Samotność, która rozdziera: Historia o matce, córkach i tajemnicy, która zmieniła wszystko
– Marto, czy możesz mi pomóc z rachunkami za ogrzewanie tej zimy? – głos mamy był cichy i łamał się przez telefon, choć starała się brzmieć pogodnie. Siedziałam wtedy przy kuchennym stole, patrząc na rozrzucone zabawki mojej córki i próbując ogarnąć chaos codzienności. Był sierpień, upalny i duszny, a ja nie myślałam jeszcze o zimie.
– Jasne, mamo. Pogadam z Pawłem i coś wymyślimy – odpowiedziałam bez wahania, choć w środku poczułam niepokój. Mama nigdy nie prosiła o pieniądze. Po śmierci taty była dumna ze swojej samodzielności, nawet jeśli oznaczało to życie bardzo skromne.
Wieczorem opowiedziałam o wszystkim Pawłowi. – Może powinnaś zadzwonić do Kasi? – zasugerował mój mąż. – Może mama poprosiła też twoją siostrę?
Zadzwoniłam więc do Kasi. – Tak, mama też do mnie dzwoniła – przyznała moja siostra, choć brzmiała na zaskoczoną. – Powiedziała, że nie daje rady z rachunkami po podwyżkach. Dziwne, bo zawsze mówiła, że ma oszczędności po tacie.
Zebrałyśmy się więc razem i pojechałyśmy do mamy w ostatni weekend sierpnia. Mama ucieszyła się na nasz widok, ale wyczułam w jej zachowaniu nerwowość. Przyniosła nam kawę i sernik, jak zawsze, ale jej ręce lekko drżały.
– Mamo, powiedz szczerze – zaczęłam ostrożnie – czy coś się stało? Możemy ci pomóc, ale musimy wiedzieć, jak wygląda sytuacja.
Mama spuściła wzrok. – Po prostu wszystko drożeje… A ja nie chcę wam być ciężarem.
– Przestań – przerwała jej Kasia. – Jesteśmy rodziną.
Zostawiłyśmy mamie pieniądze na najbliższe miesiące i wróciłyśmy do miasta. Przez kolejne tygodnie regularnie dzwoniłam do mamy, pytając, czy wszystko w porządku. Zawsze odpowiadała, że tak.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka mamy, pani Teresa. – Marto, przepraszam, że się wtrącam, ale widuję twoją mamę często z jakimś mężczyzną… Często razem wychodzą wieczorami.
Zamurowało mnie. Mama? Z kim?
Opowiedziałam o tym Kasi. – Może to ktoś z kościoła? Albo sąsiad? – próbowała racjonalizować sytuację.
Nie dawało mi to spokoju. W końcu postanowiłyśmy pojechać do mamy bez zapowiedzi. Był chłodny październikowy wieczór. Zapukałyśmy do drzwi. Mama otworzyła nam zaskoczona, a za nią w kuchni stał obcy mężczyzna.
– Dziewczyny… To jest pan Roman – powiedziała cicho mama.
Roman był około sześćdziesiątki, ubrany schludnie, ale skromnie. Usiadł z nami przy stole i zaczął opowiadać o tym, jak poznał mamę na cmentarzu przy grobie taty. Okazało się, że od kilku miesięcy spotykają się regularnie.
– Mamo, dlaczego nam nic nie powiedziałaś? – zapytałam z wyrzutem.
– Bałam się waszej reakcji… Po śmierci taty czułam się bardzo samotna. Roman jest dla mnie wsparciem.
Kasia była wyraźnie wzburzona. – Ale dlaczego prosiłaś nas o pieniądze na ogrzewanie?
Mama spuściła głowę. – Bo Roman ma problemy finansowe… Pomagam mu czasem. Wiem, że to głupie. Ale on jest dobrym człowiekiem.
Poczułam narastającą złość i rozczarowanie. – Czyli nasze pieniądze nie poszły na twoje rachunki?
Mama zaczęła płakać. – Przepraszam… Nie chciałam was okłamywać. Po prostu nie chciałam być sama.
Wyszłyśmy z Kasią na dwór bez słowa. Przez kilka dni nie odbierałam telefonów od mamy. Czułam się zdradzona i wykorzystana.
Paweł próbował mnie uspokoić: – Może mama naprawdę potrzebowała kogoś bliskiego? Może nie potrafiła inaczej poprosić o pomoc?
W końcu zadzwoniłam do Kasi.
– Co robimy? – zapytałam.
– Nie wiem… Czuję się oszukana. Ale to nasza mama. Może powinniśmy jej wybaczyć?
Po tygodniu pojechałyśmy do mamy jeszcze raz. Siedziała przy stole ze spuszczoną głową.
– Mamo… Chcemy ci pomóc, ale musisz być z nami szczera – powiedziałam cicho.
Mama spojrzała na nas ze łzami w oczach. – Przepraszam was jeszcze raz. Nie powinnam była was okłamywać. Ale Roman naprawdę jest dla mnie ważny. Nie chcę już być sama.
Kasia westchnęła ciężko. – Chcemy twojego szczęścia, ale nie możemy być tylko portfelem dla twojego nowego znajomego.
Mama obiecała nam, że już nigdy nie poprosi nas o pieniądze dla kogoś innego i że będzie z nami szczera.
Od tamtej pory nasze relacje są inne – bardziej ostrożne, mniej beztroskie. Ale uczymy się na nowo sobie ufać.
Czasem patrzę na mamę i zastanawiam się: czy samotność może być aż tak silna, że popycha człowieka do kłamstwa wobec najbliższych? Czy potrafimy wybaczyć wszystko tylko dlatego, że to rodzina?