Cześć, jestem żoną. Czy mogę wejść? – Historia Kasi z Krakowa
„Cześć. Jestem żona Jurka. Mogę wejść?” – te słowa wypowiedziałam z drżącym głosem, stojąc w progu szatni, gdzie jeszcze przed chwilą rozbrzmiewały śmiechy i okrzyki zwycięstwa. Wszyscy zamilkli. Spojrzenia zawodników drużyny medycznej, jeszcze rozgrzanych po meczu z politechniką, skierowały się na mnie. Czułam, jak serce wali mi w piersi, a dłonie mam lodowate. Jurek odwrócił się powoli, jakby nie dowierzał, że naprawdę tu jestem. Ola, moja przyjaciółka, ścisnęła mnie za rękę.
Tydzień wcześniej cała uczelnia medyczna w Krakowie żyła nadchodzącymi zawodami w siatkówce. Jurek był kapitanem drużyny i od miesięcy trenował z chłopakami. W domu mówił tylko o taktyce, o tym, jak bardzo zależy mu na wygranej. Ja nie lubiłam sportu. Siatkówka była dla mnie równie fascynująca co wykład z anatomii o ósmej rano po nieprzespanej nocy. „Kasia, chodź ze mną na mecz! Będzie fajnie!” – przekonywała mnie Ola, moja najlepsza przyjaciółka od podstawówki. „Nie lubię siatkówki, sport w ogóle mnie nie kręci. Nic w tym nie kumam” – wymigiwałam się. Ale Ola była uparta. „To nie chodzi o siatkówkę! Chodzi o to, żeby zobaczyć Jurka w akcji. Zobaczysz, jak na ciebie patrzy z boiska!”
W końcu dałam się namówić. W piątek po zajęciach poszłyśmy razem na halę sportową. Tłum studentów, zapach potu i magnezji, okrzyki kibiców – wszystko to sprawiało, że czułam się obco. Usiadłyśmy z boku, Ola co chwilę pokazywała mi Jurka: „Patrz, teraz serwuje! Ale ma formę!” Uśmiechałam się wymuszenie. W przerwie meczu Jurek podszedł do nas, pocałował mnie w policzek i powiedział: „Dzięki, że przyszłaś.” W jego oczach zobaczyłam coś dziwnego – jakby był nieobecny myślami gdzieś indziej.
Po meczu Ola chciała zostać jeszcze chwilę. „Chodźmy do szatni pogratulować chłopakom!” – zaproponowała. „Nie wiem… To chyba nie wypada?” – zawahałam się. „Przestań! Jesteś żoną kapitana!”
Wtedy właśnie stanęłam w progu szatni i wypowiedziałam te słowa: „Cześć. Jestem żona Jurka. Mogę wejść?”
W środku panowała dziwna atmosfera. Chłopaki rozmawiali półgłosem, ktoś śmiał się nerwowo. Jurek spojrzał na mnie zaskoczony i… przestraszony? Obok niego stała Magda – nowa dziewczyna z roku, która ostatnio coraz częściej pojawiała się w jego towarzystwie. Miała na sobie jego bluzę i śmiała się z czegoś, co powiedział jej Jurek.
Poczułam ukłucie zazdrości i niepokoju. „Cześć Magda” – powiedziałam chłodno. Magda speszyła się i szybko oddała bluzę Jurkowi.
„Kasia… To nie tak jak myślisz” – zaczął Jurek, ale przerwałam mu gestem ręki.
„Możemy porozmawiać na osobności?” – zapytałam cicho.
Wyszliśmy na korytarz. Przez chwilę milczeliśmy.
„Dlaczego ona miała twoją bluzę?”
Jurek spuścił wzrok.
„Zgubiła swoją kurtkę… Było jej zimno…”
„Aha.”
Nie wierzyłam mu. Czułam to całym ciałem – coś było nie tak.
Wieczorem w domu atmosfera była napięta. Jurek zamknął się w łazience pod pretekstem długiego prysznica. Ja siedziałam przy stole i patrzyłam na nasze wspólne zdjęcia z wakacji nad Bałtykiem sprzed dwóch lat. Czy wtedy też już mnie okłamywał?
Następnego dnia Ola zadzwoniła do mnie wcześnie rano.
„Kasia… Muszę ci coś powiedzieć.”
„Co się stało?”
„Widziałam Jurka i Magdę razem… Nie tylko na uczelni. Widziałam ich w kawiarni na Kazimierzu… Trzymali się za ręce.”
Zamarłam.
„Jesteś pewna?”
„Tak… Przepraszam, że ci nie powiedziałam od razu.”
Rozłączyłam się bez słowa.
Przez cały dzień chodziłam jak we śnie. W pracy popełniałam błędy, szef zwrócił mi uwagę na spóźnienia. W domu unikaliśmy z Jurkiem rozmów. Wieczorem zebrałam się na odwagę.
„Jurek… Musimy porozmawiać.”
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.
„Czy coś cię łączy z Magdą?”
Jurek długo milczał.
„Kasia… Przepraszam… To był błąd…”
Poczułam, jak świat wali mi się na głowę.
„Jak długo to trwa?”
„Kilka tygodni… Poznałem ją na zajęciach… Byłem zmęczony… Ty ciągle zajęta pracą…”
Łzy napłynęły mi do oczu.
„To moja wina?”
„Nie… Po prostu… Sam już nie wiem…”
Wybiegłam z mieszkania i długo chodziłam po krakowskich ulicach. Przypominały mi nasze pierwsze randki – Rynek Główny, Planty, most Dębnicki… Teraz wszystko wydawało się obce i zimne.
Ola przyjęła mnie do siebie na noc. Rozmawiałyśmy do rana.
„Co teraz zrobisz?” – zapytała cicho.
„Nie wiem… Chciałabym cofnąć czas… Ale chyba już nie potrafię mu zaufać.”
Minęły tygodnie pełne łez i rozmów bez odpowiedzi. Jurek próbował naprawić wszystko – kwiaty, wiadomości, obietnice zmiany. Ale ja byłam już kimś innym.
Dziś patrzę na siebie sprzed kilku miesięcy i widzę dziewczynę naiwną i ufającą bezgranicznie. Teraz wiem, że nawet największa miłość może pęknąć od jednego kłamstwa.
Czy można jeszcze zaufać komuś po zdradzie? Czy warto walczyć o coś, co już raz zostało złamane? Może czasem trzeba pozwolić odejść – sobie i drugiej osobie.