Nie żałuj. To znaczy, że nie kochałeś.
— Nie żałuj. Skoro porzucił, znaczy, że nie kochał — powiedziała mama, zaglądając do mojego pokoju. Jej głos był spokojny, ale w oczach widziałam cień troski. — Nie zmarzniesz w tej sukience? Na dworze minus dwadzieścia pięć, a nocą ma być jeszcze chłodniej — dodała, kręcąc głową.
— Nie zdążę zmarznąć, przecież to niedaleko. Nie pójdę na urodziny w dżinsach — odparłam, poprawiając wstążkę przy sukience. W lustrze zobaczyłam swoje czerwone oczy. Próbowałam je ukryć makijażem, ale łzy zostawiły ślady, których nie da się tak łatwo zmyć.
Mama westchnęła ciężko i zamknęła za sobą drzwi. Zostałam sama w pokoju, w którym każdy kąt przypominał mi o nim — o Kamilu. Ostatnie tygodnie były jak zły sen. Najpierw te ciche dni, potem krótkie wiadomości bez treści i w końcu to jedno zdanie: „To nie ma sensu”.
Wyszłam z domu, czując jak mróz szczypie mnie w policzki. Śnieg skrzypiał pod butami, a światła latarni odbijały się w białych zaspach. Szłam powoli, bojąc się tego, co mnie czeka na urodzinach Oli. Wiedziałam, że Kamil tam będzie. Wszyscy wiedzieli o naszym rozstaniu — plotki rozchodziły się szybciej niż mróz po osiedlu.
Przed klatką spotkałam Pawła. Uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
— Cześć Julka… Wszystko okej? — zapytał, choć odpowiedź była oczywista.
— Jasne — skłamałam i weszliśmy razem do środka.
W mieszkaniu Oli było ciepło i gwarno. Muzyka grała za głośno, ktoś śmiał się w kuchni. Przez chwilę poczułam ulgę — może uda mi się zapomnieć? Ale wtedy zobaczyłam Kamila. Stał przy oknie z nową dziewczyną — Magdą z równoległej klasy. Śmiali się do siebie tak, jak kiedyś my.
Serce ścisnęło mi się z bólu. Chciałam wyjść, ale Ola już mnie zauważyła.
— Julka! Jak dobrze, że jesteś! Chodź, zatańczymy! — pociągnęła mnie za rękę.
Tańczyłam mechanicznie, próbując nie patrzeć w stronę Kamila. Ale on też mnie zauważył. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach nie było już czułości — tylko obojętność.
Po godzinie wyszłam na balkon zaczerpnąć powietrza. Paweł poszedł za mną.
— Wiesz… On nie był ciebie wart — powiedział cicho.
— Może masz rację… Ale boli — odpowiedziałam i poczułam łzy na policzkach.
Paweł objął mnie ramieniem. Przez chwilę pozwoliłam sobie na słabość.
— Julka, jesteś silniejsza niż myślisz — szepnął.
Wróciłam do domu późno w nocy. Mama czekała w kuchni z kubkiem herbaty.
— I jak było? — zapytała łagodnie.
— Był tam… z nią — odpowiedziałam cicho.
Mama przytuliła mnie mocno.
— Wiem, że boli. Ale kiedyś spojrzysz na to inaczej. Nie żałuj tego, co było. Jeśli odszedł, to znaczy, że nie kochał naprawdę.
Nie odpowiedziałam. Siedziałyśmy w ciszy, słuchając tykania zegara i szumu kaloryfera.
Następne dni były trudne. W szkole wszyscy patrzyli na mnie ukradkiem. Magda paradowała korytarzem pod rękę z Kamilem. Czułam się jak cień samej siebie. Nawet najlepsza przyjaciółka, Kasia, nie wiedziała jak mnie pocieszyć.
W domu atmosfera była napięta. Mama coraz częściej pytała o oceny i plany na przyszłość. Tata wracał późno z pracy i udawał, że nic się nie dzieje.
Pewnego wieczoru wybuchłam podczas kolacji:
— Czy wy naprawdę myślicie, że wszystko jest w porządku?!
Mama spojrzała na mnie zaskoczona:
— Julka…
— Nic nie rozumiecie! Wszystko się zmieniło! Kamil był dla mnie wszystkim! — krzyknęłam i wybiegłam do swojego pokoju.
Za drzwiami usłyszałam szept rodziców:
— Daj jej czas…
Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek jeszcze będę szczęśliwa.
Minęły tygodnie. Zima powoli ustępowała miejsca wiośnie. Zaczęłam wychodzić z Kasią na spacery po parku. Paweł coraz częściej pisał do mnie wiadomości — najpierw krótkie żarty, potem długie rozmowy o wszystkim i o niczym.
Pewnego dnia zaprosił mnie na kawę do małej kawiarni przy rynku.
— Julka… Wiem, że to nie jest łatwe, ale chciałem ci powiedzieć coś ważnego…
Spojrzałam na niego pytająco.
— Lubię cię od dawna… Ale nigdy nie miałem odwagi ci tego powiedzieć — wyznał zawstydzony.
Zaskoczył mnie. Przez chwilę milczałam.
— Paweł… Ja… jeszcze nie jestem gotowa — odpowiedziałam szczerze.
Uśmiechnął się smutno:
— Rozumiem. Poczekam.
Wróciłam do domu z dziwnym uczuciem ulgi i nadziei. Może jednak życie potrafi zaskoczyć?
Wieczorem usiadłam przy biurku i napisałam do Kamila krótką wiadomość: „Dziękuję za wszystko. Życzę ci szczęścia.” Nie odpisał — i chyba dobrze.
Patrząc przez okno na topniejący śnieg pomyślałam: czy naprawdę warto żałować tego, co minęło? Może każda strata jest początkiem czegoś nowego? Może dopiero wtedy uczymy się kochać naprawdę?