to jeszcze obchodzi?
Westchnął ciężko.
– Wiem, że cię skrzywdziłem. Ale wtedy… wtedy nie mogłem inaczej. Nie chodziło o ciebie. Chodziło o mnie.
Poczułam, jak narasta we mnie złość.
– Zawsze chodziło tylko o ciebie, Marek. O twoje potrzeby, twoje marzenia. Ja i Michał byliśmy tylko dodatkiem.
Zamilkł na chwilę i spuścił wzrok.
– Anka… Ja wtedy byłem chory. Nie fizycznie… psychicznie. Bałem się wszystkiego: odpowiedzialności, bliskości, nawet własnego syna. Uciekałem przed sobą samym.
Patrzyłam na niego oszołomiona.
– Chcesz mi powiedzieć, że przez piętnaście lat żyliśmy razem, a ty byłeś… chory? I nic mi nie powiedziałeś?
Skinął głową.
– Wstydziłem się. Myślałem, że to przejdzie. Ale było coraz gorzej. Kiedy odszedłem… próbowałem się leczyć. Długo nie dawałem rady. Dopiero kilka lat temu zacząłem naprawdę rozumieć siebie.
Zacisnęłam pięści pod stołem. Przez tyle lat obwiniałam siebie o rozpad naszego małżeństwa. Myślałam, że to ja byłam niewystarczająca, za mało atrakcyjna, za bardzo wymagająca…
– Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałeś? – zapytałam cicho.
Marek spojrzał mi prosto w oczy.
– Bałem się twojej reakcji. Bałem się, że mnie zostawisz… zanim sam będę gotów odejść.
W tej chwili poczułam się tak bezradna jak wtedy, gdy pakował walizki i wychodził bez słowa wyjaśnienia. Przez lata musiałam być silna dla Michała. On też cierpiał – do dziś nie chce rozmawiać o ojcu.
– Michał nic nie wie – powiedziałam po chwili. – Myśli, że po prostu nas zostawiłeś dla innej kobiety.
Marek pokręcił głową.
– Nigdy nikogo nie miałem. Próbowałem… ale nie potrafiłem nikogo pokochać tak jak was.
Zrobiło mi się słabo. Cały mój światopogląd runął w jednej chwili. Przez dwadzieścia lat żyłam w przekonaniu, że byłam ofiarą zdrady i egoizmu. Tymczasem prawda była zupełnie inna…
– Dlaczego teraz? – spytałam drżącym głosem.
Marek odchrząknął.
– Jestem chory… tym razem naprawdę fizycznie. Mam raka płuc. Lekarze dają mi kilka miesięcy. Chciałem cię przeprosić… zanim będzie za późno.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam już, czy płaczę z żalu, gniewu czy współczucia.
– Co mam teraz zrobić? – wyszeptałam do siebie bardziej niż do niego.
Marek ujął moją dłoń.
– Nie proszę cię o litość ani o powrót do przeszłości. Chcę tylko… żebyś wiedziała prawdę. I żeby Michał też ją poznał.
Wyszłam z kawiarni jak we śnie. Warszawa była szara i zimna tego dnia, a ja czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce i zostawił pustkę.
Wieczorem zadzwoniłam do syna.
– Michał… musimy porozmawiać o twoim ojcu – powiedziałam drżącym głosem.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię wybaczyć Markowi wszystko to, co zrobił – i czego nie zrobił – dla naszej rodziny. Ale wiem jedno: prawda zawsze boli najbardziej wtedy, gdy przychodzi za późno.
Czy można przebaczyć po tylu latach? Czy warto otwierać stare rany tylko po to, by je oczyścić? Może ktoś z was zna odpowiedź…