Mój tata grozi, że mnie wydziedziczy, jeśli nie będę mieć dzieci. Czy naprawdę muszę poświęcić swoje marzenia dla jego oczekiwań?
– Znowu wróciłaś sama? – głos taty rozbrzmiał w przedpokoju, zanim jeszcze zdążyłam zdjąć buty.
– Tak, tato. Byłam tylko na spotkaniu z Magdą – odpowiedziałam, starając się nie przewracać oczami. Wiedziałam, co zaraz nastąpi.
– Magda, Magda… A kiedy w końcu przyprowadzisz do domu kogoś poważnego? Masz już trzydzieści cztery lata, Aniu! – jego głos podniósł się o kilka tonów. – Chcesz zostać starą panną?
Zamarłam na chwilę, czując znajome ukłucie w żołądku. To nie była pierwsza taka rozmowa i wiedziałam, że nie ostatnia. Tata od lat nie potrafił pogodzić się z tym, że nie mam dzieci i nie planuję ich mieć. Dla niego rodzina była wszystkim – świętością, sensem życia. Dla mnie… była czymś zupełnie innym.
– Tato, ile razy mam ci powtarzać? Nie chcę dzieci. Przynajmniej na razie. Mam inne plany na życie – powiedziałam cicho, ale stanowczo.
– Plany? Jakie plany? Praca w tej twojej agencji reklamowej? To nie jest życie! – krzyknął. – Życie to rodzina! Dzieci! Wnuki! Chcesz, żebym umarł bez wnuka?
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam go ranić, ale jeszcze bardziej nie chciałam zdradzić siebie. Od dziecka czułam się inna – bardziej ciekawa świata niż pieluch i kaszek. Zawsze marzyłam o podróżach, o pisaniu książek, o wolności. Ale dla taty to wszystko było niczym wobec świętego obowiązku posiadania dzieci.
– Tato, proszę cię… – zaczęłam, ale przerwał mi gwałtownie.
– Jeśli nie zamierzasz mieć dzieci, to nie licz na mnie! – powiedział twardo. – Wydziedziczę cię! Wszystko zapiszę twojemu kuzynowi Jarkowi. On przynajmniej wie, co to znaczy rodzina!
Zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że tata potrafi być uparty i zasadniczy, ale nigdy nie sądziłam, że posunie się aż tak daleko. Przez chwilę stałam w milczeniu, próbując zebrać myśli.
– To twoje pieniądze i twoja decyzja – odpowiedziałam drżącym głosem. – Ale ja nie mogę żyć według twoich oczekiwań.
Wybiegłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się jak dziecko. W głowie kłębiły mi się wspomnienia z dzieciństwa: tata uczący mnie jeździć na rowerze, tata zabierający mnie na ryby nad jezioro, tata śmiejący się z moich pierwszych rysunków… Gdzie się podział ten czuły ojciec? Dlaczego teraz widzi we mnie tylko rozczarowanie?
Następnego dnia zadzwoniła mama.
– Aniu, tata jest bardzo zdenerwowany… Może byś jednak przemyślała tę sprawę? – jej głos był cichy i pełen troski.
– Mamo, ja naprawdę nie chcę mieć dzieci tylko dlatego, żeby zadowolić tatę. To byłoby nieuczciwe wobec mnie i wobec tego dziecka – odpowiedziałam.
– Wiem… Ale on tak bardzo marzy o wnuku. Wiesz, jak ciężko mu było po śmierci dziadka. Rodzina to dla niego wszystko…
Westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że mama jest między młotem a kowadłem. Zawsze była tą spokojną stroną w naszym domu, łagodzącą konflikty i godzącą zwaśnionych.
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo taty. Czy naprawdę jestem egoistką? Czy powinnam poświęcić swoje marzenia dla spokoju rodziny?
W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura, Kasia, zauważyła mój nastrój.
– Coś się stało? Wyglądasz jakbyś miała zaraz wybuchnąć płaczem.
Opowiedziałam jej wszystko. Kasia pokiwała głową ze zrozumieniem.
– U mnie było podobnie. Mama przez lata wypominała mi brak dzieci. Dopiero jak zachorowała i zobaczyła, jak bardzo się o nią troszczę, zrozumiała, że rodzina to nie tylko potomstwo… To relacje i wsparcie.
Te słowa dały mi do myślenia. Może tata nigdy nie zaakceptuje mojego wyboru? Może zawsze będę dla niego tą „nieudaną córką”? Ale czy to znaczy, że mam żyć według jego scenariusza?
Minęły tygodnie pełne napięcia i milczenia w domu. Tata unikał mnie wzrokiem, rozmawiał tylko z mamą lub przez telefon z Jarkiem. Czułam się jak intruz we własnym domu.
Pewnego wieczoru zebrałam się na odwagę i zapukałam do jego pokoju.
– Tato… możemy porozmawiać?
Spojrzał na mnie chłodno.
– O czym?
– O nas. O tym wszystkim… Wiem, że jesteś rozczarowany. Ale ja naprawdę nie potrafię być kimś innym niż jestem. Kocham cię i chciałabym, żebyś to zaakceptował.
Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa. W jego oczach zobaczyłam cień dawnego ciepła.
– Ja tylko chcę dla ciebie szczęścia… – wyszeptał w końcu.
– Ale szczęście dla każdego znaczy coś innego – odpowiedziałam łagodnie.
Nie wiem, czy przekonałam tatę. Może nigdy nie zaakceptuje mojego wyboru. Ale wiem jedno: nie mogę żyć cudzym życiem.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy warto poświęcać własne marzenia dla cudzych oczekiwań? A może prawdziwa odwaga to życie w zgodzie ze sobą – nawet jeśli oznacza to rozczarowanie najbliższych?