Między Młotem a Kowadłem: Historia o Matce, Miłości i Granicach Wytrzymałości
– Przecież to ty zasugerowałaś, żeby mama do nas dołączyła – powiedział Kamil, nie podnosząc wzroku znad talerza. Jego głos był chłodny, niemal obojętny, ale ja czułam w nim ukrytą pretensję. Siedziałam naprzeciwko niego, dłonie miałam zaciśnięte na krawędzi stołu tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Mama w tym czasie krzątała się w kuchni, udając, że nie słyszy naszej rozmowy, choć doskonale wiedziałam, że każde słowo wbija się w nią jak szpilka.
Dzisiaj znów się pokłóciliśmy. Tak jak prawie każdego dnia od kilku miesięcy. Już nie mogę tego znieść. „Przecież sama zaproponowałaś, żeby zabrać mamę do nas. Nie zmuszałem cię,” powtórzył Kamil, patrząc na mnie tym swoim zimnym wzrokiem. Pamiętam, jak poznaliśmy się w firmie w Warszawie, zaraz po tym, jak skończyłam studia. Byliśmy młodzi, pełni planów. On od razu zwrócił na mnie uwagę – wysoki, pewny siebie, z tym lekko ironicznym uśmiechem. Wydawało mi się wtedy, że razem możemy wszystko.
A potem życie zaczęło nas przygniatać. Najpierw kredyt na mieszkanie na Ursynowie – „bo przecież musimy mieć coś swojego”. Potem praca po godzinach, żeby spłacić raty. Aż w końcu przyszła choroba mamy. Zaczęło się niewinnie – zapominała o zakupach, gubiła klucze. Ale potem przyszły te noce, kiedy dzwoniła do mnie zapłakana, bo nie wiedziała, gdzie jest. Lekarze powiedzieli: początki Alzheimera.
Nie mogłam jej zostawić samej. To była moja mama – kobieta, która całe życie poświęciła dla mnie i mojego brata. Brat mieszka w Gdańsku, ma troje dzieci i wiecznie brakuje mu czasu. „Natalka, ty jesteś bliżej, może ty się nią zajmiesz?” – usłyszałam przez telefon. I wtedy podjęłam decyzję.
– Kamilu, musimy zabrać mamę do nas – powiedziałam pewnego wieczoru. Pamiętam jego minę: zaskoczenie zmieszane z niechęcią.
– A nie możemy znaleźć jej jakiegoś domu opieki? – zapytał cicho.
– Nie! – odpowiedziałam stanowczo. – Nie oddam jej do żadnego domu starców.
Zgodził się niechętnie. Ale zgodził się. Myślałam wtedy naiwnie, że jakoś to będzie.
Od tamtej pory nasze życie zamieniło się w pole bitwy. Mama budzi się w nocy i chodzi po mieszkaniu. Czasem nie poznaje Kamila i krzyczy na niego, że jest obcym mężczyzną w jej domu. Kamil coraz częściej nocuje w salonie albo wraca późno z pracy. Ja jestem rozdarta – między opieką nad mamą a próbą ratowania naszego małżeństwa.
Wczoraj wieczorem usłyszałam ich rozmowę przez drzwi kuchni.
– Pani Zofio, proszę nie zostawiać garnka na gazie bez nadzoru! – mówił Kamil podniesionym głosem.
– Niech pan nie mówi mi, co mam robić! To mój dom! – odpowiedziała mama drżącym głosem.
Weszłam do kuchni i zobaczyłam ich oboje: Kamil stał z rękami opartymi o blat, a mama siedziała skulona przy stole. Poczułam się jak dziecko podczas kłótni rodziców.
Wieczorem Kamil przyszedł do sypialni.
– Tak dalej być nie może – powiedział cicho. – Albo ona się wyprowadzi, albo ja.
Patrzyłam na niego bez słowa. W głowie miałam tysiące myśli: czy naprawdę muszę wybierać? Czy to ja jestem winna temu wszystkiemu?
Dzisiaj rano mama zapytała mnie: „Dlaczego Kamil jest taki smutny?”
– Ma dużo pracy – skłamałam.
Ale prawda była inna: Kamil był coraz bardziej zamknięty w sobie. Przestał ze mną rozmawiać o czymkolwiek innym niż rachunki i obowiązki domowe. Nasze życie zamieniło się w listę zadań do odhaczenia.
Czasem łapię się na tym, że zazdroszczę koleżankom z pracy ich wolności. One mogą wyjść do kina, pójść na kolację z mężem. Ja nie mogę zostawić mamy samej nawet na godzinę.
W pracy też zaczęło się psuć. Szefowa wezwała mnie ostatnio na rozmowę.
– Natalia, musisz być bardziej dyspozycyjna – powiedziała chłodno. – Rozumiem twoją sytuację rodzinną, ale firma musi funkcjonować.
Wyszłam z gabinetu ze łzami w oczach. Czy naprawdę muszę wybierać między karierą a rodziną?
Wieczorem zadzwonił brat.
– Może przyjedziecie do nas na weekend? – zaproponował.
– Nie dam rady – odpowiedziałam zmęczonym głosem. – Mama źle znosi podróże.
– Natalia… musisz też myśleć o sobie – powiedział cicho.
Ale jak mam myśleć o sobie, kiedy wszyscy czegoś ode mnie oczekują?
Czasem mam ochotę wyjść z domu i już nie wrócić. Ale potem patrzę na mamę i przypominam sobie, ile dla mnie zrobiła. Czy mogę ją zostawić?
Kamil coraz częściej śpi na kanapie. Wczoraj znalazłam jego walizkę spakowaną w przedpokoju.
– To nie jest już nasze życie – powiedział mi wieczorem. – To jest twoje życie z twoją matką.
Nie odpowiedziałam mu nic. Po prostu usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Dzisiaj znów się pokłóciliśmy przy śniadaniu. Mama rozlała kawę na obrus i zaczęła płakać, przepraszając wszystkich wokół. Kamil wyszedł trzaskając drzwiami.
Siedzę teraz przy oknie i patrzę na szare warszawskie bloki. Zastanawiam się: czy można być dobrą córką i dobrą żoną jednocześnie? Czy zawsze trzeba wybierać?
Może to ja jestem winna? Może powinnam była postawić granice wcześniej? A może po prostu życie czasem stawia nas między młotem a kowadłem i nie ma dobrego wyjścia?
Czy ktoś z was też musiał kiedyś wybierać między rodziną a sobą samym? Jak znaleźć siłę, żeby nie zwariować?