Między domem a wolnością: Historia o wyborach, rodzinie i poczuciu winy

— Więc po prostu mnie zostawiasz? — głos mamy drżał, a jej oczy były czerwone od płaczu. Stałam w korytarzu naszego mieszkania na Dziesiątej, z walizką w ręku, a serce waliło mi jak oszalałe. — Mamo, to nie tak… — próbowałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Za drzwiami słychać było kaszel Kacpra, mojego młodszego brata. Od lat chorował na astmę, a ostatnio jego stan się pogorszył. Wiedziałam, że mama liczyła na moją pomoc, ale ja… Ja chciałam czegoś więcej niż codzienności między apteką a szkołą.

To był czerwiec, tuż po maturze. Większość moich znajomych planowała wyjazd do Warszawy lub Krakowa. Ja dostałam się na psychologię na UMCS-ie, ale marzyłam o czymś innym — o własnym życiu, o mieszkaniu z dala od rodzinnych kłótni i wiecznego poczucia winy. Kiedy powiedziałam mamie, że wynajmuję pokój z koleżanką na Czechowie, wybuchła. — Jak możesz zostawić rodzinę w takim momencie? — krzyczała. — Twój brat cię potrzebuje! Ja cię potrzebuję!

Nie spałam całą noc przed wyprowadzką. Leżałam w łóżku i słuchałam cichego szlochu mamy za ścianą. W głowie miałam tysiące myśli: czy jestem egoistką? Czy powinnam zostać? Ale przecież każdy ma prawo do własnego życia… Rano spakowałam rzeczy i wyszłam, zanim mama zdążyła się obudzić. Tylko Kacper wyszedł z pokoju i spojrzał na mnie smutno. — Będziesz dzwonić? — zapytał cicho. — Obiecuję — odpowiedziałam, choć sama nie wierzyłam w swoje słowa.

Pierwsze tygodnie na nowym mieszkaniu były jak jazda bez trzymanki. Wolność smakowała słodko i gorzko jednocześnie. Mogłam wracać o której chciałam, nikt nie pytał, czy kupiłam leki dla Kacpra ani dlaczego nie pomagam w domu. Ale każda rozmowa telefoniczna z mamą kończyła się kłótnią lub milczeniem. — Nie interesuje cię już rodzina? — pytała raz za razem. — Wiesz, że Kacper miał atak w nocy? A ty co? Bawisz się na imprezach?

Próbowałam tłumaczyć, że studiuję, że pracuję dorywczo w kawiarni, żeby się utrzymać. Ale mama słyszała tylko jedno: zostawiłam ich samych. Czasem miałam ochotę rzucić wszystko i wrócić do domu. Ale wtedy przypominałam sobie te wszystkie lata, kiedy byłam „tą odpowiedzialną”, „tą dobrą córką”, która zawsze rezygnowała z siebie dla innych.

Najgorsze były święta. W Wigilię siedzieliśmy przy stole w trójkę — tata odszedł dawno temu — a atmosfera była gęsta jak barszcz. Mama patrzyła na mnie z wyrzutem, a Kacper unikał mojego wzroku. — Może byś została na noc? — zapytała mama, choć wiedziała, że muszę wracać do siebie. — Mam dyżur w kawiarni rano — odpowiedziałam cicho. — Zawsze coś ważniejszego niż rodzina — mruknęła.

Po powrocie do mieszkania płakałam długo w poduszkę. Moja współlokatorka Ania próbowała mnie pocieszyć: — Musisz myśleć o sobie. Inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa. Ale jak być szczęśliwą, kiedy własna matka traktuje cię jak zdrajczynię?

Z czasem relacje z mamą stawały się coraz bardziej napięte. Przestała odbierać moje telefony, odpisywała na wiadomości jednym zdaniem. Kacper pisał czasem na Messengerze: „Mama jest smutna”, „Znowu się pokłóciłyście”. Czułam się rozdarta między dwoma światami: tym nowym, gdzie mogłam być sobą, i starym domem, który ciągnął mnie w dół jak kotwica.

Pewnego dnia Kacper trafił do szpitala po ciężkim ataku astmy. Mama zadzwoniła do mnie po raz pierwszy od tygodni. Jej głos był zimny i oskarżycielski: — Gdybyś była w domu, może by do tego nie doszło! Pojechałam do szpitala natychmiast. Kacper leżał blady na łóżku, podłączony do kroplówki. Usiadłam przy nim i trzymałam go za rękę.

— Przepraszam, że cię zostawiłam — wyszeptałam.

— Nie musisz przepraszać — odpowiedział cicho. — Chciałbym kiedyś też móc wyjechać.

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż wszystkie wyrzuty mamy. Czy naprawdę byłam egoistką? A może po prostu próbowałam żyć własnym życiem?

Po powrocie do mieszkania długo patrzyłam w sufit. Myślałam o tym, jak trudno jest być córką i siostrą jednocześnie próbując być sobą. Czy można kochać rodzinę i jednocześnie nie dać się przez nią zniszczyć?

Czasem zastanawiam się, czy kiedykolwiek pogodzę się z mamą. Czy wybaczy mi to, że wybrałam siebie? Czy ja sama sobie wybaczę? Może każdy z nas musi kiedyś odejść, żeby naprawdę dorosnąć… Ale czy dorosłość zawsze musi boleć aż tak bardzo?