Spojrzenie Przeszłej Przyjaźni: Powrót do Niewypowiedzianych Słów

Gwałtowne szarpnięcie autobusu o mało nie powaliło mnie na podłogę. Wytarty niebieski płaszcz, który miałam na sobie, ledwo zamortyzowałby upadek, gdybym nie złapała się poręczy w ostatniej chwili. Poczułam na sobie spojrzenie kilku pasażerów – niektórzy z politowaniem, inni z irytacją. Zawstydzona, podniosłam wzrok i wtedy zobaczyłam ją. — Waluś?… — szepnęłam, nie wierząc własnym oczom.

Kobieta, na którą prawie upadłam, spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Przez sekundę jej twarz była jak zamknięta księga – potem jednak coś w niej drgnęło. — Anka? — powiedziała cicho, a jej głos zabrzmiał jak echo dawnych lat.

Przez chwilę obie stałyśmy w milczeniu, jakby czas się zatrzymał. Autobus ruszył dalej przez szare ulice Warszawy, a ja poczułam, jak serce wali mi w piersi. Ile to już lat minęło? Dziesięć? Dwanaście? Ostatni raz widziałyśmy się w zupełnie innych okolicznościach – wtedy, kiedy wszystko się rozpadło.

— Przepraszam… — zaczęłam niepewnie, ale Waluś tylko pokręciła głową.

— Nie ma za co przepraszać — powiedziała chłodno. — W końcu to tylko przypadek.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie. Ja ściskałam torebkę tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Próbowałam zebrać myśli, ale wspomnienia napływały falami: wspólne wieczory przy herbacie w moim starym mieszkaniu na Ochocie, śmiech do łez, plany na przyszłość… I tamten dzień, kiedy wszystko się skończyło.

— Jak się masz? — zapytałam w końcu, łamiąc ciszę.

— Dobrze — odpowiedziała krótko. — Mam pracę, dwójkę dzieci. Żyję.

Wiedziałam, że nie powinnam drążyć, ale nie mogłam się powstrzymać.

— Słyszałam o twoim rozwodzie…

Waluś spojrzała na mnie ostro. — To nie twoja sprawa, Anka.

Zamilkłam. Przez okno widziałam znajome bloki i sklepy – wszystko wydawało się takie samo jak kiedyś, a jednak zupełnie inne. Przypomniałam sobie tamten wieczór sprzed lat: kłótnia o głupstwo, która przerodziła się w lawinę wzajemnych pretensji. Potem była cisza – długa, bolesna cisza.

— Pamiętasz… — zaczęłam niepewnie — jak planowałyśmy wspólny wyjazd do Gdańska?

Uśmiechnęła się krzywo. — Pamiętam wiele rzeczy. Ale najbardziej pamiętam to, jak mnie zostawiłaś wtedy sama z tym wszystkim.

Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. Przecież wtedy też miałam swoje problemy: choroba mamy, kłopoty finansowe po utracie pracy… Ale czy to naprawdę usprawiedliwiało moje milczenie?

— Przepraszam — powiedziałam cicho. — Nie umiałam wtedy inaczej.

Waluś spojrzała na mnie długo. W jej oczach zobaczyłam zmęczenie i żal, ale też coś jeszcze – może cień dawnej przyjaźni?

— Wiesz, Anka… Czasem myślę, że gdybyśmy wtedy porozmawiały szczerze, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale teraz już za późno.

Autobus zatrzymał się na przystanku przy Placu Narutowicza. Waluś zerwała się z miejsca.

— Muszę wysiadać — powiedziała szybko. — Trzymaj się.

Patrzyłam za nią przez zaparowane szyby autobusu. Chciałam ją zatrzymać, powiedzieć coś jeszcze – ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Zostałam sama ze swoimi myślami i poczuciem straty.

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż słyszałam jej głos: „Zostawiłaś mnie sama z tym wszystkim”. Czy naprawdę byłam wtedy aż tak ślepa na jej potrzeby? Czy można naprawić coś po tylu latach milczenia?

Następnego dnia postanowiłam napisać do niej list. Nie wiedziałam nawet, czy go przeczyta – ale musiałam spróbować. Pisałam długo: o tym, jak bardzo żałuję tamtej kłótni, o mojej bezradności wobec problemów i o tym, jak bardzo brakowało mi naszej przyjaźni przez te wszystkie lata.

Czekałam na odpowiedź tydzień, potem dwa. W końcu dostałam krótką wiadomość: „Dziękuję za list. Muszę to przemyśleć.”

Minęły kolejne tygodnie. Każdego dnia sprawdzałam skrzynkę mailową i telefon z nadzieją na wiadomość od niej. Czułam się jak nastolatka – bezradna wobec własnych emocji.

Pewnego popołudnia zadzwonił domofon. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Walusię stojącą na klatce schodowej. Wyglądała na zmęczoną i trochę zagubioną.

— Możemy porozmawiać? — zapytała cicho.

Usiadłyśmy w kuchni przy herbacie – tak jak kiedyś. Rozmawiałyśmy długo: o dawnych błędach, o tym, co nas bolało i co nas rozdzieliło. Były łzy i śmiech przez łzy. Zrozumiałam wtedy jedno: czasem trzeba przejść przez ból i żal, żeby móc zacząć od nowa.

Nie wiem jeszcze, czy uda nam się odbudować naszą przyjaźń. Ale wiem jedno: warto próbować.

Czy można naprawdę wybaczyć sobie nawzajem po tylu latach? Czy przeszłość zawsze będzie cieniem na naszej drodze? Może to właśnie te pytania są najważniejsze.