Kiedy Moja Cierpliwość Się Skończyła: Ultimatum dla Męża

– Znowu u mamy? – zapytałam, starając się, by mój głos nie drżał. W słuchawce usłyszałam znajome westchnienie mojego męża, Pawła.

– Tak, kochanie. Mama kupiła nowy dywan, pomagam jej go rozłożyć. Wiesz, że sama sobie nie poradzi – odpowiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy. To był już trzeci raz w tym tygodniu. Trzeci raz, kiedy wracałam z pracy do pustego mieszkania, a Paweł był „u mamy”. Odkąd jego ojciec zmarł dwa lata temu, teściowa stała się dla niego centrum wszechświata. Rozumiałam to na początku – żałoba, samotność, potrzeba wsparcia. Ale minęły miesiące, a ja coraz częściej czułam się jak piąte koło u wozu.

W kuchni czekała na mnie zimna zupa i sterta nieumytych naczyń. Kiedyś gotowaliśmy razem, śmialiśmy się, planowaliśmy weekendy. Teraz wszystko kręciło się wokół jego matki. Nawet nasze rozmowy sprowadzały się do tego, co Jadwiga powiedziała, co Jadwiga potrzebuje, jak Jadwiga się czuje.

Pewnego wieczoru, kiedy Paweł wrócił późno i nawet nie spojrzał mi w oczy, poczułam, że coś we mnie pękło.

– Paweł, musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.

– Teraz? Jestem zmęczony…

– Teraz. Bo jeśli nie teraz, to nigdy.

Usiadł naprzeciwko mnie przy stole. Przez chwilę patrzył w blat, jakby szukał tam odpowiedzi.

– Co się dzieje? – zapytał w końcu.

– Co się dzieje? – powtórzyłam z goryczą. – Od miesięcy nie ma cię w domu. Każdego dnia jesteś u mamy. Rozumiem, że ją kochasz i chcesz jej pomóc, ale ja też tu jestem! Ja też cię potrzebuję!

Widziałam, jak jego twarz twardnieje.

– Przesadzasz. Mama jest sama. Ty masz pracę, znajomych…

– A ty? Czy ja mam jeszcze męża? – przerwałam mu drżącym głosem.

Zapadła cisza. Słyszałam tylko tykanie zegara i własne przyspieszone bicie serca.

– Nie chcę wybierać między tobą a mamą – powiedział cicho.

– Nie każę ci wybierać! Chcę tylko, żebyś był też ze mną! Żebyś pamiętał, że jesteśmy rodziną!

Wstał i wyszedł do sypialni bez słowa. Zostałam sama przy stole z poczuciem winy i bezsilności.

Następne dni były jeszcze trudniejsze. Paweł zamknął się w sobie. Wychodził rano, wracał późno. Czasem nawet nie jadł kolacji w domu. Zaczęłam podejrzewać najgorsze – czy on naprawdę jest u mamy? A może…

Pewnego dnia postanowiłam pojechać do teściowej bez zapowiedzi. Jadwiga otworzyła mi drzwi zaskoczona.

– O! Aniu! Pawła nie ma…

Serce mi zamarło.

– Myślałam, że jest u pani…

– Był rano, ale wyszedł jakieś dwie godziny temu. Powiedział, że musi coś załatwić w mieście.

Podziękowałam i wróciłam do samochodu z mętlikiem w głowie. Gdzie on jest? Dlaczego mnie okłamuje?

Wieczorem Paweł wrócił do domu jak gdyby nigdy nic.

– Byłeś dziś u mamy? – zapytałam spokojnie.

Zawahał się przez ułamek sekundy.

– Tak… Pomagałem jej z dywanem.

Poczułam zimny dreszcz na plecach.

– Byłam tam dzisiaj. Powiedziała, że wyszedłeś rano i już nie wracałeś.

Zbladł. Przez chwilę milczał, potem usiadł ciężko na krześle.

– Aniu… Ja… Potrzebowałem trochę czasu dla siebie. Chodzę do parku, czasem do kawiarni… Nie chciałem cię martwić.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć prawdy?

Wzruszył ramionami bezradnie.

– Bo czuję się przytłoczony. Mama ciągle czegoś ode mnie chce. Ty też masz wobec mnie oczekiwania. A ja… Ja sam nie wiem już kim jestem.

Poczułam mieszankę złości i współczucia. Z jednej strony rozumiałam jego zagubienie, z drugiej – czułam się zdradzona i opuszczona.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo naszej rozmowy. Czy naprawdę tak bardzo go przytłaczam? Czy to ja jestem problemem?

Następnego dnia podjęłam decyzję. Kiedy Paweł wrócił z pracy, czekałam na niego w kuchni.

– Musimy ustalić zasady – powiedziałam stanowczo. – Albo zaczniemy pracować nad naszym małżeństwem razem, albo…

Zawahałam się na chwilę, ale wiedziałam, że muszę być szczera.

– Albo będziemy musieli się rozstać.

Spojrzał na mnie z przerażeniem i bólem w oczach.

– Nie chcę cię stracić – wyszeptał.

– To pokaż mi to. Zacznij być obecny tu i teraz. Nie tylko ciałem, ale i sercem.

Przez następne tygodnie było różnie. Paweł próbował się starać – wracał wcześniej do domu, rozmawialiśmy więcej niż przez ostatnie miesiące razem wzięte. Ale cień jego matki ciągle wisiał nad nami jak chmura burzowa. Każdy telefon od niej wywoływał w nim napięcie; każda moja prośba o wspólny czas była dla niego kolejnym obowiązkiem do odhaczenia na liście.

Czasami zastanawiam się, czy można kochać kogoś i jednocześnie czuć się przez niego opuszczonym. Czy można być rodziną i jednocześnie czuć się samotnym? Czy to ja jestem zbyt wymagająca… czy on po prostu nigdy nie dorósł do bycia mężem?

Może każdy z nas nosi w sobie własny dywan – ciężar oczekiwań innych ludzi – i czasem po prostu brakuje nam siły, by go udźwignąć razem.