„Dopóki się z nim nie rozwiedzie, nie dostanie od nas ani grosza” – historia matki, która postawiła ultimatum swojej córce

– Mamo, proszę cię, nie zaczynaj znowu – usłyszałam w słuchawce głos mojej córki, Magdy. Było już późno, dzieci płakały w tle, a ja czułam, jak narasta we mnie bezsilność. To była kolejna rozmowa o jej mężu, Rafale, który od roku nie potrafił znaleźć stałej pracy. Odkąd Magda urodziła drugie dziecko, wszystko się zmieniło. Zawsze była silna, zaradna, ale teraz widziałam, jak gaśnie z dnia na dzień.

– Magda, ja już nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Ty jesteś na urlopie macierzyńskim, a on? Co on robi całymi dniami? – zapytałam z goryczą.

– Szuka pracy! – odpowiedziała zbyt szybko. Wiedziałam, że kłamie. Rafał „szukał pracy” od miesięcy. Czasem coś dorobił przy remoncie u znajomego, czasem rozwoził pizzę przez dwa tygodnie, ale nigdy nie przynosił do domu regularnych pieniędzy. Wszystko spadało na Magdę. Ona płaciła rachunki z oszczędności, które powoli się kończyły. Ostatnio zaczęła pożyczać ode mnie coraz większe sumy.

Mój mąż, Andrzej, miał już tego dość. – Nie będziemy ich wiecznie utrzymywać! – krzyczał wieczorami. – Dopóki ona z nim jest, nie dostanie od nas ani grosza!

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, co zrobić. Z jednej strony serce matki rwało się do pomocy. Z drugiej – wiedziałam, że jeśli będę dalej ratować ich finansowo, Magda nigdy nie postawi Rafale granic. W końcu podjęłam decyzję.

Następnego dnia pojechałam do nich bez zapowiedzi. W mieszkaniu panował chaos: zabawki na podłodze, brudne naczynia w zlewie, dzieci płakały. Rafał leżał na kanapie z telefonem w ręku.

– Dzień dobry – rzucił bez entuzjazmu.

– Możemy porozmawiać? – zwróciłam się do Magdy.

Poszłyśmy do kuchni. Magda wyglądała na wykończoną. Miała podkrążone oczy i drżały jej ręce.

– Mamo… jeśli przyszłaś mnie pouczać…

– Nie przyszłam cię pouczać. Przyszłam ci powiedzieć coś ważnego. Kocham cię i zawsze będę cię kochać. Ale nie mogę już dłużej pomagać wam finansowo, dopóki Rafał nie weźmie odpowiedzialności za waszą rodzinę albo… dopóki nie zdecydujesz się odejść.

Magda spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Chcesz, żebym się rozwiodła?

– Chcę, żebyś była szczęśliwa i bezpieczna. Chcę, żebyś miała wsparcie partnera, a nie kolejnego syna do wychowania.

Wybuchła płaczem.

– Mamo… ja nie wiem, co robić… On mówi, że się stara…

– Magda, widzę jak cierpisz. Wiem, że boisz się zostać sama z dwójką dzieci. Ale czy teraz naprawdę jesteś sama? Czy masz w nim wsparcie?

Milczała długo. W końcu wyszeptała:

– Boję się…

Przytuliłam ją mocno.

– Wiem. Ale czasem trzeba zrobić krok w nieznane, żeby coś się zmieniło.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Andrzej tylko pokiwał głową.

– Dobrze zrobiłaś – powiedział cicho.

Przez kolejne dni Magda nie dzwoniła. Martwiłam się o nią coraz bardziej. W końcu zadzwoniła późnym wieczorem.

– Mamo…

– Tak?

– Pokłóciliśmy się z Rafałem. Powiedziałam mu wszystko… O tym, że nie będziesz nam pomagać dopóki on nie znajdzie pracy albo…

– I co?

– Wyszedł z domu. Powiedział, że mam sobie radzić sama skoro jestem taka mądra.

Serce mi pękło.

– Magda…

– Nie wiem co robić…

Siedziałam przy telefonie długo po tej rozmowie. Czułam się winna i jednocześnie wiedziałam, że musiałam to zrobić. Moja córka zasługiwała na więcej niż życie w ciągłym strachu i niepewności.

Minęły dwa tygodnie. Magda zaczęła szukać pracy na pół etatu przez internet. Pomagałam jej przy dzieciach tyle ile mogłam – ale już nie dawałam pieniędzy na życie. Rafał wrócił po kilku dniach skruszony i obiecał poprawę. Znalazł pracę w magazynie – na razie na próbę.

Nie wiem jak potoczy się ich historia dalej. Może Magda zdecyduje się odejść, może Rafał naprawdę się zmieni? Jedno wiem na pewno: czasem największą miłością jest pozwolić komuś upaść i samemu się podnieść.

Czy zrobiłam dobrze? Czy powinnam była postawić taki warunek własnej córce? A może powinnam była wspierać ją bez względu na wszystko? Czasem rodzicielstwo to wybór między sercem a rozumem – i nigdy nie wiadomo, która droga jest właściwa.