Czerwone BMW, tajemnica i powrót Wioli: Historia o rodzinnych sekretach i wyborach

— Wiola?! Wiolka! — krzyknęłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Głos zadrżał mi w gardle, a echo odbiło się od szklanych drzwi sklepu spożywczego. Czerwone BMW zatrzymało się tuż przy schodach, a z niego wysiadła kobieta, którą rozpoznałabym wszędzie – nawet po tylu latach. Elegancka, pewna siebie, z tym samym ruchem głowy, którym zawsze odgarniała włosy z twarzy. Przez chwilę stała w miejscu, jakby nie wiedziała, czy uciekać, czy podejść.

— Jagoda? — Jej głos był cichy, prawie niepewny.

Patrzyłyśmy na siebie przez kilka sekund, które wydawały się wiecznością. W mojej głowie przewijały się obrazy z dzieciństwa: nasze kłótnie o lalki, wspólne wyprawy nad jezioro, a potem ta wielka kłótnia sprzed lat, po której Wiola po prostu zniknęła. Mama płakała wtedy przez tydzień, a tata udawał, że nic się nie stało. Ja zostałam sama z ich żalem i własnym poczuciem winy.

— Co tu robisz? — zapytałam w końcu, próbując ukryć drżenie w głosie.

Wiola spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. — Przyjechałam na chwilę. Musiałam coś załatwić.

— Po tylu latach? — nie wytrzymałam. — Nawet nie zadzwoniłaś.

Westchnęła ciężko. — Jagoda, to nie jest miejsce na rozmowy.

— A gdzie jest? — zapytałam ostro. — W domu? Tam, gdzie zostawiłaś nas wszystkich?

Widziałam, jak jej twarz twardnieje. Przez moment wydawało mi się, że zaraz wsiądzie z powrotem do samochodu i odjedzie. Ale zamiast tego podeszła bliżej.

— Chodźmy na kawę — powiedziała cicho.

Nie odpowiedziałam. Po prostu ruszyłam za nią do pobliskiej kawiarni. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie przy małym stoliku przy oknie. Ludzie przechodzili obok, nieświadomi napięcia między nami.

— Dlaczego wróciłaś? — zapytałam w końcu.

Wiola bawiła się łyżeczką. — Dostałam list od mamy. Napisała, że babcia zostawiła dla mnie coś ważnego. Pudełko z pamiątkami.

Poczułam ukłucie zazdrości i gniewu. Babcia zawsze była dla nas kimś wyjątkowym. Po jej śmierci wszystko się rozpadło jeszcze bardziej.

— I co w nim odkryłaś? — spytałam ostrożnie.

Wiola spojrzała mi prosto w oczy. — Listy taty do babci. I zdjęcie… kogoś, kogo nie znam.

Zamarłam. Tata był zawsze zamknięty w sobie, nigdy nie mówił o przeszłości. Babcia też milczała na temat dawnych lat.

— Myślisz, że to… ktoś z rodziny? — zapytałam cicho.

Wiola skinęła głową. — Nie wiem. Ale w jednym z listów tata pisał o „stracie” i „drugiej szansie”. Jagoda… czy ty coś wiesz?

Pokręciłam głową. — Nic nie wiem. Ale… może powinniśmy zapytać mamę?

Wiola uśmiechnęła się smutno. — Myślisz, że nam powie?

Zamilkłyśmy na chwilę. W kawiarni rozbrzmiewał cichy jazz, a ja czułam się jak bohaterka kiepskiego filmu – zagubiona, rozdarta między gniewem a tęsknotą za siostrą.

Po kawie wróciłyśmy razem do domu rodzinnego. Mama otworzyła nam drzwi zaskoczona i przez chwilę patrzyła na Wiolę tak, jakby widziała ducha.

— Mamo… musimy porozmawiać — zaczęłam niepewnie.

Usiadłyśmy w salonie. Wiola wyciągnęła pudełko i położyła je na stole.

— Co to za zdjęcie? Kim jest ten chłopak? — zapytała prosto z mostu.

Mama pobladła. Przez chwilę myślałam, że zemdleje.

— To… twój brat — wyszeptała w końcu.

Zamarłyśmy obie.

— Jak to brat? — Wiola była bliska płaczu.

Mama zaczęła opowiadać historię sprzed lat: o tym, jak przed naszymi narodzinami miała syna z pierwszego małżeństwa. O tym, jak chłopiec zginął tragicznie w wypadku samochodowym i jak nigdy nie potrafiła o tym mówić – nawet tacie. O bólu i żalu, który nosiła przez całe życie.

Siedziałam oszołomiona. Nagle wszystko zaczęło układać się w całość: milczenie taty, smutek babci, napięcie między rodzicami.

Wiola płakała bezgłośnie.

— Dlaczego nam nie powiedziałaś? — zapytałam cicho.

Mama spojrzała na nas ze łzami w oczach. — Chciałam was chronić… Ale chyba tylko sprawiłam wam więcej bólu.

Wieczorem siedziałam sama w swoim pokoju i patrzyłam na stare zdjęcie chłopca o jasnych włosach i szerokim uśmiechu. Zastanawiałam się, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy wiedziały wcześniej. Czy Wiola by uciekła? Czy ja byłabym mniej zgorzkniała?

Następnego dnia Wiola wyjechała z miasta – znów bez pożegnania. Ale tym razem zostawiła mi wiadomość: „Jagoda, może kiedyś uda nam się być rodziną naprawdę”.

Patrzę na to zdjęcie i myślę: ile jeszcze tajemnic kryją nasze rodziny? Czy lepiej znać całą prawdę – nawet jeśli boli? A może czasem lepiej żyć w nieświadomości?