Cisza przed burzą: Opowieść o rodzinnych sekretach i samotności w polskiej wsi

Cisza była tak gęsta, że aż bolały mnie uszy. Siedziałam na schodach przed domem, patrząc na popękaną ziemię, która od pięciu dni nie widziała kropli deszczu. Powietrze drgało od gorąca, a asfalt na drodze przed naszym domem parzył jak rozżarzony węgiel. W tej ciszy słychać było tylko moje przyspieszone bicie serca i odległe brzęczenie much. W tej ciszy czułam też coś jeszcze – napięcie, które narastało w naszej rodzinie od miesięcy, a może nawet lat.

– Znowu siedzisz i gapisz się w dal? – głos matki przeciął powietrze jak nóż. – Może byś pomogła w kuchni, zamiast się obijać?

Spojrzałam na nią z ukosa. Jej twarz była zmęczona, policzki zapadnięte, a oczy miała podkrążone. Wiedziałam, że nie chodzi jej o kuchnię. Chodziło o coś więcej – o to, że od śmierci taty nie potrafiłyśmy ze sobą rozmawiać. Każde nasze słowo było jak kamień wrzucony do studni pełnej żalu.

– Zaraz przyjdę – odpowiedziałam cicho, ale ona już odwróciła się na pięcie i zniknęła w domu.

Wstałam powoli i ruszyłam za nią. W kuchni pachniało ziemniakami i smażoną cebulą. Babcia siedziała przy stole i obierała marchewkę, a jej dłonie drżały lekko. Przez chwilę patrzyłam na nią w milczeniu. Zawsze była dla mnie ostoją spokoju, ale ostatnio nawet ona wydawała się przygaszona.

– Dziecko, podaj mi sól – poprosiła cicho.

Podałam jej solniczkę i usiadłam naprzeciwko. Chciałam coś powiedzieć, zapytać o tatę, o to, dlaczego wszystko się tak popsuło po jego śmierci, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

Nagle drzwi trzasnęły i do kuchni wszedł mój brat, Tomek. Był cały spocony, włosy miał przyklejone do czoła.

– Matka, idzie burza – rzucił krótko. – Trzeba pozamykać okna w stodole.

Matka spojrzała na niego z niechęcią.

– Najpierw obiad. Potem będziesz biegał po podwórku.

Tomek przewrócił oczami i wyszedł bez słowa. Babcia westchnęła ciężko.

– Kiedyś to była inna rodzina – mruknęła pod nosem. – Teraz każdy tylko swoje…

Zacisnęłam dłonie na kolanach. Wiedziałam, że babcia ma rację. Po śmierci taty wszystko się rozpadło. Matka zamknęła się w sobie, Tomek zaczął coraz częściej znikać z domu, a ja… ja po prostu przestałam mówić o tym, co czuję.

Obiad minął w milczeniu. Słychać było tylko stukanie sztućców o talerze i szum radia gdzieś w tle. Po jedzeniu matka kazała mi pomóc jej w sprzątaniu. Zmywałam naczynia, patrząc przez okno na ciemniejące niebo.

– Musimy porozmawiać – powiedziała nagle matka, stając za mną tak blisko, że poczułam jej oddech na karku.

Zamarłam.

– O czym?

– O twoim ojcu – odpowiedziała cicho. – O tym, co się stało tamtego dnia.

Odwróciłam się powoli. W jej oczach widziałam łzy.

– Myślałam, że nigdy nie będziesz chciała o tym mówić – szepnęłam.

Matka usiadła przy stole i ukryła twarz w dłoniach.

– Nie chcę… Ale muszę. Boję się, że jeśli tego nie zrobię, to już nigdy nie będziemy rodziną.

Usiadłam obok niej. Przez chwilę milczałyśmy obie. W końcu matka zaczęła mówić – o tym, jak tata od miesięcy był inny, jak coraz częściej znikał wieczorami, jak wracał pijany i agresywny. O tym, jak tamtego dnia wyszedł z domu po kłótni z nią i już nie wrócił.

– Myślałam, że to moja wina – powiedziała przez łzy. – Że gdybym była lepszą żoną… lepszą matką…

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

– Ja też tak myślałam – wyszeptałam.

Objęłyśmy się mocno. Po raz pierwszy od miesięcy poczułam coś na kształt ulgi.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do kuchni wbiegł Tomek.

– Burza! – krzyknął. – Trzeba zamknąć okna!

Wybiegliśmy wszyscy na podwórko. Wiatr szarpał gałęziami drzew, niebo przecięła błyskawica. W tej chwili poczułam dziwną jedność z rodziną – jakby ta burza miała oczyścić nie tylko powietrze nad naszą wsią, ale też nasze serca.

Kiedy wróciliśmy do domu przemoknięci do suchej nitki, matka spojrzała na mnie inaczej niż zwykle – cieplej, łagodniej.

Wieczorem siedziałam przy oknie i patrzyłam na deszcz spływający po szybie. Myślałam o tym wszystkim, co wydarzyło się tego dnia. Czy jedna rozmowa naprawdę może zmienić wszystko? Czy jesteśmy w stanie odbudować to, co straciliśmy?

Może czasem trzeba przeżyć własną burzę, żeby znów zobaczyć słońce…