Zamek z piasku, serce w ruinie: Lato, w którym nauczyłam się przegrywać

– Znowu to robisz! – Klara rzuciła łopatkę w piasek tak mocno, że aż rozprysnęły się drobinki na moją nogę. – Wszystko musisz mieć po swojemu, co? Nawet zamek z piasku nie może być taki, jak ja chcę.

Patrzyłam na nią zaskoczona, bo przecież tylko zaproponowałam, żebyśmy zrobili fose wokół zamku. Ale Klara już odwróciła się do mnie plecami i zaczęła coś rysować patykiem na mokrym piasku. W oddali tata rozmawiał przez telefon, śmiejąc się głośno – pewnie znowu z tą nową żoną, Magdą. Byliśmy na wakacjach w Doksy, nad jeziorem, ale ja czułam się jak na wygnaniu.

To był pierwszy raz, kiedy miałam spędzić całe lato z tatą i jego nową rodziną. Mama powiedziała mi przed wyjazdem: „Bądź dzielna, Zosiu. To dla ciebie szansa, żeby ich poznać.” Ale ja nie chciałam ich poznawać. Chciałam tylko wrócić do domu, do swojego pokoju pachnącego lawendą i do kota Filemona.

Klara była ode mnie starsza o dwa lata i miała w sobie coś ostrego – jakby każdy jej ruch był walką o przetrwanie. Od pierwszego dnia dawała mi do zrozumienia, że jestem tu tylko gościem. Magda starała się być miła, ale jej uśmiech był zawsze trochę za szeroki, a oczy nie patrzyły na mnie, tylko gdzieś obok.

– Zosia, chodź pomóc mi z ręcznikami! – krzyknęła Magda z tarasu domku. Poszłam niechętnie, zostawiając Klarę samą na plaży. W środku Magda układała ręczniki w idealne stosy.

– Wiesz, Klara długo była sama z tatą. To dla niej trudne – powiedziała cicho. – Dajcie sobie czas.

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam być tą, która przeszkadza. Ale przecież to nie ja wybrałam tę sytuację.

Wieczorem tata próbował nas pogodzić. – Dziewczyny, może obejrzymy razem film? Albo pójdziemy na lody?

Klara wzruszyła ramionami. – Nie mam ochoty.

– Ja też nie – powiedziałam szybko, zanim zdążył zaproponować coś jeszcze.

W nocy długo nie mogłam zasnąć. Przez cienką ścianę słyszałam głosy Magdy i taty:

– Ona się stara, naprawdę…

– Wiem, ale Klara jest zamknięta w sobie…

Zacisnęłam powieki. Nie chciałam słuchać rozmów o sobie jak o problemie do rozwiązania.

Następnego dnia padało. Siedziałyśmy z Klarą przy stole i układałyśmy puzzle. Milczenie między nami było gęste jak mgła za oknem.

– Dlaczego tu jesteś? – zapytała nagle Klara.

Zaskoczyła mnie tym pytaniem.

– Bo tata chciał…

– Ale ty nie chcesz tu być. Widać to po tobie.

Poczułam łzy pod powiekami.

– A ty chcesz?

Wzruszyła ramionami.

– Nie wiem. Może gdybyś nie była taka… idealna.

Zaśmiałam się przez łzy.

– Ja? Idealna? Przecież nawet nie umiem zrobić fosy wokół zamku z piasku tak, żeby ci się podobało!

Klara spojrzała na mnie uważnie. Przez chwilę myślałam, że zaraz wybuchnie śmiechem albo zacznie krzyczeć. Ale ona tylko westchnęła.

– Może po prostu obie nie umiemy być siostrami.

To zdanie zostało ze mną na długo. Próbowałam potem jeszcze wiele razy – budować zamki z piasku, rozmawiać z Klarą o głupotach, pomagać Magdzie w kuchni. Ale zawsze coś szło nie tak. Ktoś się obrażał, ktoś płakał, tata próbował wszystko łagodzić żartami.

Pewnego dnia poszłyśmy same nad jezioro. Klara rzucała kamieniami do wody.

– Wiesz… – zaczęła cicho – czasem myślę, że tata cię bardziej kocha niż mnie.

Zatkało mnie. Przecież zawsze myślałam odwrotnie.

– Ja myślę, że to ciebie kocha bardziej – odpowiedziałam szczerze.

Obie milczałyśmy długo. Potem Klara powiedziała:

– Może po prostu boimy się przegrywać. Bo przegrana to znaczy być mniej ważnym.

Patrzyłam na fale rozbijające się o brzeg i nagle poczułam ulgę. Może nie muszę wygrywać? Może mogę po prostu być sobą?

Ostatniego dnia lata budowałyśmy razem zamek z piasku. Nie był idealny – krzywe wieże, fosa za płytka, mury rozpadające się pod naporem fal. Ale śmiałyśmy się razem i przez chwilę czułam się jak część tej rodziny.

Wieczorem tata przytulił nas obie.

– Dziękuję wam za to lato – powiedział cicho.

W drodze powrotnej do domu patrzyłam przez okno samochodu na mijane drzewa i myślałam o tym wszystkim, co straciłam… i co może jeszcze przede mną.

Czy naprawdę trzeba wygrać każdą bitwę o miłość? A może czasem warto pozwolić sobie na przegraną i zobaczyć, co wtedy zostaje?