Kiedy przeszłość puka do drzwi: tajemnica mojej córki i próba rodziny
– Babciu, czy mogę wejść? – usłyszałam cichy głos zza drzwi, zagłuszany przez grzmoty i ulewę. Była druga w nocy. Przez chwilę myślałam, że to tylko sen – przecież nikt o tej porze nie przychodzi. Ale kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Maję, moją wnuczkę, całą przemokniętą, z oczami pełnymi łez i strachu. Miała na sobie cienką kurtkę i trzymała w rękach tylko mały plecak. Po Rucie, mojej córce, nie było śladu.
– Gdzie jest mama? – zapytałam, czując jak serce wali mi jak młotem.
Maja spuściła głowę. – Nie wiem… Ona powiedziała, żebym przyszła do ciebie. I zniknęła.
Wpuściłam ją do środka, otuliłam kocem i zrobiłam herbatę. Próbowałam nie panikować, ale w głowie miałam tysiąc myśli. Ruta nigdy nie zostawiłaby Mai samej w środku nocy. Coś musiało się stać. Próbowałam dzwonić do córki – bez skutku. Jej telefon był wyłączony.
Tamtej nocy nie zmrużyłam oka. Siedziałam przy łóżku Mai, słuchając jej niespokojnego oddechu. Wspomnienia wracały jak fala: Ruta jako mała dziewczynka, jej pierwsze kłótnie ze mną, jej buntownicza natura. Zawsze była inna – zamknięta w sobie, nieufna wobec świata. Po śmierci jej ojca zamknęła się jeszcze bardziej. Próbowałam być dla niej wszystkim – matką, ojcem, przyjaciółką – ale chyba nigdy nie byłam wystarczająco dobra.
Rano zadzwoniłam na policję. Zgłosiłam zaginięcie Ruty. Funkcjonariusz zadawał pytania: kiedy ostatnio ją widziałam, czy miała problemy, czy groziło jej jakieś niebezpieczeństwo. Odpowiadałam mechanicznie, czując jak narasta we mnie poczucie winy. Czy mogłam coś przeoczyć? Czy powinnam była lepiej słuchać?
Maja przez cały dzień milczała. Siedziała przy oknie i patrzyła na deszcz. W końcu wieczorem usiadła obok mnie na kanapie.
– Babciu… Mama była ostatnio bardzo smutna. Dużo płakała. Kłóciłyśmy się… Powiedziałam jej, że jej nienawidzę.
Poczułam ukłucie w sercu. Zbyt dobrze znałam te słowa – sama kiedyś je wypowiedziałam do własnej matki.
– Maja, czasem mówimy rzeczy, których żałujemy… Ale twoja mama cię kocha.
Dziewczynka pokiwała głową i wtuliła się we mnie. Przez chwilę czułam się potrzebna – pierwszy raz od dawna.
Kolejne dni były jak koszmar na jawie. Policja przesłuchiwała sąsiadów, sprawdzała monitoringi. Ja próbowałam być silna dla Mai, ale nocami płakałam w poduszkę. Wspominałam wszystkie nasze kłótnie z Rutą: o szkołę, o chłopaków, o jej wybory życiowe. Zawsze chciałam dla niej najlepiej, ale ona widziała we mnie tylko kontrolującą matkę.
Pewnego wieczoru zadzwonił telefon. Numer był zastrzeżony.
– Mamo… – usłyszałam cichy głos Ruty.
Zamarłam.
– Ruta! Gdzie jesteś? Co się stało?
– Nie mogę teraz rozmawiać długo… Musiałam odejść. Przepraszam cię za wszystko. Zajmij się Mają… Ona cię potrzebuje bardziej niż mnie.
– Ruta! Nie rób tego! Wróć do domu! – krzyczałam do słuchawki, ale połączenie zostało przerwane.
Maja patrzyła na mnie z przerażeniem.
– To była mama?
Przytaknęłam i przytuliłam ją mocno.
Następne tygodnie były próbą dla nas obu. Musiałam nauczyć się być dla Mai matką i babcią jednocześnie. Dziewczynka zaczęła się otwierać – opowiadała o problemach w szkole, o tym jak bardzo tęskni za mamą. Ja starałam się być cierpliwa i wyrozumiała, choć sama byłam pełna lęku i żalu.
Z czasem zaczęły wychodzić na jaw sekrety Ruty. Okazało się, że miała długi – ktoś groził jej przez telefon, nachodził pod domem. Być może uciekła przed kimś lub czymś, czego nie potrafiła udźwignąć sama. Czułam się winna – dlaczego nie zauważyłam wcześniej? Czy byłam zbyt zajęta własnym życiem?
Pewnego dnia przyszła do mnie sąsiadka, pani Zofia.
– Słyszałam o Rucie… Wiesz, ona zawsze była taka zamyślona. Ale widziałam ją ostatnio z jakimś mężczyzną… Wyglądał na nerwowego.
Serce mi zamarło. Czy to on był powodem jej ucieczki?
Wieczorami rozmawiałam z Mają o wszystkim – o strachu, o nadziei, o tym jak czasem trudno jest być rodziną. Zbliżyłyśmy się do siebie jak nigdy wcześniej.
Minęły dwa miesiące zanim dostałyśmy list od Ruty. Przyszedł pocztą bez nadawcy:
„Mamo,
Przepraszam za wszystko. Musiałam odejść, żeby was chronić. Wiem, że cię zawiodłam jako córka i matka. Proszę, bądź dla Mai tym światłem, którego ja nie potrafiłam jej dać.
Kocham was.
Ruta”
Płakałyśmy razem z Mają długo tego wieczoru. Nie wiedziałam czy jeszcze kiedyś zobaczę moją córkę. Ale wiedziałam jedno – muszę być silna dla wnuczki i nauczyć się wybaczać sobie samej.
Czasem patrzę na zdjęcia Ruty sprzed lat i zastanawiam się: gdzie popełniłam błąd? Czy można było temu zapobiec? A może każdy z nas musi przejść swoją własną drogę przez ciemność?
Może właśnie na tym polega miłość – na trwaniu mimo wszystko i na nadziei, że pewnego dnia przeszłość przestanie pukać do naszych drzwi tak boleśnie.