Moja najlepsza przyjaciółka wyszła za mojego byłego męża, a potem odwróciła się ode mnie, gdy najbardziej jej potrzebowałam
– Naprawdę nie rozumiesz, dlaczego nie mogę ci tego wybaczyć? – mój głos drżał, a łzy cisnęły się do oczu. Stałam na środku kuchni, ściskając w dłoniach kubek z zimną już herbatą. Anka patrzyła na mnie z tym swoim chłodnym spokojem, który kiedyś tak podziwiałam, a dziś budził we mnie tylko gniew.
– Magda, przecież to nie tak… – zaczęła, ale przerwałam jej gwałtownie.
– To dokładnie tak! – krzyknęłam. – Zdradziłaś mnie. Ty… i on. Mój mąż! Mój syn!
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to dopiero początek końca wszystkiego, co znałam i kochałam.
Z Anką znałyśmy się od podstawówki. Razem przeżywałyśmy pierwsze miłości, wagary i łzy po niezdanych sprawdzianach. Była moją siostrą z wyboru. Kiedy poznałam Pawła na studiach, Anka była pierwszą osobą, której o nim opowiedziałam. Śmiała się wtedy: „Tylko nie zakochaj się za bardzo!”
Zakochałam się. Paweł był przystojny, ambitny, miał w sobie coś z buntownika. Szybko zamieszkaliśmy razem, potem ślub i narodziny Kuby. Anka była moją świadkową, tuliła Kubę w szpitalu jako pierwsza po mnie. Byłyśmy nierozłączne.
A potem wszystko zaczęło się sypać. Paweł coraz częściej wracał późno z pracy, unikał rozmów. Ja próbowałam ratować nasze małżeństwo – dla Kuby, dla siebie. Ale on już wtedy był gdzie indziej myślami. I sercem.
Pewnego dnia wróciłam wcześniej do domu. Zastałam ich razem – Ankę i Pawła. Siedzieli przy stole, rozmawiali szeptem. Gdy weszłam, oboje zamilkli i spojrzeli na mnie jak na intruza. Wtedy jeszcze nie wiedziałam wszystkiego, ale czułam pod skórą ten chłód.
Rozwód był bolesny. Paweł wyprowadził się do kawalerki na drugim końcu miasta. Kuba miał wtedy 10 lat i nie rozumiał, dlaczego tata już z nami nie mieszka. Anka była przy mnie – przynajmniej tak myślałam. Przychodziła z winem i czekoladą, mówiła: „Dasz radę, Magda! Jesteś silna!”
A potem nagle przestała odbierać telefony. Znikała na całe tygodnie. Zaczęły krążyć plotki – ktoś widział ją z Pawłem w kinie, ktoś inny w kawiarni na Starówce. Nie chciałam wierzyć.
Pewnego wieczoru zadzwonił Kuba:
– Mamo… Tata jest z ciocią Anką? – zapytał cicho przez telefon.
Serce mi pękło. Nie miałam już złudzeń.
Kiedy oficjalnie ogłosili swój związek, poczułam się jakby ktoś wyrwał mi kawałek duszy. Najgorsze było to, że Kuba musiał patrzeć na ich szczęście podczas weekendów u ojca. Widziałam w jego oczach zamęt i smutek.
Próbowałam rozmawiać z Anką:
– Jak mogłaś mi to zrobić? – pytałam raz po raz.
– Magda… To się po prostu stało. Nie planowaliśmy tego – tłumaczyła się.
Ale dla mnie to była zdrada najgorszego rodzaju.
Minęły dwa lata. Życie toczyło się dalej – praca w szkole, samotne wieczory z książką i winem. Kuba dorastał szybciej niż powinnam na to pozwolić. Czasem miałam wrażenie, że to on opiekuje się mną, a nie ja nim.
Wszystko zmieniło się pewnej zimy, gdy zachorowała moja mama. Diagnoza: rak trzustki. Lekarze nie dawali złudzeń – zostało jej kilka miesięcy życia.
Byłam przerażona i kompletnie sama. Paweł nie interesował się losem teściowej, Anka nawet nie zadzwoniła z pytaniem „jak się trzymasz?”. Dzwoniłam do niej kilka razy – bez odpowiedzi.
Pamiętam noc, kiedy mama po raz pierwszy dostała ataku bólu. Siedziałam przy jej łóżku i płakałam cicho w poduszkę. Kuba spał w swoim pokoju, a ja czułam się jak dziecko zagubione we własnym domu.
Następnego dnia zadzwoniłam do Anki po raz ostatni:
– Potrzebuję cię… Proszę…
– Przepraszam, Magda, mam teraz swoje życie – odpowiedziała chłodno.
To był moment, w którym coś we mnie pękło na zawsze.
Mama odeszła wiosną. Pogrzeb był skromny – tylko najbliżsi i kilka sąsiadek z bloku. Paweł przyszedł z Anką; stali razem pod drzewem, trzymali się za ręce. Kuba patrzył na nich ze łzami w oczach.
Po pogrzebie wróciłam do pustego mieszkania i długo siedziałam w milczeniu. Próbowałam sobie przypomnieć czasy, kiedy byłam szczęśliwa – kiedy wierzyłam w ludzi i w przyjaźń.
Minęło kilka miesięcy zanim odważyłam się wyjść do ludzi. Zaczęłam chodzić na spotkania klubu książki w bibliotece miejskiej. Tam poznałam Ewę – kobietę po przejściach podobnych do moich. Powoli odbudowywałam siebie kawałek po kawałku.
Kuba dorastał – dziś ma 15 lat i jest moim największym powodem do dumy. Czasem pyta o ojca i Ankę:
– Mamo… Ty im kiedyś wybaczysz?
Nie wiem… Może kiedyś nauczę się żyć bez żalu.
Często zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę najbliższych? Czy da się jeszcze zaufać komuś bez reszty? A może trzeba nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą?
Co wy byście zrobili na moim miejscu?