Między Dwiema Miłościami: Powrót do Starej Rodziny
— Dariusz, czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz? — głos Leny drżał, a jej oczy błyszczały od łez. Stała w kuchni, oparta o blat, z ramionami skrzyżowanymi na piersi. W powietrzu unosił się zapach przypalonej kawy i napięcia, którego nie dało się już dłużej ignorować.
Nie odpowiedziałem od razu. Wpatrywałem się w swoje dłonie, szukając słów, które mogłyby ukoić jej ból i jednocześnie nie zdradzić mojego własnego rozdarcia. W głowie miałem chaos — obrazy z przeszłości mieszały się z teraźniejszością. Widziałem twarz Magdy, mojej byłej żony, i naszą córkę Zosię, która ostatnio coraz częściej pytała: „Tato, dlaczego nie mieszkasz już z nami?”
— Lena… — zacząłem cicho, ale głos mi się załamał. — To nie tak… Ja po prostu…
— Po prostu co? — przerwała mi ostro. — Po prostu nie wiesz, czego chcesz? Po prostu nie potrafisz być wierny?
Zacisnąłem pięści. Wiedziałem, że zasłużyłem na te słowa. Odkąd Magda wróciła do Warszawy i zaczęła prosić mnie o pomoc przy Zosi, wszystko się skomplikowało. Lena czuła się coraz bardziej odsunięta, a ja… ja czułem się rozdarty na pół.
Pamiętam dzień, kiedy Magda zadzwoniła po raz pierwszy po latach milczenia. Byłem wtedy z Leną na spacerze po Łazienkach. Telefon zadzwonił, a ja zobaczyłem jej imię na ekranie. Serce mi zamarło. Odebrałem i usłyszałem jej cichy głos:
— Darek… Przepraszam, że dzwonię, ale Zosia bardzo za tobą tęskni. Czy mógłbyś przyjechać?
Nie potrafiłem odmówić. Zosia była moim światem, nawet jeśli nie widywałem jej codziennie. Lena patrzyła na mnie wtedy z niepokojem, ale nie pytała. Może już wtedy przeczuwała, że coś się zmienia.
Od tamtej pory zacząłem spędzać coraz więcej czasu u Magdy. Najpierw były to krótkie wizyty — odprowadzenie Zosi do szkoły, wspólne obiady w niedzielę. Potem Magda zaczęła prosić mnie o drobne przysługi: naprawienie cieknącego kranu, pomoc przy przeprowadzce. Zosia była szczęśliwa, gdy widziała nas razem. Czasem łapałem się na tym, że wyobrażam sobie powrót do starego życia — do rodziny, którą kiedyś miałem.
Ale Lena… Lena była moją przystanią po burzy rozwodu. To ona nauczyła mnie znów ufać i kochać. Przez pierwsze lata byliśmy nierozłączni — wspólne wyjazdy w góry, wieczory przy winie i rozmowy do późna w nocy. Ale teraz coraz częściej milczeliśmy przy kolacji. Czułem jej chłód i widziałem rozczarowanie w oczach.
Pewnego wieczoru Lena wybuchła:
— Nie mogę tak żyć! Ciągle jesteś myślami gdzie indziej! Z Magdą… Z Zosią… A ja? Co ze mną?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Próbowałem ją objąć, ale odsunęła się gwałtownie.
— Nie dotykaj mnie! — krzyknęła. — Jeśli chcesz wrócić do swojej starej rodziny, powiedz to wprost!
Zamilkłem. W głowie miałem mętlik. Czy naprawdę chciałem wrócić do Magdy? Czy to tylko poczucie winy wobec córki? A może bałem się samotności?
W pracy też nie było lepiej. Koledzy patrzyli na mnie podejrzliwie — wiedzieli o moich problemach rodzinnych. Szef wezwał mnie na rozmowę:
— Dariusz, musisz się ogarnąć. Ostatnio jesteś nieobecny duchem.
Próbowałem tłumaczyć się zmęczeniem, ale wiedziałem, że to tylko wymówka.
Któregoś dnia Zosia zadzwoniła wieczorem:
— Tato, czy możesz przyjechać na moje przedstawienie w szkole? Mama mówi, że może nie dasz rady…
Słyszałem w jej głosie nadzieję i lęk zarazem.
— Oczywiście, córeczko — odpowiedziałem bez wahania.
Lena patrzyła na mnie smutno, gdy wychodziłem tego dnia z domu.
— Znowu zostawiasz mnie samą — powiedziała cicho.
Nie odpowiedziałem. W drodze do szkoły myślałem o tym wszystkim: o Lence, która czeka na mnie w pustym mieszkaniu; o Magdzie, która patrzy na mnie z wyrzutem; o Zosi, która chce mieć pełną rodzinę.
Po przedstawieniu Magda podeszła do mnie na korytarzu.
— Dziękuję, że przyszedłeś — powiedziała cicho. — Zosia bardzo tego potrzebowała.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu. Czułem znajome ciepło i ból jednocześnie.
Wieczorem wróciłem do domu późno. Lena siedziała przy stole z kubkiem herbaty.
— Musimy porozmawiać — powiedziała stanowczo.
Usiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę milczeliśmy.
— Dariusz… Ja cię kocham — zaczęła łamiącym się głosem — ale nie mogę być tą drugą. Jeśli chcesz być z Magdą i Zosią… odejdź.
Poczułem nagły ucisk w gardle. Chciałem jej powiedzieć, że ją kocham, że nie chcę jej stracić… Ale czy to była prawda? Czy byłem gotów zostawić Zosię bez ojca?
Tej nocy nie spałem ani minuty. Przewracałem się z boku na bok, analizując każdy moment mojego życia: rozwód z Magdą, początki z Leną, narodziny Zosi…
Rano podjąłem decyzję: muszę być szczery wobec siebie i obu kobiet.
Spotkałem się najpierw z Magdą.
— Magda… Musimy ustalić granice. Kocham Zosię i zawsze będę dla niej ojcem. Ale nie możemy udawać rodziny tylko dlatego, że tak jest łatwiej.
Patrzyła na mnie długo bez słowa.
— Rozumiem — powiedziała w końcu cicho.
Potem wróciłem do Leny.
— Lena… Przepraszam za wszystko. Wiem, że cię zraniłem. Chcę spróbować jeszcze raz… Ale jeśli nie potrafisz mi wybaczyć, zrozumiem.
Lena płakała długo w moich ramionach. Nie wiem jeszcze, czy uda nam się odbudować to, co straciliśmy. Ale wiem jedno: nie można żyć przeszłością ani próbować naprawić wszystkiego naraz.
Czasem zastanawiam się: czy można kochać dwie osoby jednocześnie? Czy wybierając jedną miłość, zawsze skazujemy drugą na cierpienie? Może najtrudniejsze jest nauczyć się wybaczać — sobie i innym.