Wstyd mojej córki – czy pieniądze naprawdę są najważniejsze?
– Mamo, nie rozumiesz, jak to wygląda! – głos Kasi drżał, a ja czułam, jak serce mi się ściska. Stałyśmy w kuchni, między stertą niepozmywanych naczyń a zapachem zupy ogórkowej, którą właśnie gotowałam. – Ula znowu dostała od swoich rodziców pieniądze na wakacje. My z Tomkiem musimy wszystko sami…
Patrzyłam na nią i nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież całe życie starałam się jak mogłam. Po śmierci męża zostałyśmy same – ja i dwie córki. Pracowałam w sklepie spożywczym od rana do wieczora, żeby niczego im nie brakowało. Nie było luksusów, ale zawsze miałyśmy co jeść i gdzie spać. Teraz Kasia ma trzydzieści lat, męża i dziecko. I nagle okazuje się, że jestem powodem jej wstydu.
– Kasiu… – zaczęłam cicho, ale przerwała mi gwałtownie.
– Nie rozumiesz! U Tomka w domu zawsze było inaczej. Jego rodzice pomagają im we wszystkim. Kupili im samochód, dołożyli do mieszkania. A ty? Ty nawet nie możesz nam pożyczyć na remont łazienki!
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Odwróciłam się, żeby nie widziała mojej twarzy. W głowie dudniły mi jej słowa: „Ty nawet nie możesz…” Jakby to była moja wina, że nie mam oszczędności, że nie mogę być taką matką jak teściowa.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w myślach głos Kasi. Przypominałam sobie czasy, kiedy była mała i tuliła się do mnie po koszmarach. Wtedy byłam jej bohaterką. Teraz jestem powodem do wstydu.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja starsza córka, Ania.
– Mamo, co się stało? Kasia dzwoniła do mnie cała roztrzęsiona.
Opowiedziałam jej wszystko. Ania milczała przez chwilę.
– Wiesz co, mamo? Kasia zawsze była bardziej wrażliwa na to, co ludzie powiedzą. Ale to nie znaczy, że masz się czuć winna. Zrobiłaś dla nas wszystko.
– Ale może powinnam była bardziej oszczędzać? Może powinnam była znaleźć lepszą pracę?
– Przestań! – przerwała mi ostro. – Miałyśmy szczęśliwe dzieciństwo. Pieniądze to nie wszystko.
Ale czy na pewno? W pracy koleżanki opowiadały o tym, jak ich dzieci dostają od nich wsparcie na start w dorosłość. „Kupiłam synowi mieszkanie”, „Moja córka dostała samochód na ślub”… Słuchałam tego i czułam się coraz mniejsza.
Kilka dni później spotkałam się z Kasią na spacerze. Szłyśmy w milczeniu przez park. W końcu zebrałam się na odwagę.
– Kasiu… Czy naprawdę tak bardzo ci wstyd za mnie?
Spojrzała na mnie zaskoczona.
– Nie o to chodzi… Po prostu czasem czuję się gorsza przy Tomka rodzinie. Oni mają wszystko podane na tacy. A ja muszę ciągle tłumaczyć się z tego, że nie mamy pieniędzy na nowe rzeczy.
Zatrzymałam się i złapałam ją za rękę.
– Kochanie, wiem, że życie nie jest sprawiedliwe. Ale ja dałam ci wszystko, co mogłam. Może to nie były pieniądze, ale była miłość i wsparcie.
Kasia spuściła wzrok.
– Wiem… Przepraszam, mamo. Po prostu czasem czuję się bezradna.
Przytuliłyśmy się mocno. Poczułam ulgę, ale też żal – że świat tak bardzo ocenia ludzi przez pryzmat pieniędzy.
Wieczorem zadzwonił do mnie Tomek.
– Pani Adelo, chciałem tylko powiedzieć… Kasia jest ostatnio bardzo zestresowana. Praca ją przytłacza, a my mamy trochę problemów finansowych. Proszę się nie martwić tym wszystkim.
Było mi lżej usłyszeć te słowa od zięcia. Ale wciąż czułam ciężar w sercu.
Kilka dni później przyszła do mnie sąsiadka, pani Zofia.
– Słyszałam, że Kasia ma jakieś problemy? – zapytała z troską.
Opowiedziałam jej o wszystkim. Pokiwała głową ze zrozumieniem.
– Moja córka też czasem narzekała, że inni mają lepiej. Ale wie pani co? Teraz dziękuje mi za to, że nauczyłam ją radzić sobie sama.
Te słowa dały mi do myślenia. Może rzeczywiście nie powinnam się obwiniać? Może to świat jest przewrotny i niesprawiedliwy?
Minęło kilka tygodni. Kasia coraz częściej dzwoniła do mnie po prostu porozmawiać. Czułam, że nasza relacja wraca na właściwe tory. Ale wciąż miałam w sobie żal i pytania bez odpowiedzi.
Pewnego wieczoru usiadłam przy oknie z kubkiem herbaty i patrzyłam na rozświetlone okna bloków naprzeciwko. Ile tam jest takich matek jak ja? Ile dzieci wstydzi się swoich rodziców tylko dlatego, że nie mogą im dać więcej?
Czy naprawdę wartość matki mierzy się tym, ile może dać pieniędzy swoim dzieciom? Czy miłość i poświęcenie już nic nie znaczą?
Może ktoś z was zna odpowiedź na te pytania? Czy też czuliście kiedyś taki ból i bezradność?