Między śniegiem a ciszą: Historia Kingi i Pawła

A Ty byłeś mi bliski…

A ty mi się podobałeś…

Te słowa wciąż dźwięczały mi w głowie, kiedy zamykałam za sobą drzwi biura. Był piątek, godzina siedemnasta, a Warszawa tonęła w szarym, zimowym zmierzchu. Śnieg sypał od rana, przykrywając wszystko cienką warstwą bieli. Podeszłam do samochodu na parkingu, drżąc z zimna. Maska i przednia szyba były pokryte śnieżnym pyłem – jakby ktoś chciał ukryć przede mną świat. Wsiadłam do auta, włączyłam ogrzewanie i przez chwilę siedziałam bez ruchu, patrząc na swoje odbicie w lusterku. Zmęczone oczy, rozmazany tusz, usta zaciśnięte w cienką linię.

Wycieraczki zmiotły śnieg z szyby. Wyjechałam z parkingu i włączyłam się do ruchu. Ale samochody stały. Korek ciągnął się aż po horyzont – jakby całe miasto utknęło w miejscu, tak jak ja utknęłam w swoim życiu.

Telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz: „Paweł”. Przez chwilę zawahałam się, czy odebrać. Przecież nie powinnam… Ale przecież już tyle razy nie powinnam.

– Halo? – powiedziałam cicho.

– Kinga… – jego głos był cichy, niemal szeptany. – Możemy się spotkać? Muszę z tobą porozmawiać.

Zacisnęłam palce na kierownicy. Przed oczami stanęły mi obrazy sprzed lat: Paweł śmiejący się w parku, Paweł całujący mnie pod blokiem, Paweł trzymający mnie za rękę na naszym pierwszym wspólnym wyjeździe do Zakopanego. I potem – Paweł odchodzący bez słowa.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – odpowiedziałam po chwili.

– Proszę cię… To ważne.

Zgodziłam się. Może dlatego, że byłam zmęczona walką z samą sobą. Może dlatego, że chciałam usłyszeć wyjaśnienia, których nigdy nie dostałam.

Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Mokotowie. Paweł już czekał przy stoliku pod oknem. Wyglądał inaczej – starszy, poważniejszy, ale w oczach miał ten sam błysk co kiedyś.

– Dziękuję, że przyszłaś – powiedział, kiedy usiadłam naprzeciwko niego.

– Nie wiem, czy powinnam tu być – odpowiedziałam szczerze.

– Kinga… Ja wiem, że zawaliłem. Wiem, że cię zraniłem. Ale musisz wiedzieć jedno: nigdy nie przestałem o tobie myśleć.

Poczułam łzy napływające do oczu. Przecież miałam być silna. Przecież już dawno powinnam była o nim zapomnieć.

– Dlaczego wtedy odszedłeś? – zapytałam cicho.

Paweł spuścił wzrok.

– Bałem się. Twoja matka nigdy mnie nie akceptowała. Ciągle powtarzała ci, że zasługujesz na kogoś lepszego. A ja… Ja wtedy nie miałem pracy, nie miałem niczego do zaoferowania. Czułem się nikim.

Przypomniałam sobie te rozmowy z mamą: „Kinga, on cię tylko pociągnie w dół!”, „Zasługujesz na kogoś ambitniejszego!”. Ile razy płakałam po nocach przez jej słowa? Ile razy próbowałam ją przekonać, że Paweł jest dobrym człowiekiem?

– Mogłeś mi powiedzieć – wyszeptałam.

– Wiem. Ale byłem tchórzem.

Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę. Za oknem śnieg padał coraz gęściej. Ludzie mijali kawiarnię, spiesząc się do domów, do rodzin…

– A teraz? – zapytałam w końcu. – Dlaczego teraz wracasz?

Paweł spojrzał mi prosto w oczy.

– Bo nie mogę już dłużej udawać, że cię nie kocham. Rozstałem się z Magdą… Zrozumiałem, że całe życie uciekam przed tym, co naprawdę czuję.

Poczułam mieszankę gniewu i żalu.

– A ja? Myślisz, że przez te lata czekałam na ciebie? Mam swoje życie! Mam syna!

Paweł zamilkł. W jego oczach pojawiło się coś na kształt bólu.

– Wiem… Ale chciałem ci powiedzieć prawdę. Nawet jeśli nic z tego nie będzie.

Wróciłam do domu późno. Michał – mój syn – już spał. Mama siedziała w kuchni i piła herbatę.

– Gdzie byłaś tak długo? – zapytała chłodno.

– Spotkałam się z Pawłem – odpowiedziałam szczerze.

Mama skrzywiła się.

– Znowu on? Kinga, ile razy mam ci powtarzać…

– Mamo! – przerwałam jej ostro. – To moje życie!

Wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Łzy spływały mi po policzkach. Czułam się jak nastolatka uwięziona między matczyną kontrolą a własnymi pragnieniami.

Następnego dnia Paweł zadzwonił ponownie.

– Kinga… Chciałbym zobaczyć Michała. Chciałbym spróbować być częścią twojego życia…

Zawahałam się. Czy mogę mu zaufać? Czy powinnam dać mu drugą szansę?

Wieczorem usiadłam przy łóżku Michała i patrzyłam na jego spokojną twarz. Przypomniałam sobie wszystkie samotne noce, wszystkie chwile zwątpienia i strachu o przyszłość. Czy naprawdę jestem gotowa otworzyć serce na nowo?

Mama weszła do pokoju bez pukania.

– Kinga… Ja tylko chcę twojego szczęścia – powiedziała cicho.

Spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem.

– Może czas pozwolić mi samej decydować o tym szczęściu?

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Myśli krążyły wokół Pawła, mamy, Michała… Wokół tego wszystkiego, co mogło się wydarzyć – i tego wszystkiego, czego tak bardzo się bałam.

Czy można zaufać komuś po raz drugi? Czy warto ryzykować dla miłości? A może lepiej zostać w bezpiecznej samotności?

Nie wiem jeszcze, jaką decyzję podejmę. Ale jedno wiem na pewno: czasem trzeba pozwolić sobie na odwagę – nawet jeśli oznacza to złamanie własnych zasad.