A Ty byłeś dla mnie ważny…
A Ty byłeś dla mnie ważny… No i podobałeś mi się…
— Kasia, nie możesz tak po prostu odejść! — głos Pawła odbił się echem w pustym korytarzu biura. Stałam już przy drzwiach, z kluczami w dłoni, a jego słowa zatrzymały mnie na moment. Odwróciłam się powoli, czując jak w gardle rośnie mi gula. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W jego oczach widziałam coś, czego nie potrafiłam nazwać — może żal, może rozczarowanie, a może po prostu tęsknotę za tym, co nigdy się nie wydarzyło.
Nie odpowiedziałam. Wyszłam z biura i podeszłam do swojego samochodu na parkingu. Maska i przednia szyba były pokryte cienką warstwą śniegu. Wsiadłam do auta, od razu włączając ogrzewanie, żeby rozgrzać zimne wnętrze. Potem wycieraczkami zsunęłam śnieżny pył z szyby. Wyjechałam z parkingu i włączyłam się do ruchu, ale ulice były zapchane, jakby cała Warszawa postanowiła wracać do domu dokładnie w tej samej chwili co ja.
Siedząc w korku, patrzyłam na ludzi w innych samochodach. Każdy gdzieś się spieszył, każdy miał swoje sprawy, swoje troski. A ja? Ja miałam tylko ten ciężar na sercu i wspomnienia, które nie dawały mi spokoju.
Paweł pojawił się w moim życiu nagle, jak burza. Pracowaliśmy razem od kilku miesięcy, ale dopiero ostatnio zaczęliśmy rozmawiać więcej niż tylko o projektach i terminach. Zaczęło się niewinnie — kawa w kuchni biurowej, wspólne żarty przy kserokopiarce. Ale potem coś się zmieniło. Złapałam się na tym, że czekam na jego wiadomości, że szukam go wzrokiem na korytarzu. On też zaczął się otwierać. Opowiadał o swoim synku, o rozwodzie, o tym, jak trudno mu pogodzić pracę z byciem ojcem.
Wiedziałam, że powinnam trzymać dystans. Sama miałam męża — Michała — i córkę Zosię. Nasze małżeństwo od dawna było już tylko formalnością. Michał wracał późno z pracy, wiecznie zmęczony i rozdrażniony. Rozmawialiśmy głównie o rachunkach i obowiązkach domowych. Czułam się samotna nawet wtedy, gdy siedzieliśmy razem przy stole.
Któregoś dnia Paweł zaproponował spacer po pracy. Było zimno, ale zgodziłam się bez wahania. Szliśmy przez park przy Polu Mokotowskim, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy.
— Kasia… — zaczął cicho. — Wiem, że to nie jest łatwe… Ale czuję coś do Ciebie.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów. Zamiast tego po prostu go przytuliłam. To był pierwszy raz od lat, kiedy poczułam się naprawdę ważna dla kogoś.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Każdego dnia czekałam na kolejne spotkanie z Pawłem. W domu byłam coraz bardziej nieobecna. Michał zauważył zmianę — próbował ze mną rozmawiać, ale ja zamykałam się w sobie.
— Co się z Tobą dzieje? — zapytał pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy w salonie.
— Nic… Po prostu jestem zmęczona — skłamałam.
Wiedziałam jednak, że to nieprawda. Byłam rozdarta między dwoma światami: tym starym, bezpiecznym i przewidywalnym oraz nowym — pełnym emocji i niepewności.
Pewnego dnia wszystko się posypało. Michał znalazł moje wiadomości do Pawła na telefonie. Były tam słowa, których nigdy nie odważyłabym się wypowiedzieć na głos.
— To jest ten Twój kolega z pracy? — zapytał z goryczą w głosie.
Nie potrafiłam zaprzeczyć.
— Kasia… Mamy dziecko! Co Ty robisz?!
Nie umiałam odpowiedzieć. Płakałam całą noc, a rano spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do mamy.
Mama przyjęła mnie bez słowa wyrzutu. Usiadłyśmy razem przy kuchennym stole, a ona nalała mi herbaty.
— Wiesz… Ja też kiedyś byłam zakochana w kimś innym niż Twój tata — powiedziała cicho. — Ale wtedy wybrałam rodzinę.
Spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
— I żałujesz?
Uśmiechnęła się smutno.
— Czasem tak… Ale życie to nie bajka, Kasiu.
Przez kilka dni próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Paweł dzwonił, pisał wiadomości. Chciał się spotkać, porozmawiać. W końcu zgodziłam się.
Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Żoliborzu. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, trzymając się za ręce pod stołem.
— Kasia… Ja naprawdę chcę spróbować z Tobą — powiedział cicho.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam tam nadzieję… ale też strach.
— Paweł… Ja nie wiem, czy potrafię zostawić wszystko za sobą — wyszeptałam.
Milczał przez chwilę.
— Może czasem trzeba coś stracić, żeby zyskać coś nowego?
Wróciłam do mamy późnym wieczorem. Zosia spała już od dawna. Usiadłam na łóżku i patrzyłam na jej spokojną twarz. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję — dla niej, dla siebie.
Następnego dnia wróciłam do domu Michała. Usiadłam z nim przy stole i powiedziałam wszystko szczerze: o Pawle, o moich uczuciach, o tym jak bardzo czuję się samotna od lat.
Michał płakał pierwszy raz odkąd go znam.
— Może oboje zawiniliśmy… — powiedział cicho.
Przez kolejne tygodnie próbowaliśmy naprawić nasze małżeństwo. Chodziliśmy na terapię, rozmawialiśmy godzinami. Paweł odsunął się na bok — powiedział, że poczeka tyle ile trzeba.
Nie wiem jeszcze jak potoczy się moje życie. Może zostanę z Michałem dla dobra Zosi? A może kiedyś odważę się postawić wszystko na jedną kartę?
Czasem zastanawiam się: czy można być szczęśliwym nie raniąc nikogo? Czy warto walczyć o siebie nawet wtedy, gdy inni cierpią? Może Wy znacie odpowiedź…