Jeśli jutro nie będzie pieniędzy, rozstaniemy się – historia Kasi
– Kasia, nie będę się z tobą bawił w biedowanie. Albo jutro masz pieniądze na czynsz, albo… – głos Pawła drżał, ale w oczach miał chłód, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Stałam przy kuchennym stole, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywał tylko szum lodówki i moje przyspieszone oddechy.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie kłębiły mi się myśli: jak to możliwe, że człowiek, z którym planowałam przyszłość, teraz patrzy na mnie jak na problem do rozwiązania? Jeszcze miesiąc temu śmialiśmy się razem z głupich filmów, planowaliśmy wakacje nad Bałtykiem. Teraz Paweł stał przede mną jak obcy człowiek, wyliczając mi złotówki.
– Paweł… Przecież wiesz, że straciłam pracę nie z własnej winy. Szefowa zamknęła salon, wszyscy zostali zwolnieni. Szukam czegoś nowego, ale…
– Ale co? – przerwał mi ostro. – Ja nie będę za ciebie płacił całe życie. Mam dość tej sytuacji. Albo się ogarniesz, albo koniec.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie pozwoliłam im spłynąć. Nie przy nim. Przez chwilę miałam ochotę rzucić mu w twarz wszystkie nasze wspólne chwile, przypomnieć, jak to ja wspierałam go, gdy jego ojciec zachorował i musiał rzucić studia na rok. Ale wiedziałam, że to nic nie da. Paweł już podjął decyzję.
Po jego wyjściu usiadłam na kanapie i zaczęłam przeglądać ogłoszenia o pracę na telefonie. Palce mi drżały. W głowie słyszałam tylko jedno zdanie: „Jeśli jutro nie będzie pieniędzy, rozstaniemy się”. Jakby to była jakaś transakcja, a nie związek dwojga ludzi.
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Kasiu, wszystko w porządku? – zapytała od razu, jakby czuła, że coś jest nie tak.
Nie chciałam jej martwić, ale głos mi się załamał.
– Mamo… Paweł postawił mi ultimatum. Jeśli nie znajdę pieniędzy na czynsz do jutra, każe mi się wyprowadzić.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Dziecko… Przecież on wie, że szukasz pracy. To nie twoja wina.
– On uważa inaczej – wyszeptałam.
Mama westchnęła ciężko.
– Kasia, pamiętaj: nikt nie ma prawa cię szantażować pieniędzmi. Nawet jeśli go kochasz.
Po rozmowie długo siedziałam w ciemności. Przypomniałam sobie dzieciństwo w małym mieszkaniu na Pradze. Mama zawsze powtarzała: „Lepiej być biednym i szczęśliwym niż bogatym i samotnym”. Ale czy to naprawdę prawda? Czy można być szczęśliwym bez pieniędzy?
Następnego dnia rano Paweł wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Wszedł do mieszkania bez słowa i zaczął pakować swoje rzeczy do torby sportowej.
– Co robisz? – zapytałam cicho.
– Jadę do matki na kilka dni. Masz czas do wieczora – rzucił przez ramię.
Poczułam się jak intruz we własnym domu. Próbowałam jeszcze raz z nim porozmawiać.
– Paweł, czy naprawdę wszystko musi się rozbić o pieniądze? Przecież byliśmy razem tyle lat…
Zatrzymał się w drzwiach.
– Byliśmy razem, dopóki dawało się żyć normalnie. Ja nie chcę wracać do czasów, kiedy matka liczyła każdy grosz na mleko. Mam dość biedy.
Z trzaskiem zamknął drzwi za sobą.
Zostałam sama. Przez kilka godzin chodziłam po mieszkaniu bez celu. Każdy kąt przypominał mi o nas: zdjęcia z wakacji na lodówce, kubek z napisem „Najlepsza dziewczyna”, który dostałam od niego na urodziny. Wszystko nagle straciło sens.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Ola, moja przyjaciółka jeszcze z liceum.
– Kasia, słyszałam od twojej mamy… Co się dzieje?
Opowiedziałam jej wszystko. Ola milczała przez chwilę, a potem powiedziała:
– Wiesz co? Przyjedź do mnie na kilka dni. Odpoczniesz, przemyślisz wszystko na spokojnie. Mam wolny pokój po bracie.
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam do Oli na Mokotów. Tam po raz pierwszy od dawna poczułam się bezpiecznie. Wieczorem siedziałyśmy przy herbacie i rozmawiałyśmy o wszystkim – o dawnych czasach, o marzeniach z dzieciństwa.
– Kasia – powiedziała Ola – jeśli facet stawia ci takie warunki, to znaczy, że nigdy cię naprawdę nie kochał. Miłość to nie jest umowa o pracę.
Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.
Przez kolejne dni szukałam pracy jeszcze intensywniej. Rozsyłałam CV gdzie tylko się dało: do sklepów spożywczych, kawiarni, nawet do magazynu pod Warszawą. W końcu odezwała się pani Ania z małego sklepu z odzieżą używaną na Ochocie.
– Dzień dobry pani Kasiu! Może pani przyjść jutro na próbny dzień?
Serce mi zabiło mocniej. Może to początek czegoś nowego?
Po tygodniu pracy u pani Ani poczułam się lepiej niż przez ostatnie miesiące z Pawłem. Ludzie byli mili, atmosfera rodzinna. Po pracy wracałam do Oli i czułam spokój – pierwszy raz od dawna.
Któregoś dnia zadzwonił Paweł.
– Kasia… Możemy pogadać?
Spotkaliśmy się w parku Skaryszewskim. Wyglądał na zmęczonego i starszego o kilka lat.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Może przesadziłem… Po prostu boję się biedy. Nie chcę znów żyć jak kiedyś.
Patrzyłam na niego długo. Widziałam w nim chłopaka sprzed lat i mężczyznę, który mnie zranił.
– Paweł… Ja też się boję biedy. Ale bardziej boję się życia bez szacunku do samej siebie.
Nie odpowiedział nic więcej. Rozeszliśmy się bez słowa.
Dziś mija miesiąc od tamtej rozmowy. Nadal pracuję u pani Ani i powoli staję na nogi. Czasem jeszcze boli mnie serce na myśl o tym wszystkim, co straciłam… ale wiem jedno: nigdy więcej nie pozwolę nikomu stawiać mi takich warunków.
Czy naprawdę pieniądze są ważniejsze niż uczucia? A może to my sami decydujemy, co jest dla nas najważniejsze?