Pomóżcie! Moja córka chce, żebym wychowała jej syna na stałe

– Mamo, musimy porozmawiać. – Głos Julii drżał, gdy zamykała za sobą drzwi mojego mieszkania. Był wtorkowy wieczór, a ja właśnie kończyłam zmywać naczynia po kolacji. Siedmioletni Staś bawił się w salonie klockami Lego, nieświadomy burzy, która miała się rozpętać.

– Co się stało? – zapytałam, czując narastający niepokój. Julia wyglądała na zmęczoną i przygaszoną, jakby nosiła na barkach ciężar całego świata.

– Nie dam rady, mamo. Nie potrafię być dobrą matką dla Stasia. – Jej słowa uderzyły mnie jak zimny prysznic. – Chcę, żebyś go wychowała. Na stałe.

Zamarłam. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. W mojej głowie kłębiły się myśli: Co zrobiłam źle? Czy to moja wina? Czy mogłam jej bardziej pomóc? Przecież Julia zawsze była moją ukochaną córką, choć życie jej nie oszczędzało. Ojciec Stasia zniknął zaraz po jego narodzinach, a Julia od tamtej pory walczyła sama – z pracą, kredytem i własnymi demonami.

– Julia… – zaczęłam cicho, ale ona już płakała.

– Mamo, ja nie chcę go skrzywdzić. Czuję się wykończona. W pracy ciągle grożą mi zwolnieniem, jestem wiecznie zmęczona, a kiedy wracam do domu… nie mam już siły być matką. Staś zasługuje na coś lepszego niż wiecznie rozdrażniona i płacząca mama.

Patrzyłam na nią i czułam narastający żal. Przypomniałam sobie własne macierzyństwo – samotne noce, kiedy Julia miała gorączkę, a ja bałam się, że nie dam rady. Ale wtedy nie miałam wyboru. Teraz miałam wybór – i to był najtrudniejszy wybór w moim życiu.

– A co ze Stasiem? – zapytałam cicho. – On cię kocha. Jesteś jego mamą.

Julia spuściła głowę.

– Wiem. Ale on też kocha ciebie. Ty zawsze miałaś do niego cierpliwość. Ja… ja chyba nigdy nie powinnam była być matką.

Te słowa bolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Przecież Julia była moim dzieckiem – jak mogła tak o sobie myśleć? Jak mogłam pozwolić jej uwierzyć, że jest złą matką?

W nocy nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku i słyszałam w głowie głos Julii: „Chcę, żebyś go wychowała”. Próbowałam sobie wyobrazić życie bez Stasia – i życie z nim na stałe. Miałam 58 lat, pracowałam jeszcze na pół etatu w bibliotece miejskiej. Marzyłam o spokojnej starości, o podróżach z przyjaciółkami do sanatorium w Ciechocinku, o wolnych weekendach z książką i kawą na balkonie. Czy miałam prawo odmówić własnej córce? Czy miałam prawo odmówić własnemu wnukowi?

Następnego dnia Staś zapytał:

– Babciu, dlaczego mama płakała?

Zawahałam się.

– Mama jest bardzo zmęczona, kochanie. Czasem dorośli też mają trudne chwile.

Patrzył na mnie poważnie swoimi wielkimi oczami.

– Czy będę mógł tu zostać na zawsze?

Serce mi pękło.

– Chciałbyś?

Wzruszył ramionami.

– Lubię tu być. Ale chciałbym też mieszkać z mamą.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przez kolejne dni Julia przestała odbierać telefony. Przysyłała tylko krótkie wiadomości: „Przepraszam”, „Nie daję rady”, „Muszę odpocząć”. Staś coraz częściej pytał o mamę, a ja coraz bardziej czułam się rozdarta między lojalnością wobec córki a miłością do wnuka.

W pracy koleżanki zauważyły, że jestem rozkojarzona.

– Wszystko w porządku? – zapytała pani Basia z działu dziecięcego.

Chciałam powiedzieć prawdę, ale bałam się oceny. W końcu wyznałam:

– Moja córka chce oddać mi swojego syna na stałe.

Basia spojrzała na mnie ze współczuciem.

– To trudne… Ale może to tylko chwilowy kryzys? Może potrzebuje pomocy psychologa?

Zaczęłam szukać wsparcia – rozmawiałam z psychologiem szkolnym Stasia, zadzwoniłam nawet do poradni rodzinnej. Wszyscy mówili to samo: „Nie możesz podjąć tej decyzji sama”.

Wieczorami patrzyłam na śpiącego Stasia i zastanawiałam się nad swoim życiem. Czy jestem gotowa jeszcze raz być matką? Czy dam radę? Czy Julia kiedyś mi wybaczy, jeśli przejmę jej rolę?

Po tygodniu Julia wróciła. Była blada i wyczerpana.

– Przepraszam cię, mamo – powiedziała przez łzy. – Nie chcę ci tego robić… Ale boję się siebie samej. Boję się, że któregoś dnia naprawdę go skrzywdzę.

Przytuliłam ją mocno.

– Kochanie, wszyscy czasem mamy kryzysy. Ale musisz walczyć o siebie i o Stasia. Pomogę ci – ale nie mogę cię zastąpić.

Julia zgodziła się pójść na terapię. Zaczęłyśmy razem chodzić do poradni rodzinnej. Staś został u mnie przez kilka tygodni, a potem powoli wracał do mamy na weekendy. To nie było łatwe – dla nikogo z nas.

Dziś minęły trzy miesiące od tamtej rozmowy. Julia nadal walczy ze swoimi demonami, ale jest coraz silniejsza. Staś wie, że zawsze może liczyć na babcię – i na mamę też.

Czasem zastanawiam się: czy byłam dobrą matką dla Julii? Czy mogłam zrobić coś inaczej? I czy kiedykolwiek przestaniemy bać się o naszych najbliższych?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?